Michał Probierz zaliczył jedną z najkrótszych trenerskich przygód w historii Ekstraklasy. Szkoleniowcem Termaliki Bruk-Bet Nieciecza był zaledwie przez dwa dni, po czym zdecydował się na rozwiązanie kontraktu. Choć początkowo zebrał za ten ruch sporo krytyki, po poznaniu kulis tej historii można jednak zrozumieć postawę szkoleniowca.
Michał Probierz nie czekał na posadę selekcjonera
Bynajmniej nie chodziło o to, że zaraz po podpisaniu umowy z zespołem z gminy Żabno do Probierza zadzwonił Cezary Kulesza i zapragnął mianować go następcą Paulo Sousy. Wcześniej mówiło się bowiem, że trener ten znalazł się w gronie kandydatów na selekcjonera Biało-Czerwonych – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż szkoleniowiec oraz obecny prezes PZPN znają się doskonale z czasów pracy w Jagiellonii Białystok. Podpisanie umowy z Termalicą przez Probierza poniekąd ucięło te spekulacje i dziś nie wydaje się, aby szkoleniowiec ten był (ponownie?) rozpatrywany do roli potencjalnego sukcesora Sousy.
Decyzja trenera o rychłym rozstaniu z niecieczanami ma zupełnie inne podłoże. Źródła tej przedziwnej historii należy upatrywać między innymi w… Charakterze samego Probierza.