Nie ma w naszym kraju drugiej osoby, która przez ostatnie lata równie zażarcie walczyłaby o autonomię decyzyjną polskich trenerów. Probierz samozwańczo mianował się rzecznikiem wszystkich naszych szkoleniowców, piętnując każdą patologię rodzimego futbolu. Po czterech latach spędzonych w Cracovii można jednak napisać, że sam stał się uosobieniem tego, z czym zawsze walczył.
Drzewko bonsai
Cofnijmy się do 2017 roku, na konferencję prasową przed meczem Pasów z Lechem Poznań. Co to było za show! Probierz przyniósł ze sobą doniczkę wypełnioną ziemią oraz butelkę wody. Na oczach wielu dziennikarzy zasiał nasiona, po chwili podlał i odczekał chwilę. – Nic nie rośnie! – rzucił nagle.
To miała być metafora dotycząca tego, jak w Polsce traktuje się trenerów: że wymagamy od nich cudów, wyników na już, a nie rozumiemy specyfiki ich pracy. – Musimy być cierpliwi, aby pojawiły się efekty – tłumaczył trener.
Z pracą szkoleniowców rzeczywiście jest jak z roślinami. Zwłaszcza tymi, o które należy dbać latami, aby zobaczyć ich najpiękniejsze oblicze. Jak drzewko bonsai. Później bynajmniej praca się nie kończy, nie można spocząć na laurach. Trzeba jeszcze odpowiednio przycinać gałęzie, pielęgnować liście, odżywiać roślinę we właściwy sposób. Jakkolwiek spojrzeć, Probierz użył trafnej przenośni.
Pełnia władzy dla trenera
W Cracovii Probierz dostał wszystko to, o co latami apelował i (jak sam twierdzi) przez co „robił z siebie debila”. Profesor Janusz Filipiak, właściciel gigantycznej firmy Comarch, ale też krakowskiego klubu, obdarzył go takim poziomem zaufania, o jakim marzyć mogą trenerzy nie tylko w naszym kraju, lecz w ogóle w Europie lub na świecie.
Nie było takiego aspektu funkcjonowania Pasów, na który Probierz nie miałby wpływu. Trudno zresztą o lepsze podkreślenie tej władzy, jak fakt, iż w 2020 roku Filipiak mianował trenera wiceprezesem do spraw sportowych.
To nie była pudrowana gadka. Bohater tego tekstu rzeczywiście decydował o wszystkim. Członkowie sztabu szkoleniowego? Owszem, ale tylko tacy, których sam sobie wybrał. Transfery? Probierz był jednoosobowym komitetem decydującym o tym, kogo pozyskać, a kogo sprzedać. Skauting? W tej kwestii najbardziej wymowna historia to ta, kiedy osobiście pojechał do Brazylii na dłuższy czas, by sprowadzić z niej dwóch graczy (inna sprawa to to, że Cracovii zupełnie się nie przydali).
Konflikty w szatni? Przełożeni zawsze stawali murem za Probierzem i to Gol, Hernandez oraz Covilo musieli pakować manatki. Ba, ponoć trener nadzorował nawet prace budowlane dotyczące ośrodka treningowego w Rącznej.