Jan Urban – wymarzony selekcjoner na czas po burzy

Jan Urban – wymarzony selekcjoner na czas po burzy

Jan Urban
Jan Urban Źródło:Shutterstock / Mikołaj Barbanell
Czesław Michniewicz nadal walczy o utrzymanie stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski, ale wiele wskazuje na to, że prezes PZPN nie zdecyduje się na przedłużenie współpracy. Do związku już spływają kandydatury, także zagraniczne. Kto jednak wie, czy w obecnej sytuacji najlepszym kandydatem nie byłby Polak – Jan Urban. Ma on atuty, jakich próżno szukać u jego obcojęzycznych konkurentów.

– Mnie proszę nie wciągać w te dyskusje o kandydowaniu na selekcjonera – odciął się od spekulacji sam Jan Urban, w wypowiedzi dla TVP Sport. Nie można się dziwić takiemu zdystansowaniu trenera. Rok temu również był wymieniany wśród potencjalnych następców Paulo Sousy, gdy Portugalczyk postanowił porzucić reprezentację Polski. Ostatecznie, w styczniu 2022 roku Cezary Kulesza wybrał na selekcjonera , ale nie jest wcale tajemnicą, że prezes PZPN niemal do ostatniej chwili prowadził rozmowy także z Janem Urbanem.

Był on wówczas trenerem Górnika Zabrze, drużyna ze Śląska przebywała na zgrupowaniu w Turcji. Właśnie tam, przed podjęciem ostatecznej decyzji, wybrał się Kulesza i sondował Urbana. Sprawa była wówczas o tyle skomplikowana, że trener miał ważny kontrakt w klubie. Pewnie – gdyby prezes PZPN się zdecydował – nie byłaby to kwestia nie do rozwiązania, ale ostatecznie Kulesza (z sobie tylko znanych powodów) nie wybrał ani Urbana, ani Adama Nawałki.

Czy temat zatrudnienia Urbana wróci tym razem, przekonamy się niebawem, ale na pewno warto zauważyć, że jest to szkoleniowiec, który w obecnej sytuacji miałby wiele atutów.

Zna duży futbol

Po pierwsze Urban jest trenerem polskim i jednocześnie... Nie jest trenerem polskim. To zarówno jego wada, jak i zaleta.

Niby Cezary Kulesza twierdził w ostatnim wywiadzie dla Interii, że narodowość selekcjonera nie ma znaczenia i wcale nie musi on mówić po polsku czy rosyjsku (w tym języku prezes PZPN swobodnie się porozumiewa). W związku pracują bowiem osoby, które mogą pomagać szefowi przy tłumaczeniu rozmów, ale jasne jest, że lepiej dogadywać się bezpośrednio. Stąd parcie Kuleszy – swego czasu – na osobę Andrija Szewczenki. Obecnie kandydatura Ukraińca raczej nie wchodzi w grę, bo on sam ma plany związane z prezesurą w rodzimej federacji. Z Urbanem prezes Kulesza miałby zawsze bezpośredni kontakt, praktycznie o każdej porze dnia i nocy.

Natomiast Urban nie jest trenerem polskim w tym sensie, że swój warsztat szkoleniowy budował w Hiszpanii. Tam poznał profesjonalny futbol najpierw jako zawodnik CA Osasuny, Realu Valladolid i CD Toledo, a później był trenerem w pierwszym z wymienionych zespołów. Zaczynał od pracy z grupami młodzieżowymi, prowadził drugi zespół, a skończył na trenowaniu pierwszej drużyny. Występowała wtedy w Segunda Division.

To, że Urban jest trenerem hiszpańskim widać nie tylko po jego licencji UEFA PRO zrobionej na Półwyspie Iberyjskim. Szkoleniowiec preferuje futbol odważny, ofensywny, kombinacyjny. Z utrzymywaniem się przy piłce, z przewagą akcji budujących grę. Drużyny Urbana, nawet jeśli nie miały ofensywnego potencjału, to nigdy nie ograniczały się jedynie do defensywy. Jedno jest pewne, reprezentacja Polski Jana Urbana nigdy nie grałaby „autobusem” ustawionym we własnym polu karnym.

To też niemal pewne, że Urban znalazłby wspólny język z piłkarzami, którzy chcą grać futbol widowiskowy, ofensywny. Czyli taki, który lepiej pasuje do umiejętności piłkarzy pokroju Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego, Nicoli Zalewskego, Jakuba Kamińskiego i wielu innych. Po meczu z Francją odważniejszego nastawienia domagali się właśnie Lewandowski z Zielińskim. Można też śmiało założyć, że taki styl gry podobałby się kibicom, których umęczyło ultradefensywne podejście do futbolu Michniewicza.

Trzy gole strzelone Realowi

Warto dodać – co jest bardzo istotne dla ułożenia stosunków z gwiazdami kadry – że Jan Urban ma za sobą owocną karierę piłkarską. Był świetnym napastnikiem, który w lidze hiszpańskiej potrafił strzelić Realowi Madryt trzy gole w jednym meczu na Santiago Bernabeu. Kadrowicze też inaczej patrzą na kogoś, kto grał w jednej z najsilniejszych lig świata i był jej gwiazdą, niż na selekcjonera, który jak Michniewicz był tylko rezerwowym bramkarzem Amiki Wronki