Siatkarska legenda o kluczowej zmianie w składzie Polaków. „Gość od czarnej roboty”

Siatkarska legenda o kluczowej zmianie w składzie Polaków. „Gość od czarnej roboty”

Tomasz Fornal
Tomasz Fornal Źródło:Volleyball World
Turniej finałowy Ligi Narodów to ostatni moment przed ogłoszeniem składu Polaków na igrzyska olimpijskie. Ireneusz Kłos dla „Wprost” ocenił to, co może się wydarzyć.

Ireneusz Kłos poza sukcesami reprezentacyjnymi, grając m.in. pod okiem legendarnego Huberta Wagnera, zgarnął sporo krążków w siatkówce klubowej. Dwa tytuły mistrzowskie w Hiszpanii (Las Palmas Gran Canaria) czy cztery krajowe zwycięstwa w MP (trzy z Gwardią Wrocław, jedno z AZS-em Częstochowa), to tylko kilka pozycji z pokaźnej listy.

Dodatkowo współpracował w sztabie reprezentacji Polski kobiet, obok nieodżałowanego Andrzeja Niemczyka. „Dzidek” był krótko nawet pierwszym selekcjonerem kadry.

Trzykrotny wicemistrz Europy (1979, 1981, 1983) specjalnie dla „Wprost” ocenił to, co za plecami i na horyzoncie siatkarskiej reprezentacji Polski. Skupiliśmy się w głównej mierze na męskim zespole, ale nie zabrakło wątku o drużynie trenera Stefano Lavariniego.

Rozmowa z Ireneuszem Kłosem, 377-krotnym reprezentantem Polski w siatkówce

Maciej Piasecki („Wprost”): Jak się panu podobały dotychczasowe występy reprezentacji Polski siatkarzy w Lidze Narodów?

Ireneusz Kłos (były trener i reprezentant Polski): Sporo było rotacji. Nasz zespół prezentował się raz lepiej, raz gorzej. Martwi mnie postawa Łukasza Kaczmarka. Po tych jego perypetiach różnego rodzaju widać, że facet nie jest jeszcze gotowy do wielkiej gry. Na razie wyglądało to z jego strony słabo i tutaj szansy może szukać Bartek Bołądź. Cały sezon miał kapitalny, patrząc na jego występy w Projekcie Warszawa i teraz ten atakujący przekłada to na granie reprezentacyjne.

Na obecną chwilę Bołądź zasługuje na rolę zmiennika Kurka w reprezentacji.

Na rozegraniu zna się pan, jak mało kto, więc zapytam o duet na tej pozycji, na kogo powinien postawić trener Nikola Grbić?

Niepodważalna rola pierwszego rozgrywającego dla Marcina Janusza.

Co do dwójki na tej pozycji, tu mam trochę problem. Bo tak jak wspominałem o Bołądziu, również Janek Firlej zasługiwał na wyróżnienie za rozegrany sezon. W meczach kadry, kiedy dostawał szanse, również prezentował się co najmniej przyzwoicie.

Ale ostatecznie zamiast niego dzisiaj obok Marcina Janusza jest jego imiennik Komenda oraz Grzegorz Łomacz.

Zgadza się. Myślę, że w przypadku Firleja sporą rolę mogła odegrać jednak kwestia debiutu na igrzyskach olimpijskich. Doświadczenie przy takiej presji oczekiwań, wydaje się być kluczowe. W tym elemencie dużą przewagę ma Grzegorz Łomacz.

A Marcin Komenda?

Nie mam co do niego przekonania, jako dwójki w reprezentacji. Bogdanka LUK Lublin pod jego ręką zagrała bardzo dobry sezon, to trzeba oddać. Ale wyżej cenię sobie wspomnianego Janusza no i nieobecnego już w trójce wybranej przez Grbicia, Firleja.

Trener naszej kadry ma swoich sprawdzonych ludzi ze starej ZAKSY, z którą odniósł wielkie sukcesy. Kamil Semeniuk, Olek Śliwka, Kaczmarek, wcześniej też Paweł Zatorski. Wydaje mi się, że każdy interesujący się siatkówką wie, jak w ostatnich latach wyglądał fundament reprezentacji.

Łomacz to jeden z najmocniej krytykowanych przez ekspertów czy kibiców wyborów w wąskim składzie reprezentacji. Słusznie?

