Magdalena Fręch toczyła w Monterrey niezwykle zacięte pojedynki. Polka po trzysetowych spotkaniach pokonywała Nadię Podoroską oraz Linę Glushko. W obu tych starciach nasza zawodniczka wychodziła z ogromnych opresji. W ćwierćfinale czekała na nią już Emma Navarro. Amerykanka to groźna przeciwniczka. W tym sezonie potrafiła pokonać już m.in. Arynę Sabalenkę oraz Coco Gauff. Była lepsza także od Fręch w ich jedynym spotkaniu podczas turnieju WTA 250 w Hobart (6:3, 6:3).
Fręch goniła w świetny sposób
Pierwszy set w starciu o półfinał imprezy w Meksyku padł łupem łodzianki. Ta nie pierwszy raz w tym turnieju zanotowała kapitalny powrót. Najpierw prowadziła 2:0, a potem przegrała pięć gemów z rzędu.
Przy serwisie Polki Navarro miała nawet piłkę setową, ale wtedy nasza zawodniczka podkręciła tempo. Najpierw doprowadziła do wyrównania, a potem doszło do tie breaka. W nim to Polka triumfowała, zwyciężając 7-3. To musiało być niezwykle zaskakujące dla Amerykanki, ale na nieszczęście Fręch – jeszcze bardziej zmotywowało ją do lepszej gry.
Koncert Navarro i brak awansu Fręch
Czasami zdarza się tak, że przegrana w pierwszym secie potrafi rywalkę mobilizować jeszcze bardziej. Wtedy też podnosi się sportowa złość. Od drugiej partii w Monterrey można było dostrzec sporą różnicę poziomów na korzyść przeciwniczki reprezentantki Polski.
W drugiej odsłonie meczu bowiem Navarro rozbiła Fręch do zera. Nie dużo lepiej było w ostatniej, decydującej partii. Tam Amerykanka straciła zaledwie dwa gemy i to ona zasłużenie zameldowała się w półfinale.
Teraz łodzianka może udać się już do Nowego Jorku. Zna już swoją rywalkę w I rundzie turnieju wielkoszlemowego US Open. Na tym etapie zagra z Greet Minnen.
Czytaj też:
Iga Świątek poznała pierwszą rywalkę w US Open! Odkryto drabinki turniejoweCzytaj też:
Aryna Sabalenka wymownie o Idze Świątek. „Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować”