Jeszcze przed spotkaniem było wiadomo, że Portugalia potrzebuje tylko punktu, żeby móc cieszyć się z grupowego miejsca numer 1 w Lidze Narodów UEFA. Cristiano Ronaldo i spółka dobrze wiedzieli, że po wygranej w Warszawie, w rewanżu Polacy będą chcieli zaprezentować się dużo lepiej. I tak faktycznie było, przez pierwszą godzinę gry.
Portugalia – Polska. Dobra gra Polaków, która nie przyniosła punktów
Futbol po raz kolejny pokazał, że bywa okrutny. Biało-Czerwoni wyszli bowiem bez żadnych kompleksów na przeciwnika, który jest złożony z plejady gwiazd światowej piłki. Spoglądając na nazwiska Portugalczyków, można było się jedynie złapać za głowę, zderzając, chociażby kluby, w których występują, w porównaniu do tych, gdzie grają Polacy.
Zespołu trenera Michała Probierza nie opuszczał jednak pech. Na przedmeczowej rozgrzewce z powodu kontuzji ze składu wypadł Sebastian Szymański. Jego miejsce zajął awaryjnie Mateusz Bogusz, grający z numerem 9 na plecach – czyli tym samym – który jest zarezerwowany dla kapitana Roberta Lewandowskiego. Tego ostatniego w listopadowych meczach kadry nie będzie, zadecydowała kontuzja, jaką RL9 odniósł w meczu ligowym FC Barcelony.
Pod nieobecność Lewandowskiego kapitańską opaskę nosił Piotr Zieliński. Piłkarz mediolańskiego Interu w środku pola miał obok siebie wspomnianego Bogusza oraz ustawionego defensywnie Tarasa Romanczuka. Probierz postawił też na trio środkowych obrońców w składzie, od lewej: Jakub Kiwior, Jan Bednarek, Kamil Piątkowski.
Najlepsze wejście do składu zaliczył jednak powracający po roku w szeregi wyjściowej jedenastki Bartosz Bereszyński. Wystawiony na prawym wahadle doświadczony reprezentant zaliczył jedne z najlepszych 25 minut w historii swoich występów. Problem jednak w tym, że po jednej z akcji ofensywnych, Bereszyński doznał kontuzji mięśnia. Jeśli dołożyć do tego jeszcze kontuzjowanego Bednarka – po starciu z Cristiano Ronaldo na koniec pierwszych 45 minut – to naprawdę, można mówić o sporym pechu Polaków.
Najbardziej jednak przyjezdni mogą sobie jednak pluć w brodę ze względu na nieskuteczność. Choć 0:0 do przerwy wyglądało bardzo solidnie, a Portugalia nie potrafiła zrobić nic konkretnego pod bramką Marcina Bułki, to Polacy powinni w tym spotkaniu prowadzić. Swoją szansę miał Bereszyński, do bramki nie trafił Krzysztof Piątek.
W drugiej części strzał debiutanta Dominika Marczuka wybronił za to bramkarz gości, szczęścia nie miał też tradycyjnie szarpiący w ofensywie Nicola Zalewski.
A jak się nie wykorzystuje swoich okazji z tak klasowym przeciwnikiem to niestety, ale kończy się... katastrofą.
Cristiano Ronaldo i spółka rozbili reprezentację Polski
Zaczęło się w 58 minucie. Strata pod polem karnym przeciwnika Kacpra Urbańskiego zainicjowała... rajd przez całe boisko Rafaela Leao. Skrzydłowy Milanu zrobił to, z czego jest znany na całym świecie, pognał piłką na bramkę rywala i zamknął akcję skutecznym strzałem głową, po podaniu od kolegi.
W 72 minucie gola na 2:0 dołożył CR7. Kapitan Portugalii wykorzystał rzut karny podyktowany po zagraniu ręką Kiwiora.
To jednak było wciąż mało gospodarzom. W 80 minucie Bruno Fernandes na 3:0. Trzeba przyznać, przepiękne uderzenie, Bułka bez szans. Zresztą, nie tylko przy tym uderzeniu polski bramkarz miał niewiele do powiedzenia.
Następnie Pedro Neto trzy minuty później trafił na 4:0 oraz ponownie Cristiano Ronaldo, po kolejnych czterech minutach. To już była po prostu egzekucja, trzeba przyznać, piękna.
Na pocieszenie gola honorowego zdobył wspominany debiutant Marczuk. Marne to jednak pocieszenie, nawet dla samego strzelca, który co prawda trafił do siatki, ale nawet specjalnie się nie cieszył. W końcu był to gol na 1:5...
Do zagrania Polakom w Lidze Narodów UEFA został jeszcze jedne mecz. Polska już w najbliższy poniedziałek (tj. 18 listopada) zmierzy się ze Szkocją na PGE Narodowym. Będzie to mecz o utrzymanie się w elicie Ligi Narodów. Co ciekawe, w piątkowym meczu Szkoci sensacyjnie ograli Chorwatów (1:0) i zrównali się punktami z Polakami.
Czytaj też:
Łukasz Żygadło specjalnie dla „Wprost”: Wymagania dla siatkówki w Częstochowie są wysokieCzytaj też:
Iga Świątek przypieczętowała awans Polski! Duże nerwy na korcie