Gdyby kibice Asseco Resovii Rzeszów mieli wybrać lata, które najlepiej wspominają w XXI wieku, z pewnością byłby to czas, w którym w klubie pracował Andrzej Kowal. Najpierw jako drugi, a następnie pierwszy szkoleniowiec, trener doprowadził zespół z Podkarpacia m.in. do trzech złotych medali w PlusLidze (2012, 2013, 2015).
Andrzej Kowal wraca do pracy, ale wyjeżdża z Polski
W Rzeszowie obecnie nie mogą narzekać na złą kartę, bo drużyna po latach zapaści wróciła na podium mistrzostw Polski. Fabian Drzyzga i jego koledzy zgarnęli brązowe medale za sezon 2022/23, co dało m.in. prawo startu w kolejnej edycji Ligi Mistrzów.
Andrzej Kowal po pełnieniu funkcji drugiego i pierwszego szkoleniowca w Asseco Resovii, był także dyrektorem sportowym. Zaliczył również epizod trenerski w lidze rumuńskiej (ACS Volei Municipal Zalau, srebrny medal w kraju), po czym zaczął pracę w PlusLidze. Kowala zatrudnił Ślepsk Malow Suwałki, stawiający pierwsze kroki w krajowej elicie. Związek trenera z Suwalszczyzną trwał od 2019 do 2022 roku. Dodatkowo warto uzupełnić CV Kowala o funkcję selekcjonera Biało-Czerwonych, jeśli mowa o tzw. Kadrze B. Szkoleniowiec pełnił tę funkcję w latach 2014-15.
Nowym miejsce pracy Kowala będzie liga czeska. Trzykrotny mistrz Polski będzie prowadził drużynę VK Jihostroj Ceske Budejovice. Bez pracy w roli pierwszego trenera Kowal pozostawał od stycznie 2022.
PlusLiga traci solidnego szkoleniowca?
Warto zauważyć, że Kowal poza złotymi medalami z Asseco Resovią, doprowadził zespół z Rzeszowa także do dwóch srebrnych krążków (2014 i 2016). Po stronie sukcesów szkoleniowych można także zapisać tytuł wicemistrzów w rozgrywkach Champions League (2015).
Jak jednak widać, tak bogate CV u polskiego trenera nie sprawia, że otrzymuje on oferty z PlusLigi. Kowal wybrał zatem kierunek zagraniczny, konsekwentnie, bo już po raz drugi na zawodowej ścieżce. Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje, jak poradzi sobie w realiach dużo słabszej od polskiej, ligi czeskiej.
Czytaj też:
Wygrała polska siatkówka, choć Włosi i tak wiedzą swoje. Tak wyglądały finały w TurynieCzytaj też:
Nikola Grbić będzie miał spory problem. Sam mówi o tym otwarcie