Łomacz na pewno nie popełnia błędów w ważnych momentach. Ja sobie nie przypominam, żeby dał jakąś skrajnie złą zmianę, kiedy się na takowych pojawiał. Nie sądzę, że Łomacz popełnił błędy, które mogą się przydarzyć młodszym rozgrywającym, właśnie na imprezie pokroju igrzysk olimpijskich. Zwłaszcza kiedy jesteś potrzebny na 1-2 punkty w momencie, kiedy drużyna potrzebuje czegoś stabilnego w rozegraniu.

Grzesiek pokazał na kilku ważnych imprezach, na czele z mistrzostwami świata czy Europy, że nie zawodzi, kiedy ma wejść i coś konkretnego wykonać.

Długo trzeba było czekać na powrót Pawła Zatorskiego. Jak pan ocenia jego dyspozycję podczas turnieju VNL w Lublanie?

Paweł Zatorski mocno mnie zaskoczył na plus. Nie wierzyłem, że po tak długiej przerwie od grania o stawkę, bo jednak trenowanie to trochę inna rzeczywistość, pokaże się z tak dobrej strony. Zatorski w Lublanie pokazał klasę. W kilku sytuacjach zagrał jak za dawnych lat, przyjemnie było patrzeć na jego grę.

Nie zazdroszczę Grbiciowi odnośnie do wyboru na pozycji libero na igrzyska. Mam w głowie to, jak dobrze prezentował się w Jastrzębskim Węglu Kuba Popiwczak. Co więcej, on również klubową dyspozycję przekłada na reprezentacyjne granie.

Chciałbym, żeby w ciągu najbliższych tygodni wytworzyła się już taka betonowa siódemka-ósemka siatkarzy, wokół której wiadomo będzie, że Grbić wybierze zespół na najważniejsze mecze w Paryżu. To już ten czas.

Przyjmujących pod względem hierarchii jakby pan zestawił?

Zagadką jest dla mnie Olek Śliwka. Rozumiem, że po poważnej kontuzji może czuć jakiś dyskomfort związany z ofensywą, spoglądając na jego zabezpieczone palce. Przeciwnicy też dobrze wiedzą o jego dolegliwości z przeszłości i zapewne wykorzystają to, szukając rąk w bloku i wykorzystując jakąkolwiek słabość, tak to już jest w sporcie.

Najbardziej martwi mnie jednak to, jak wygląda gra Olka Śliwki w przyjęciu. Jak na to, do czego nas przyzwyczaił, tu jest spory znak zapytania, co będzie dalej. I czy faktycznie na ten poziom, z którego były kapitan ZAKSY nie schodził, ponownie wejdzie.

Śliwka i Kaczmarek to dla mnie największe powody do niepokoju. To żołnierze Grbicia, którzy w niektórych meczach odstawali od reszty.

Kto dżokerem, trzynastym siatkarzem reprezentacji na igrzyskach?

Szczerze mówiąc, myślę ponownie o Śliwce.

W razie potrzeby byłby gotowy do tego, żeby sprawdzić się na kilku pozycjach. A wśród przyjmujących reprezentacji obecnie są siatkarze w wyższej dyspozycji.

Taka decyzja, to by było dopiero trzęsienie ziemi.

Na pewno nie widzę rozwiązania takiego pokroju, żeby w roli dżokera na igrzyska jechał drugi libero. Sądzę, że potrzebny jest bardziej uniwersalny zawodnik. Zresztą, kiedy pojawiają się kontuzje na turniejach, to częściej mowa o innych pozycjach.

Dlatego właśnie postawiłbym na przyjmującego, który w razie potrzeby może być bardziej uniwersalny. Po głowie chodzi mi też Bartosz Bednorz, ale on ma za sobą świetne otwarcie sezonu w kadrze. Kiedy nie pojawił się na boisku, nie zawodził. Nie mogę wykluczyć, że on w oczach Grbicia wywalczy sobie miejsce w dwunastce.

Inna sprawa to sam fakt, że jedzie trzynastka, a nie czternastka. To jest szaleństwo.

Wilfredo Leon i jego forma, był pan zaskoczony?

Obawiałem się, przyznaję, ale Leon pokazał, że najgorsze ma za sobą. Jedna sprawa to skuteczność w ataku, ofensywa w zagrywce, ale całkiem nieźle to wyglądało w przyjęciu. Nie było widać, żeby miał szczególne problemy.

