Niecodzienne sceny na PGE Narodowym. 50 tysięcy ludzi przecierało oczy ze zdumienia

Niecodzienne sceny na PGE Narodowym. 50 tysięcy ludzi przecierało oczy ze zdumienia

Jason Doyle
Jason Doyle Źródło:Newspix.pl / Paweł Wilczyński
Jason Doyle wygrał sobotnie Grand Prix Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Po wyścigu finałowym można było zobaczyć ułańską radość Australijczyka.

Na stadionie PGE Narodowym w Warszawie odbyła się już ósma edycja żużlowego Grand Prix Polski i znów najlepszy nie okazał się reprezentant gospodarzy. Tegoroczny turniej miał kilka zwrotów akcji, obfitował w mijanki, ale finalnie nie triumfował Polak. Trzeba jednak oddać Bartoszowi Zmarzlikowi, że zrobił wiele, by to uczynić, lecz musiał zadowolić się drugim miejscem. Można zatem powiedzieć, że klątwa nie została przełamana. Zwyciężył Jason Doyle, który po wyścigu finałowym zadziwił 50 tysięcy ludzi.

Jason Doyle z dwoma upadkami i radością

Nie ma wątpliwości, że z przebiegu całego wieczoru Australijczyk najbardziej zasłużył na wygraną w stolicy Polski. Łącznie wygrał sześć wyścigów i raz był drugi. Prezentował zadziorność na trasach wyścigów i pokazał, że drugie miejsce w pierwszej rundzie Grand Prix w chorwackim Gorican nie było przypadkiem. Zresztą mówimy tutaj o bardzo doświadczonym zawodniku, mistrzu świata z 2017 roku.

W wielkim finale 38-latka starał się gonić Bartosz Zmarzlik, ale bezskutecznie, bo Doyle obierał właściwe linie jazdy. Po wjeździe na mecie Australijczyk zaczął szaleńczo się cieszyć. Rozpoczął jazdę na jednym kole, lecz wywrócił się. Miał szczęście, że nie zrobił sobie krzywdy. Później cieszył się ze swoimi mechanikami, stojąc na bandzie. Tam również zaliczył upadek na tor. 50 tysięcy kibiców zgromadzonych na PGE Narodowym mogło przecierać oczy ze zdumienia. Tak czy inaczej, to były chyba najprzyjemniejsze upadki Kangura w karierze.

twitter

Jason Doyle podwójnie szczęśliwy

Po zawodach w Warszawie Doyle został liderem klasyfikacji generalnej Grand Prix. Zgromadził 38 punktów i ma 6 „oczek” przewagi nad Jackiem Holderem oraz Bartoszem Zmarzlikiem. To jednak nie jest jedyny powód do wielkiego szczęścia.

Australijczyk bowiem wygrał pierwszy turniej Grand Prix od 2017 roku, czyli od sezonu, kiedy zostawał mistrzem świata. Ostatni jego triumf widzieliśmy w Melbourne. Wiktoria w Warszawie jest jego siódmą wygraną rundą GP. Czas pokaże, czy Doyle będzie na tyle regularny, by zagrozić Zmarzlikowi w walce o tytuł.

Czytaj też:
Legendarny zawodnik padł na kolana. Derby kosztowały go wiele nerwów
Czytaj też:
Bartosz Zmarzlik rusza po rekordy. Tylko jedno może go powstrzymać

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / X / Speedway Grand Prix