Poznajcie młodego Kubicę – rozmowa z Igorem Waliłko

Poznajcie młodego Kubicę – rozmowa z Igorem Waliłko

wyścig
wyścigŹródło:archiwum Igora Waliłko
W wieku ośmiu lat brał udział w Mistrzostwach Polski w kartingu, teraz reprezentuje nasz kraj na torach wyścigów samochodowych. Mówi, że od Formuły 1 dzielą go tylko pieniądze.

Maria Kądzielska, Wprost.pl: Jak udał się wyścig w Spielbergu w Austrii w serii Porsche Carrera Cup Germany, w którym brałeś udział 9-10 czerwca?

Igor Waliłko: To były bardzo dobre zawody. W klasyfikacji generalnej zająłem 4. miejsce, zaś w klasyfikacji Rookie (debiutantów) okazałem się najlepszy. Warto wyjaśnić, że chociaż dojechałem piąty do mety, uplasowałem się na czwartej pozycji z uwagi na to, że francuski zawodnik Florian Latorre wziął udział w wyścigu jako kierowca gościnny z serii PorscheMobil 1 Supercup, a jego wynik nie wliczał się do klasyfikacji generalnej. Na torze Red Bull Ring osiągnąłem dotychczas swój najlepszy wynik w tym sezonie. Jest moc! Głównym naszym celem nie jest jednak konkretna pozycja w tabeli na koniec roku, ale stałe pojawianie się w pierwszej piątce w generalnej klasyfikacji. We wszystkich zawodach startuję z polską licencją, a tym samym reprezentuję nasz kraj za granicą. Od zeszłego roku jestem również w kadrze narodowej.

Jesteś zatem póki co najszybszy wśród debiutantów. Czy to coś zmienia w ogólnym rozrachunku?

W związku z tym, że uplasowałem się na bardzo wysokiej pozycji, otrzymałem tzw. „dziką kartę” na start w wyścigu Porsche Mobil 1 Supercup, który odbył się 1 lipca również w austriackim Spielbergu. To wielkie wyróżnienie. Jednak to spotkanie okazało się prawdziwą wojną… Byłem blokowany przez dwóch zawodników z tego samego zespołu, przez połowę wyścigu wjeżdżałem im w plecy i próbowałem wyprzedzać nawet po trawie, ale się nie dali. Szkoda mojego błędu i spadku z 9 pozycji na 14, ale szybko odrobiłem straty i powróciłem na pozycję wyjściową. Prędkość była niesamowita!

Jakim samochodem obecnie się ścigasz? Masz jakieś techniczne asy w rękawie?

W tym roku startujemy w mistrzostwach Niemiec w Porsche Carrera Cup Germany. „Cup” oznacza, że wszystkie samochody biorące udział w wyścigu są takie same. Regulamin nas bardzo mocno ogranicza. Nie możemy dokonywać żadnych dużych zmian w maszynach. Dozwolone jest zmienianie tylko pewnych ustawień dla wygody zawodnika, który woli mieć podsterowny lub nadsterowny samochód.

W poprzednim sezonie borykałeś się z poważnymi technicznymi problemami. Co się stało?

Niemal przez cały zeszły rok moje wyniki były niezadowalające. Plasowałem się w pierwszej dziesiątce w mistrzostwach świata, oczekiwaliśmy jednak znacznie lepszej pozycji. Po zakończeniu poprzedniego sezonu okazało się, że mam zniszczoną całą karoserię samochodu. Była nierówna w niektórych miejscach, a tym samym samochód nie pracował, tak jak powinien.

Nawet karoseria ma znaczenie?

Tak, traciliśmy dużo czasu na każdym zakręcie. Musieliśmy to zmienić. Jeśli chce się rywalizować na najwyższym poziomie z zawodnikami, którzy walczą o jedną dziesiątą sekundy (na Red Bull Ringu w jednej dziesiątej sekundy uplasowało się pięciu zawodników), to trzeba mieć najlepszy sprzęt. Różnice między nami są niewyobrażalnie małe i każda wada techniczna uniemożliwia osiągnięcie dobrego rezultatu. Nie było zatem innego wyjścia, jak wymiana całego nadwozia samochodu. Z nową karoserią od razu uplasowaliśmy się w pierwszej piątce i poważnie zbliżamy się do pierwszej trójki. Zaczynamy stale kąsać najlepszych zawodników. Na pewno się nie poddamy!

Chociaż to ty jesteś kierowcą, cały czas mówisz „my”. Czy jak w każdym sporcie również na twój sukces składa się praca wielu osób?

