Męczarnie polskiej tenisistki w Rzymie. Tak sie pokazuje charakter

Męczarnie polskiej tenisistki w Rzymie. Tak sie pokazuje charakter

Magdalena Fręch
Magdalena Fręch Źródło:Newspix.pl / Rob Prange/Zuma
Magdalena Fręch to jedna z trzech Polek, które przystąpiły do WTA Rzym i jako pierwsza z nich ruszyła do boju. Jej pierwszą przeciwniczką była miejscowa tenisistka, czyli Matilde Paoletti, która postawiła Biało-Czerwonej bardzo trudne warunki.

Ostatnie tygodnie są całkiem udane dla Magdaleny Fręch, która podobnie jak Magda Linette oraz Iga Świątek przystąpiła do WTA Rzym. Wcześniej tak samo rywalizowała w Caja Magica – wywalczenie awansu w Madrycie do głównej drabinki było dla 26-latki sporym wyczynem. Niestety jednak dość szybko pożegnała się z turniejem po porażce z Jessicą Pegulą.

Przerywany mecz Magdaleny Fręch i Matilde Paoletti w WTA Rzym

Tym razem reprezentantka naszego kraju wystartowała także w stolicy Włoch i zdawało się, że starcie ułoży się po jej myśli. Wygrała bowiem dwa pierwsze gemy i generalnie prezentowała się tak, jakby za chwilę miała zdominować zawodniczkę z Italii. Nic bardziej mylnego, to właśnie ona wygrała 3 następne gemy, choć miała sporo kłopotów technicznych – na przykład ze smeczami. Mimo że Fręch wyszła potem na prowadzenie 4:3, to potem nie wygrała już żadnej części pierwszego seta i przegrała go 4:6.

Mecz Polki i Włoszki był też paraliżowany przez deszcz. Już sam start opóźnił się o półtorej godziny, bo miał ruszyć o 11:00 czasu polskiego, a stało się to dopiero 12:30. Kibice zebrani na Foro Italico cierpliwie oglądali zmagania tenisistek pod parasolami, ale te były przerywane. Najpierw stało się to pod koniec pierwszego seta, a zaraz potem mieliśmy powtórkę po 3 gemach drugiego.

Wojna nerwów Magdaleny Fręch i Matilde Paoletti w meczu WTA Rzym

Fręch musiała włożyć mnóstwo wysiłku w każdy zdobyty punkt, ponieważ ewidentnie brakowało jej skuteczności, zwłaszcza przy bekhendach. Paoletti całkiem dobrze spisywała się w defensywie, choć jej opór w końcu udało się złamać. Minęło mniej więcej półtorej godziny od startu spotkania, gdy łodzianka wyszła na prowadzenie 5:2 w drugim secie. Niestety miała kłopoty z finiszem, zmarnowała aż trzy piłki setowe. Dopiero w kolejnym podejściu wygrała i doprowadziła do remisu 1:1 w całym starciu.

Trzecia partia nie rozpoczęła się udanie dla 26-latki. Włoszka bowiem zdecydowała, że w ostatniej części potyczki nie ma co kalkulować i trzeba ruszyć do ataku. Najpierw tenisistka z Italii wykorzystała przełamanie na 2:1, a potem podwyższyła na 3:1. Łodzianka nie odpuszczała, doprowadzając do stanu 5:4 na jej korzyść. W tym fragmencie meczu nie oddawała rywalce wielu piłek, choć była pod sporą presją, co dało się zauważyć przy różnych pomyłkach w stosunkowo prostych sytuacjach. Zmęczenie też robiło swoje. W końcu jednak Fręch zwyciężyła 7:5 i w całym starciu 2:1. W ostatniej akcji złamała opór Paolini, gdy Włoszka posłała piłkę w aut.

Czytaj też:
Ojciec Igi Świątek tłumaczy tenisistkę. „Takie okoliczności sprzyjały Sabalence”
Czytaj też:
Zaskakujące słowa Aryny Sabalenki o Idze Świątek. Mało kto się tego spodziewał

Opracował:
Źródło: WPROST.pl