9 października Polacy rozegrali kolejne spotkanie w eliminacjach mistrzostw świata. Podopieczni Paulo Sousy z łatwością poradzili sobie z rywalami.
Polacy szybko wyszli na prowadzenie
Tak jak można było się spodziewać, Polacy dominowali nad przeciwnikami od samego początku spotkania, spychając ich do głębokiej defensywy. Na pierwszego gola kibice czekali zaledwie 10 minut, a wtedy do siatki trafił Świderski. Jego bramka była efektem znakomitej akcji Płachety na lewym skrzydle. Skrzydłowy Norwich najpierw z łatwością wygrał pojedynek, a potem dośrodkował idealnie na głowę kolegi.
Minęło kolejne 10 minut, a Biało-Czerwoni prowadzili już 2:0, mimo że Frankowski dośrodkowywał niecelnie. Nagle jednak jego podanie w kierunku środka pola karnego przeciął Briolli i wpakował piłkę do własnej siatki. Niedługo potem gola strzelił też Lewandowski, lecz akurat jego trafienie zostało anulowane ze względu na wcześniejszy faul w ataku. Mimo że Polacy cały czas napierali na przeciwników, w pierwszej połowie nie zobaczyliśmy więcej bramek.
Łukasz Fabiański pożegnał się z kadrą
Niedługo po wznowieniu gry było już 3:0. Sprytny strzał piętą oddał Świderski, ale wtedy jeszcze futbolówka nie wpadła do siatki. Po dobitce innego z Polaków był jeszcze słupek i dopiero za trzecim razem atomowe uderzenie oddał Kędziora. Wówczas bramkarz San Marino skapitulował. Z kolei w 57. minucie, zgodnie z planem, pożegnany został Łukasz Fabiański. Zmiana była symboliczna, ponieważ okazję debiutu dostał o kilkanaście lat młodszy Majecki.
Po godzinie gry tempo meczu znacznie siadło. Na murawie pojawiło się wielu zmienników, a z boiska zszedł między innymi Lewandowski. Nasz kapitan nie poprawił swojego dorobku goli strzelonych w kadrze w jednym roku kalendarzowym. Do pobicia rekordu Laty i jego samego wciąż brakuje mu trzech trafień. W końcówce meczu do bramkarza San Marino pokonali też Buksa i Piątek, ustalając wynik meczu na 5:0 dla Polski.
Czytaj też:
Wykryto podsłuch w gabinecie Cezarego Kuleszy. Prezes PZPN komentuje: Czy ja samoloty kradnę?!