Iga Świątek po raz pierwszy została liderką światowego rankingu 4 kwietnia 2022 roku. Od tamtego okresu straciła pierwsze miejsce tylko na kilka tygodni – po wielkoszlemowym US Open 2023. Prowadzenie odzyskała po WTA Finals w Cancun. W tym roku nikt już nie był jej w stanie zepchnąć z fotelu liderki. W poniedziałek Polka oficjalnie rozpoczęła 121. tydzień panowania w światowym zestawieniu, co sprawia, że dogoniła kolejną ikonę tenisa w klasyfikacji wszech czasów.
Świątek zrównała się z Barty
121 tygodni na pierwszym miejscu spędziła bowiem także Ashleigh Barty. Australijka była numerem jeden przed wejściem Świątek na szczyt. Co ciekawe, Barty po wygraniu wielkoszlemowego Australian Open 2022 ogłosiła zakończenie kariery i można powiedzieć, że nasza tenisistka została jej godną zastępczynią na szczycie. Teraz obie panie zajmują siódme miejsce w klasyfikacji wszech czasów pod kątem najdłuższego panowania w światowym rankingu.
Świątek systematycznie pnie się w górę. Teraz do wyprzedzenia pozostało już tylko sześć słynnych tenisistek. Na szóstym miejscu, z sumą 178 tygodni na czele światowego zestawienia, znajduje się Amerykanka Monica Seles. Kolejne na liście są Szwajcarka Martina Hingis (209 tygodni) i Amerykanka Chris Evert (260 tygodni).
Później z kolei są już trzy zawodniczki, które spędziły na pozycji numer jeden ponad 300 tygodni. Najdłużej, bo łącznie przez 377 tygodni, panowała Steffi Graf. W tymże zestawieniu drugie miejsce zajmuje Martina Navratilova (332), a podium uzupełnia Serena Williams (319).
Świątek z dużą przewagą
Wydaje się, że Aryna Sabalenka to jedyna tenisistka, która jest w stanie ponownie zepchnąć Świątek z pierwszego miejsca w rankingu, lecz na razie to nie nastąpi. Polka ma ponad dwa tysiące punktów przewagi nad Białorusinką. Nasza zawodniczka jest też oczywiście jedyną, która zgromadziła ponad pięciocyfrową liczbę punktów. Obecnie jest to 10885 pkt.
Czytaj też:
Iga Świątek przegrywa z Aryną Sabalenką. Białorusinka nie ma sobie równych w tym rokuCzytaj też:
Iga Świątek wycofuje się z turnieju w Seulu. Niespodziewana decyzja