Karol Zalewski to jeden ze sportowców, którzy 31 lipca odnieśli wielki sukces podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich. Tego dnia nasza sztafeta zaprezentowała się wspaniale w mieszanym wyścigu na 4x400 metrów i zdobyła złote medale, przy okazji bijąc rekord Europy na tym dystansie.
Dobry start i szybkie odpuszczenie
Niespełna na 24 godziny później zaplanowany został start eliminacyjny mężczyzn w biegu na 400 metrów. Polak również wziął udział w tych zawodach, ruszył bardzo mocno i pierwszą ćwiartkę dystansu przebiegł w szybkim tempie. Następnie jednak wyraźnie zwolnił i tylko dotruchtał do mety, choć początkowo wydawało się, że w ogóle tego nie zrobi. Na finiszu miał czas 2:15,38.
Kibice mogli się zmartwić, czy aby czasem nie chodzi o kontuzję. Na szczęście jednak Zalewski czuje się dobrze i świadomie zrezygnował z rywalizacji w indywidualnych biegach na 400 metrów. Biegacz podporządkowuje wszystko pod bieg w męskiej sztafecie 4x400 – uważa, że to w tej konkurencji jest szansa na uzyskanie znacznie lepszego wyniku dla Polski.
Zalewski był zmęczony po sztafecie i ceremonii
– Wczoraj późno skończyliśmy te wszystkie procedury związane z zejściem ze stadionu, z mediami, z antydopingiem. Przed trzecią położyłem się łóżka. Nie chciałem podejmować ryzyka przed sztafetą, wykańczać swojego organizmu – miał powiedzieć tuż po ceremonii wręczenia złotych medali, cytowany przez sport.pl.
Rankiem 1 sierpnia okazało się, że Justyna Święty-Ersetic również skupi się na biegu w sztafecie. Podjęła taką decyzję, ponieważ jej zdaniem nie ma szansy na zdobycie indywidualnego medalu, a nie chce ryzykować ponowną utratą zdrowia. Przypomnijmy – na kilkanaście dni przed startem igrzysk nasza zawodniczka doznała kontuzji i jej start w jakichkolwiek zawodach przez długi czas był niepewny.
Czytaj też:
Tokio 2020. Anita Włodarczyk pobiła rekord i ma apetyt na więcej. Kiedy finał rzutu młotem kobiet?