Mój cały zespół mieści się w jednym wielkim tirze, podobnym do tych, co jeżdżą po ulicy, ale ze specjalnie wbudowaną naczepą, umożliwiająca przewożenie samochodów. W środku znajduje się miejsce do analiz, kuchnia, łazienka, salon z kanapą oraz komputery do telemetrii. Na każdym wyścigu rozbijamy również wielki namiot, ponieważ nasza seria nie otrzymuje do użytku boksów. Na tych samych zawodach prócz nas staruje jeszcze wiele innych serii partnerskich: ADAC GT Masers, Renault Clio Cup, niemiecka Formuła 4, nie starcza zatem garaży dla wszystkich.

Kto jest w twoim zespole?

Inżynier odpowiedzialny za ustawienia techniczne pojazdu, mechanik, który znajduje się zawsze przy moim samochodzie i tylko nim się zajmuje, a odpowiada przed szefem mechaników. Jest oddzielna osoba, która troszczy się wyłącznie o opony. Prócz tego nieodłączną częścią zespołu jest „driver coach”, który ocenia mój przejazd nie z perspektywy technicznej, ale podejścia do jazdy oraz zachowania na torze. To osoba, która ukierunkowuje mnie pod względem stylu jazdy. Mamy jeszcze menadżera, a całością zarządza szef zespołu. Zatem tak, nawet wyścigi to praca zespołowa <śmiech>.

Czy uległeś kiedykolwiek jakiemuś wypadkowi? Nie boisz się tego, jak bardzo ryzykowny jest ten sport? Spójrzmy tylko na Kubicę…

Miałem już kilka wypadków, ale na razie nic poważnego. Najniebezpieczniejszy przydarzył mi się w Formule ADAC w wieku 16 lat. Przy prędkości 180 km/h praktycznie prostopadle uderzyłem w bandę. Wyszedłem z tego lekko poobijany, rozwaliłem kolano, uderzając nim o kokpit z karbonu, ale samochód rozbił się w drobny mak. Robię to jednak od dziecka, więc jestem po prostu przyzwyczajony do prędkości, odczuwam ją w inny sposób.

Czy potrafisz w ogóle jeździć po normalnych drogach?

Przy 100 km/h na godzinę usypiam zakółkiem, dlatego dla mnie bezpieczniej jest jechać szybciej. Z uwagi na wielokrotne ćwiczenia i lata praktyki, jestem znacznie pewniejszy od normalnego kierowcy w trakcie wyprzedzania. Umiem dostosować prędkość, z jaką jadę, do odległości, którą widzę. Na torze jeździmy na milimetry, na odległości 4 km znajduje się 35 samochodów, które trą się o siebie, wzajemnie próbują wyprzedzać, blokują. Wtedy dopiero trzeba mieć refleks.

Jak udało Ci się dość w tak młodym wieku (20 lat - red.) dojść do takiej pozycji?

Cała droga była bardzo skomplikowana. Gdybym wiedział, mając osiem, czy dziewięć lat, że to tak będzie wyglądało, to nie wiem, czy bym się zdecydował. Wyzwaniem staje się pozyskiwanie sponsorów, a kwoty drastycznie rosną z sezonu na sezon. Gdy pragnie się przeskoczyć o poziom wyżej, to trzeba zainwestować niemal trzy razy tyle środków, ile poprzednio. Cała nasza rodzina jednak zajmuje się motosportem. Mój tata się ścigał na motocyklach, więc to w jakiś sposób samoistnie przeszło na mnie. Po prostu prędkość mamywe krwi.

Od czego zaczynałeś?

Pierwszym krokiem był karting, bo w Polsce nie można od małego ścigać się na motocyklach na torze. Dla dzieciaków dostępny jest jedynie motocross, a to zupełnie coś innego. Kartingzacząłem trenować na torze WallraV Race Center w Starym Kisielinie, niedaleko Zielonej Góry. Mój tata zajął się tym obiektem właśnie po to, abym miał, gdzie trenować. Od szóstego roku życia co tydzień całe weekendy spędzałem właśnie tam. Zawdzięczam to wszystko przede wszystkim mojemu tacie, bo przecież sam nic bym nie zdziałał. Gdy miałem osiem lat, brałem udział w Mistrzostwach Polski w kartingu. Potem startowałem w Mistrzostwach Świata.

Czemu w takim razie zrezygnowałeś? Za mało adrenaliny?

Zacząłem przegrywać, jeśli chodzi o sprzęt z synami byłych zawodników Formuły 1. Każdy z nich posiadał większe zaplecze informacyjne i techniczne ode mnie. Dodatkowo zawsze należałem do zawodników wysokich, a tym samym nieuchronnie cięższych, co w kartingu odgrywa dużą rolę. Przy tak małych silnikach, każdy kilogram jest na wagę złota. Urosnąć to jeszcze można, ale zmaleć jest trudno...