Porażka w turnieju finałowym VNL w Łodzi, ale sukces na igrzyskach. Wybaczy pan reprezentacji ewentualną porażkę u siebie, gdyby taki scenariusz wszedł w życie?

Kibice na pewno chcieliby, żeby Polacy wygrywali wszystko i wszędzie. Ale tak się czasami nie da. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby w turnieju finałowym w Łodzi przydarzyła się gospodarzom porażka. Choć liczę, że nie będzie to mieć miejsca w czwartek, bo mam zamiar wybrać się w weekend z żoną do Atlas Areny (śmiech).

twitter

A tak już na poważnie, my przyjedziemy do Łodzi niezależnie od wyniku Polaków, a polska reprezentacja niech robi wszystko to, co jest dla niej najlepsze. Ja jestem trochę starej daty i wydaje mi się, że przy tak poważnym wyzwaniu olimpijskim, trudno jest zbudować dwa razy szczyty formy, miesiąc po miesiącu.

Skupmy się i rozliczajmy drużynę z tego, co osiągnie na igrzyskach. To docelowa impreza i tak powinni myśleć sami reprezentaci. Takie podejście powinno im tylko pomóc. A przykładem niech będą Włosi. W Łodzi meldują się zestawieniem, z którego nie złożą składu na igrzyska. Liderzy mistrzów świata w tym czasie trenują swoim własnym cyklem, dobrze wiedząc, co jest i będzie najważniejsze w 2024 roku.

Dodajmy jednak, że trener Grbić również miał okazję przetestować sporo rozwiązań w trakcie meczów Ligi Narodów. Ma naprawdę wystarczająco dużo materiału do analizy, żeby podjąć słuszną decyzję pod kątem selekcji olimpijskiej.

Wyjściowa siódemka reprezentacji Polski na dzisiaj?

Kurek i Janusz. Do tego na środku postawiłbym na naszego niezłomnego Hubertusa, czyli Norberta Hubera (śmiech). W duecie dostawiłbym Mateusza Bieńka. Po kontuzji mam wrażenie, że jeszcze bardziej czuje głód gry, ma swoje argumenty.

Czyli Jakub Kochanowski w kwadracie?

To pewnie zależałoby od przeciwnika po drugiej stronie siatki. Ale skoro pytasz, no to ja wybieram na środku duet Huber-Bieniek. Kochanowskiego na pewno cenię za duży wachlarz możliwości w ataku, ma wiele rozwiązań na siatce. Za to Bieńka doceniam za pracę na siatce, zwłaszcza pod względem wybloków. To może być bardzo cenne w perspektywie turnieju czy grze z mocnym przeciwnikiem.

Przyjmujący?

Ponownie przeciwnik będzie tu miał znaczenie, na tej pozycji też jest w kim wybierać.

Wybrałbym Tomka Fornala i Wilfredo Leona, jako duet przyjmujących. Ten pierwszy na dzisiaj powinien wskoczyć do składu kosztem Śliwki. Pokazał nie raz, że jest przydatny nie tylko z przodu, ale i z tyłu, łatając dziury. Zupełnie tak, jak robił to Olek w poprzednim sezonie reprezentacyjnym. Fornal to gość od czarnej roboty, podobnie jak Śliwka.

Kamil Semeniuk?

To ciekawy przypadek. W sezonie ligi włoskiej zachwycałem się jego grą. Teraz mam wrażenie, że w rywalizacji z kolegami z reprezentacji, zagubił trochę swoją mocną broń, czyli bardzo solidne przyjęcie.

Chyliłem czoła przed Grbiciem w poprzednim sezonie reprezentacyjnym, że tak potrafił odbudować Semeniuka dla reprezentacji. Pamiętamy, że w pierwszym sezonie we Włoszech nie było u Polaka zbyt dobrze, to w kadrze zyskał drugie życie. Duże słowa uznania dla naszego trenera reprezentacji, bo później Semeniuk pokazał, co potrafi również w lidze włoskiej.

Jeśli dobrze zrozumiałem pańskie wcześniejsze słowa, to teraz trener Grbić próbuje odbudować – z podobnym skutkiem – Śliwkę i Kaczmarka?

