Warto przypomnieć, że jeszcze w kwietniu 2023 roku nie było pewne, czy mistrzowie Polski nie znikną ze sportowej mapy. Kielczanie mieli bowiem spore problemy po rozstaniu ze sponsorem. Ostatecznie na bezcenne wsparcie zdecydowała się firma Barlinek, europejski producent podłóg ze stolicy województwa świętokrzyskiego.
Barlinek Industria Kielce ze świetnym otwarciem finału
Mając „spokojną głowę” kielczanie, najpierw sięgnęli po kolejne złoto w Polsce, a następnie po raz kolejny spróbowali zaatakować Final Four Ligi Mistrzów. Już jako Barlinek Industria zameldowali się w finałowym turnieju w Kolonii.
W sobotę kielczanie odprawili Paris Saint-Germain po prawdziwej bitwie. O wygranej zadecydowało jedno trafienie (25:24). Swój półfinał niespodziewanie wygrał też niemiecki zespół, ogrywając słynną Barcelonę po jeszcze większym thrillerze (40:39).
Niemcy, w składzie z reprezentantem Polski Piotrem Chrapkowskim, w niedzielę mogli liczyć na większy doping ze strony kibiców w Kolonii. Kielczanie nic sobie z tego jednak nie zrobili, od początku biorąc sprawy w swoje ręce. Mecz był bardzo emocjonujący. Przez większość spotkania na prowadzeniu byli mistrzowie Polski. Kielczanie mogli liczyć na swoich liderów, w szczególności na Alexa Dujszebajewa. Świetną formą popisywał się również bramkarz Andreas Wolff, kilkukrotnie interweniując w bardzo dobrym stylu.
Do przerwy kielczanie prowadzili dwoma trafieniami (15:13), ale największe emocje – niestety nie tylko sportowe – były dopiero na horyzoncie.
Dramatyczna końcówka, akcja ratunkowa na trybunach
Wynik spotkania rozstrzygnął się na przestrzeni ostatnich dwóch minut, w które obie drużyny weszły przy remisie 25:25. Zanim jednak do tego doszło, finałowy mecz był przerwany na kilka minut w drugiej części gry. Służby medyczne musiały interweniować po tym, jak na trybunie prasowej doszło do zatrzymania akcji serca jednego z polskich dziennikarzy. Sytuacja już w trakcie meczu była bardzo niebezpieczna, a przerwa trwała dobre kilka minut, kiedy walczono o zdrowie i życie w hali w Kolonii.
Niestety, jak poinformowano po godzinie 21:00, polski dziennikarz Paweł Kotwica zmarł.
Wracając do wydarzeń sportowych, choć mistrzowie Polski kończyli w przewadze, mając ostatnią akcję w ataku po swojej stronie, nie wykorzystali ostatnich sekund. W regulaminowym czasie skończyło się remisem (26:26). Czyli… zgodnie z tradycją, bo klub z Kielc trzykrotnie był w finale Ligi Mistrzów i za każdym razem zwycięstwo nie rozstrzygało się w regulaminowej, podstawowej godzinie gry.
Dogrywkę lepiej zaczęli jednak przeciwnicy z Niemiec. Magdeburg, który swój ostatni sukces w Lidze Mistrzów zanotował w sezonie 2001/02, szybko wyszedł na dwa-trzy trafienia przewagi. Kielczanie musieli coraz mocniej ryzykować, trener Talant Dujszebawej decydował się m.in. na wycofywanie bramkarza.
Ostatnia akcja ponownie należała do kielczan. Mistrzowie Polski, konkretnie Szymon Sićko, stanęli jednak przed niemal niemożliwym zadaniem, wykorzystania stałego fragmentu gry. Jego rzut nie trafił jednak do siatki i skończyło się na minimalnej przegranej 29:30.
Trzeba również oddać, że w kapitalnej dyspozycji był bramkarz Magdeburga Nikola Portner. Szwajcar popisał się skutecznymi interwencjami w kluczowych momentach spotkania. To on zatrzymał ofensywę kielczan wtedy, kiedy wydawało się, że polski zespół jest już o krok od wygranej.
Czytaj też:
Polscy Szczypiorniści przeżyli horror. Zrobili to rzutem na taśmęCzytaj też:
On uratował Industrię Kielce przed upadkiem. Kim jest Michał Sołowow?