Pod koniec pierwszej połowy meczu pomiędzy Danią i Finlandią na murawę niespodziewanie przewrócił się kluczowy zawodnik pierwszej z tych drużyn, Christian Eriksen. Wszyscy na boisku błyskawicznie zdali sobie sprawę z tego, że sprawa jest poważna. Zawodnik przez długi czas był reanimowany w otoczeniu swoich kolegów z drużyny. Następnie odtransportowano go do szpitala, a mecz przerwano, by dokończyć go wieczorem.
Eriksena udało się uratować. Stwierdzono, że utratę przytomności spowodowało w jego przypadku zatrzymanie akcji serca. Cytowany przez Agencję Reutera profesor kardiologii sportowej na Uniwersytecie Świętego Jerzego w Londynie Sanjay Sharma jest przekonany, że piłkarz przeżyje, ale nie powinien już wracać do sportu na tym samym poziomie.
Na samym początku lekarz zapewnił, że od 2013 roku przez cały okres spędzony w Tottenhamie Eriksen nie wykazywał odstępstw od normy. 29-latek w 2019 roku przeniósł się do Interu Mediolan, do tego momentu według Sharmy nie miał jednak żadnej jawnej wady serca. – Mogę za to ręczyć, bo sam wykonywałem te badania – podkreślał.
Lekarz Eriksena: Na Wyspach na pewno by już nie zagrał
– Dobra wiadomość jest taka, że będzie żył, ale zła, że zbliża się do końca swojej kariery. Czy zagra jeszcze jakiś profesjonalny mecz? Nie umiem tego orzec. Niemniej jednak na Wyspach na pewno by już nie zagrał. Jesteśmy bardzo zasadniczy w tym względzie. Nie owijając w bawełnę: on dziś umarł. Na kilka minut, ale umarł. Czy znajdzie się jakiś zawodowy lekarz, który pozwoli mu umrzeć jeszcze raz? Odpowiedź brzmi nie – zawyrokował.
Czytaj też:
Dlaczego Duńczycy dokończyli mecz po dramacie Eriksena? Dużego wyboru nie mieli