Dużo pisało się i mówiło o organizacji, a raczej problemach z takową przed rozpoczęciem WTA Finals z Cancun. Jeszcze na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania Igi Świątek z Marketą Vondrousovą nie było nawet pewne, czy mecz dojdzie do skutku. Nad meksykańskim miastem przeszła bowiem ulewa, która mogła pokrzyżować plany organizatorom. Ostatecznie, przy wilgotności na poziomie 70 procent, obie panie wyszły na kort o 17:00 czasu miejscowego, czyli 23:00 spoglądając na polskie zegarki.
Iga Świątek odwróciła losy pierwszego seta w Cancun
Wiadomo było, że w meczu mistrzyń tegorocznych Rolanda Garrosa (Świątek) i Wimbledonu (Vondrousova) nie zabraknie emocji. Spotkanie lepiej otworzyła Czeszka, która po nieco ponad pół godziny gry prowadziła 5:2 z dwoma przełamaniami rywalki. Świątek wyraźnie za bardzo chciała, spiesząc się w kilku sytuacjach, zupełnie niepotrzebnie. Nie funkcjonował po stronie Polki zwłaszcza backhand po linii, ale i serwis nie był sprzymierzeńcem wiceliderki rankingu WTA.
Vondrousova grała za to konsekwentnie, nie przejmując inicjatywy, ale korzystając na błędach rywalki, sama ich nie popełniając. Polka zdołała jednak przełamać niemoc. Po solidnym returnie pod nogi Czeszki Świątek przełamała po raz pierwszy (3:5) rywalkę. Chwilę później Polka wyrównała stan rywalizacji, kończąc akcję na 5:5 tak bardzo potrzebnym backhandem po linii. Co gorsza, dla Vondrousovej, ze wspomnianego 5:2 zrobiło się 5:6 z perspektywy Czeszki. Ostatecznie o spotkaniu zadecydował tie-break.
W szesnastym tego typu przypadku w obecnym sezonie po stronie Świątek było zdecydowanie więcej spokoju. Wymownym był as serwisowy Polki, pierwszy w meczu, na 6:3 – po którym Czeszka „odpowiedziała” podwójnym błędem, zamykając seta na korzyść przeciwniczki.
Marketa Vondrousova rozbita przez Polkę
W przerwie między partiami Świątek skorzystała z przerwy na wizytę w szatni i przebranie się, bo jej strój był cały mokry po wyczerpującym, trwającym ponad godzinę secie otwarcia. Polka nie spodziewała się zapewne, że po powrocie Vondrousova zostanie przez nią stosunkowo szybko przełamana i to dwukrotnie.
Świątek po 20 minutach prowadziła 3:0 i widać było, że jej rywalka myślami została jeszcze przy poprzedniej odsłonie. Czeszce najwyraźniej trudno było logicznie wyjaśnić, dlaczego przegrała seta prowadząc 5:2 i mając dwa przełamania po swojej stronie.
Polka nie spoglądała jednak na problemy Vondrousovej i konsekwentnie punktowała przeciwniczkę. Mistrzyni Wimbledonu nie zdołała w swoim debiucie w imprezie typu WTA Finals (z tegorocznego grona debiutuje także Jelena Rybakina) przeciągnąć spotkania do trzeciego seta. Polka wyciągnęła wnioski z pierwszych siedmiu gemów meczu i nie odpuściła już szóstej rakiecie światowego rankingu. A skończyło się najlepiej jak mogło dla Świątek, na efektownym 6:0.
Z kim kolejne mecze Igi Świątek w WTA Finals?
Poza Vondrousovą w grupie, do której trafiła Polka – o nazwie Chetumal – raszynianka ma jeszcze w gronie przeciwniczek Amerykankę Coco Gauff oraz Tunezyjkę Ons Jabeur. Ta pierwsza rozstawiona jest z numerem trzecim, finalistka Wimbledonu to turniejowa szóstka. Bez wątpienia w obu przypadkach czekają Polkę trudne zadania.
Warto dodać, że w drugiej z grup WTA Finals – o nazwie Bacalar – rywalizują: liderka rankingu Aryna Sabalenka, Amerykanka Jessica Pegula, Kazaszka Jelena Rybakina oraz Greczynka Maria Sakkari. Ta ostatnia dostała się do turnieju ze względu na kontuzję Czeszki Karoliny Muchovej, z którą Świątek walczyła w finale Rolanda Garrosa 2023.
Czytaj też:
Najnowszy ranking ATP. Tak wygląda sytuacja Huberta Hurkacza po finale w BazyleiCzytaj też:
Iga Świątek zadała szyku na przyjęciu przed WTA Finals. Wiemy, ile kosztowała jej sukienka