Marieke Vervoort pochodziła z Diestu leżącego na wschodzie Belgii. To właśnie władze tego miasta przekazały w oświadczeniu cytowanym przez BBC, że 40-latka zmarła 22 października wieczorem. Kobieta, która miała na swoim koncie złoty medal igrzysk paraolimpijskich w Londynie z wyścigu na wózkach oraz srebro i brąz przywiezione z Rio de Janeiro, już w 2008 roku podpisała niezbędne dokumenty potrzebne do poddania się eutanazji.
Poczucie kontroli
Przez lata Verboort mocno angażowała się w kampanię na rzecz zabiegu zakończeniu życia, który w jej kraju jest legalny. Olimpijka w wywiadzie dla „Guardiana” przyznała, że fakt, iż posiada swoje papiery – zgodę na poddanie się eutanazji – dawał jej poczucie kontroli nad własnym życiem i nadzieję. – Gdybym nie miała tych papierów, popełniłabym samobójstwo. Gdy ludzie wyrażają wolę przeprowadzenia eutanazji, nie oznacza to, że muszą umrzeć dwa tygodnie później. Ja swoje papiery podpisałam w 2008 roku – tłumaczyła trzy lata temu.
Vertvoort opowiedziała także o postępującej chorobie, na którą cierpiała od 15 roku życia. – Co roku jest gorzej – mówiła. – Jeszcze rok temu byłam w stanie malować. Obecnie jest to niemożliwe. Widzę w 20 proc. Co będzie dalej? Jestem naprawdę przerażona – przyznała. Jak wyjaśniła, w jej przypadku możliwe jest nagłe pogorszenie się stanu zdrowia. – Teraz czuję się dobrze. Za pół godziny może się okazać, że będę strasznie cierpiała – mówiła. BBC przypomina, że Vervoort nie tylko miała problemy ze wzrokiem, ale cierpiała na ciągły ból, odczuwała drgawki oraz paraliż w nogach, przez co nie mogła spać. Podczas silniejszych ataków krzyczała z bólu i musiała przyjmować morfinę.
Czytaj też:
Zabiegał o eutanazję, kilka dni temu obronił pracę magisterską. „Wyznaczam sobie kolejne cele”
Marieke Vervoort nie żyje. Zdobywała medale na igrzyskach paraolimpijskich