Na to wygląda. Nie powiem jednak, że trener ma swoich ulubieńców, żeby to źle nie zabrzmiało. Ale poprzez wcześniejszą pracę w klubie, może być z niektórymi bardziej zżyty mentalnie. Tak bym to określił.

Kogo Ireneusz Kłos nie życzy Polakom w ćwierćfinale olimpijskim?

Zdecydowanie tej cholernej Słowenii (śmiech).

Jestem jednak pełen podziwu i uznania dla Słoweńców za to, co robili i robią. Grają praktycznie jednym składem, osiągnęli ogromny sukces w postaci awansu na igrzyska i nie sądzę, żeby na tym zamierzali poprzestać.

Oby się nic nie wydarzyło, bo tak nie chciałbym wygrywać z przeciwnikami, ale Słowenia może się posypać nie mając któregokolwiek ze swoich podstawowych graczy. Jeśli jednak będą w zdrowiu, no to rzeczywiście mogą być bardzo niewygodnym rywalem.

Na pewno musimy dźwignąć ćwierćfinałowy mecz na igrzyskach mentalnie. Problemy z tym meczem ciągną się już kawał czasu.

twitter

W 2024 roku stukną równo dwie dekady.

No tak, zaczęło się na igrzyskach w Atenach, ale tam jeszcze nie byliśmy w gronie drużyn, które można było stawiać, jako pewniaków do medalu. Najmocniej zabolało mnie rozczarowanie w Londynie, w 2012 roku. Wydawało się, że jedziemy tam, jak po swoje. A skończyło się, niestety, ponownie na ćwierćfinałowej porażce.

Zresztą, tamten turniej pamięta z boiska nasz obecny kapitan…

Oby najważniejsze w tym decydującym momencie w Paryżu było nie to, co działo się w 2012 roku czy przez ostatnie dwie dekady, a praca wykonana pod okiem Grbicia w ostatnich latach. To jest fundament do dobrego nastawienia na Paryż.

Zamykając wątek olimpijski, czy żeńska reprezentacja Polski może pana zdaniem sięgnąć po medal w stolicy Francji?

Bardzo bym im tego życzył.

Dziewczyny drugi raz z rzędu pokazały w Lidze Narodów, co potrafią. Zdobyły medal w turnieju, który był naprawdę mocno obsadzony. Trochę szkoda, że zagrały półfinał z Włoszkami właściwie z marszu, nie mając czasu na odpowiednią regenerację po spotkaniu z Turczynkami.

Co imponuje w drużynie naszych siatkarek, to ich siła mentalna. Polki udowadniają przy każdej nadarzającej się okazji, że nie tylko w starciu ze średniakami, ale przede wszystkim z tą światową czołówką, grają na równi i potrafią odwracać losy spotkań na swoją korzyść. Czapka z głowy przed dziewczynami. Trzeba trzymać kciuki, żeby zawodniczki wytrzymały w zdrowiu do końca turnieju olimpijskiego.

Pracował pan ze złotym zespołem nieodżałowanego trenera Andrzeja Niemczyka. Można znaleźć jakieś analogie, co do siły mentalnej tamtej i tej reprezentacji?

Pewnie znajdzie się sporo porównań na linii grania Magdy Stysiak z Gośką Glinką, itd.

Uważam, że zespół trenera Lavariniego na teraz osiągnął już więcej niż „Złotka” Andrzeja Niemczyka. Dlaczego? Tamten zespół potrafił dominować i wygrywać, ale głównie w rywalizacji na europejskim podwórku. Tej mocy i klasy sportowej nie udało się już potwierdzić Polkom w światowym wydaniu. Najczęściej przegrywaliśmy z Azjatkami, Amerykanami czy Brazylijkami. Jasne, były pojedyncze, zwycięskie mecze, ale głównie poza ważnymi, międzynarodowymi imprezami o stawkę.

Obecny zespół pokazał to choćby we wspomnianej Lidze Narodów, a to jest dodatkowy argument, żeby po cichu liczyć na sukces na igrzyskach. To ciągle jest młoda, głodna kolejnych sukcesów drużyna. Naprawdę cieszę się, że mamy taką żeńską kadrę.

Czytaj też:
Reprezentacja Polski siatkarzy poznała rywali na igrzyskach w Paryżu! Mocne rozdanie
Czytaj też:
Ten gracz jest skreślony u gwiazdy PlusLigi. „Ręki bym mu nie podał”