Postanowiłeś się przekwalifikować?

Tak, pojechałem pierwsze testy w formule ADAC, które wypadły bardzo pozytywnie, a następnie w 2014 roku wystartowałem w zawodach w tej formule. Od tego momentu dwa lata ścigałem się w Formule 3, jeden sezon pojechałem w Mistrzostwach Świata w Porsche Supercup przy Formule 1, a w tym roku jadę pełny sezon niemieckiego Porsche Carrera Cup i gościnnie kilka rund w mistrzostwach świata przy Formule 1. W przyszłym roku planujemy wziąć udział w mistrzostwach świata, łącznie z mistrzostwami Niemiec, zatem przejechać te dwie serie razem.

Jak wygląda twój jeden dzień treningu?

Mam swojego indywidualnego trenera, byłego zawodnika kickboxingu. Drugą moją wielką pasją są właśnie sztuki walki. Od czterech lat trenuję również boks pomieszany z kickboxingiem. Uważam, że ma on wiele wspólnego z wyścigami: usprawnia refleks, koordynację ruchową, ćwiczy pracę całego górnego korpusu. Mam treningi obwodowe, umacniające mięśnie pleców. To wszystko okazuje się bardzo pomocne w szczególności w radzeniu sobie z przeciążeniami, na które cały czas są wystawieni kierowcy. Bardzo często pojawia się u nas również trening beztlenowy, w którym nie dostarczam wystarczającej ilości tlenu do organizmu, a tym samym przesuwa się moja granica wytrzymałości i poprawia kondycja. Prócz tego przed sezonem prowadzimy zawsze trening ogólnorozwojowy: crossfit, bieganie, rower.

Kto jest twoim największym autorytetem w sporcie?

Największym idolem zawsze będzie mój tata, od którego mogę czerpać niemal na każdej płaszczyźnie. Natomiast sportowiec, na którym się wzoruję, to Rafael Nadal, z uwagi na to jak walczy na korcie i oddaje serce, w każdym meczu niezależnie od wyniku. Zawsze mu bardzo kibicuję. Jeśli chodzi o kierowców, to najlepszym obecnie w stawce Formuły 1 jest Lewis Hamilton. W kartingu startowałem w jego zespole fabrycznym. Kibicowałem mu od zawsze, kiedy był jeszcze bardzo młody i pragnął zwojować świat Formuły 1. Nie mogę też zapomnieć o moim największym idolu Valentino Rossim, który będąc wielokrotnym mistrzem świata na motocyklach, stał się ikoną sportu. Żaden sportowiec na świecie nie posiada tak wielkiego fanklubu jak on. Nikt nie zjednał sobie tylu serc. To jest przykład godny naśladowania!

Zdradź na koniec, co dzieli Cię od Formuły 1?

Przede wszystkim pieniądze. Ogromnie dużo kosztuje samo przygotowanie, aby wsiąść do bolidu Formuły 1. Gdy dysponuje się budżetem, to można zacząć robić testy. Potem potrzebny jest tryb przygotowawczy, aby w tym bolidzie wystartować w zawodach. Do tego wszystkiego wymagane są ogromne nakłady finansowe. Jest jeszcze kwestia rozwoju w Formule 1. Jeśli przychodzi zawodnik, który przynosi 50 milionów w jeden sezon od sponsorów, to zespół woli jego, nawet od szybszego zawodnika, który przyniesie jedynie 10 milionów. W Formule 1 zawodnika muszą wspierać ogromne spółki, rzadko są to pieniądze prywatne. W dodatku to bardzo hermetyczna, specyficzna społeczność. Niezwykle trudno do niej wejść nawet z dużymi pieniędzmi. W Polsce swojego zawodnika mógłby wystawić przykładowo duży koncern lub spółka skarbu państwa, pojedynczy milioner mógłby mieć już jednak problemy.

Igor Waliłko (1997) – jest uważany za jednego z najlepszych polskich młodych zawodników wyścigów. Zwrócił na sobie uwagę wielu zagranicznych mediów po świetnym debiucie w Euroformule Open oraz startach w sezonie w 2017 w polskiej reprezentacji narodowej w serii Porsche Mobil 1 Supercup na torach Formuły 1. W 2018 roku bierze udział w 28. sezonie Porsche Carrera Cup Germany, najstarszej serii wyścigów samochodów marki Porsche, jako członek zespołu Raceunion Huber Racing oraz gościnnie w zawodach Porsche Supercup.

Źródło: WPROST.pl