W eliminacjach Patryk Dobek i Mateusz Borkowski zaprezentowali się znakomicie, zajmując w nich odpowiednio trzecie i drugie miejsce w poszczególnych biegach. W półfinale konkurencja była trudniejsza, ale na pierwszym z wymienionych nie zrobiła ona żadnego wrażenia.
Dobek pokonał mnóstwo trudności
Najpierw do boju ruszył Dobek i przez długi czas biegł ostatni, tuż przy wewnętrznym krawężniku. Już po kilku metrach chciał zaatakować swoich przeciwników, lecz został przyblokowany. Dopiero w trakcie drugiego okrążenia wyprzedził kilku rywali, jednak wydawało się, że nie uda mu się dostać do pierwszej trójki, ponieważ inni zawodnicy zagradzali mu tor.
Na jego korzyść zadziałał fakt, że tuż przed końcem wyścigu paru biegaczy skupiło się na wzajemnych przepychankach. Dobek wykorzystał ten moment i pewnie poszedł po wewnętrznej, kończąc bieg na pierwszym miejscu gwarantującym awans do finału. Na metę dotarł z czasem 1:44,60. – Wszedłem do finału igrzysk olimpijskich głównie ze względu na błędy rywali – powiedział biegacz w rozmowie z reporterem TVP Sport.
Fatalna próba drugiego Polaka
Borkowski również przyjął taką taktykę, aby na początku nie forsować tempa i nie przebijać się pomiędzy przeciwnikami. Pierwsze okrążenie zakończył przedostatni, ale w późniejszym etapie wyścigu zupełnie opadł z sił, zamiast nadrabiać straty do innych biegaczy. W efekcie zakończył rywalizację na ostatnim miejscu z wynikiem 1:46,54.
Czytaj też:
Tokio 2020. Polki nie sprawiły niespodzianek. Skrzyszowska i Siciarz bez finału w biegu przez płotki