W ostatnim czasie o piłce ręcznej jest głośno, ale raczej w negatywnym kontekście. Jeśli chodzi o kluby, to gigant – Industria Kielce miała ogromne problemy finansowe i wystąpiła z prośbą o pomoc do władz miasta. Zespół, który ma problemy ze znalezieniem sponsorów, poprosił o… 7,5 mln złotych. Na szczęście braki finansowe nie przekładają się na grę szczypiornistów i kielczanie walczą w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. W przypadku reprezentacji Polski nie ma sukcesów i w związku z tym zainteresowania. Na mistrzostwach Europy 2020 w Austrii, Norwegii i Szwecji Polacy zajęli 21. miejsce. Podczas mistrzostw świata w Chorwacji byliśmy na 13 miejscu, a na Euro 2022 na Węgrzech i Słowacji w 2022 roku na 12. lokacie.
Piłka ręczna w Polsce potrzebuje gruntownej przebudowy
To, co się dzieje w polskiej piłce ręcznej, nie podoba się naszym byłym szczypiornistom, którzy zdobyli dwa, a niektórzy trzy medale mistrzostw świata. „Orły Wenty” – bo tak określani są nasi byli szczypiorniści, wzięli udział w konferencji prasowej nt. stanu polskiej piłki ręcznej. Na sali można było zobaczyć m.in. Adama Wiśniewskiego, Michała i Bartka Jureckich, Bartłomieja Jaszkę, Marcina Wicharego, Mariusza Jurasika, Rafała Kuptela i Patryka Kuchczyńskiego. Czynny udział w tym wydarzeniu brali Sławomir Szmal, Karol Bielecki, Damian Wleklak, Grzegorz Tkaczyk oraz Artur Siódmiak, zwany „Królem Arturem” za bramkę z Norwegią w ćwierćfinale mistrzostw świata 2009. Chyba każdy kibic w Polsce pamięta tę dramaturgię i komentarz Macieja Starowicza z TVP Sport. „Tracą piłkę! Atak! Pusta bramka! Gol, gol! 31 do 30 dla Polski! Wygrywamy i my jesteśmy w półfinale!” – relacjonował. Po tych czasach pozostało tylko to piękne wspomnienie, które zostanie w naszej pamięci na zawsze.
Niestety aktualnie nasza obecna kadra nie święci takich triumfów, a żeby być precyzyjnym... nie osiąga w ogóle sukcesów. Czasy „Orłów Wenty” są przeszłością, a po niej nie ma żadnej spuścizny. Słynny szkoleniowiec i były piłkarz FC Barcelony prowadził drużynę w latach 2004 – 2012. Za jego czasów zdobyliśmy srebrny medal mistrzostw świata 2007 i brąz dwa lata później. Jedynym promyczkiem nadziei w tej całej sytuacji mógł być rok 2015, kiedy znów stanęliśmy na najniższym stopniu podium MŚ, ale w składzie biało-czerwonych wciąż byli m.in. Szmal, Bielecki, czy bracia Jureccy.
Kiedy wszystkie „Orły Wenty” zakończyły karierę, doszło do swego rodzaju załamania, czego nie ukrywali obecni na konferencji prasowej zawodnicy. – Okres po naszych sukcesach został zaprzepaszczony, federacja nie zdołała tego wykorzystać, jak przy „Małyszomanii”. Siatkówka jest wzorem do naśladowania, bo w mniej więcej tym samym czasie zdobywaliśmy medale mistrzostw – powiedział Damian Wleklak. Wtórował mu inny wybitny reprezentant – Karol Bielecki.
– Trudno jest być kibicem, jak nie ma sukcesów. Mieliśmy fajny zaczyn 2005 – 2015. Coś kiełkowało, ale wyszła wielka klapa i wszystko zostało zaprzepaszczone. Upadliśmy na samo dno i jesteśmy w gorszym miejscu niż w 2005 roku. Jeśli niczego nie zmienimy, to dalej będziemy żyć przeszłością – podkreślił.
– Dziś jesteśmy na takim etapie, że budowę trzeba zaczynać od zera. Wiele klubów powstało po naszych sukcesach, a z upływem czasu jest ich coraz mniej, jak też zawodników – mówił też Wleklak.
„Orły Wenty”: Sławomir Szmal jest najlepszą osobą do reformy
Zdaniem „Orłów Wenty” jedynym ratunkiem w tej sytuacji jest zmiana. – Trzeba przewietrzyć szatnie, a jest nią jest ZPRP – podkreślił Grzegorz Tkaczyk. Zdaniem byłych szczypiornistów i samego Bogdana Wenty najlepszą osobą do przeprowadzenia tych zmian będzie Sławomir Szmal – wybitny bramkarz i wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce ds. szkolenia.
Podczas konferencji prasowej Sławomir Szmal zgłosił swoją kandydaturę na prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce w nadchodzących wyborach. – Do tej roli przygotowuję się od wielu lat. Najpierw jako zawodnik, kiedy to grając w jednych z najlepszych zespołów świata, obserwowałem, jak wygląda organizacja profesjonalnego klubu, jego zaplecze oraz widowiska sportowe. Później doświadczenie zbierałem jako Wiceprezes ZPRP ds. szkolenia oraz dyrektor sportowy SMS ZPRP Kielce – oświadczył.
– Piłka ręczna to całe moje życie. Dużo od niej otrzymałem, chciałbym teraz jej oddać – zapewnił.
Sławomir Szmal przyznał na spotkaniu z dziennikarzami, że ma plan, by przywrócić piłce ręcznej dawny blask, ale nie będzie działał sam. – Oczywiście, sam nie odmienię jej oblicza, ale wraz z profesjonalnymi, doświadczonymi i pełnymi zapału współpracownikami jestem przekonany, że możemy zrobić wiele dobrego dla piłki ręcznej – podkreślił.
W czasie kariery polscy szczypiorniści zawsze mogli polegać na „Kasie”, który strzegł bramki reprezentacji Polski. Legendarny bramkarz swoimi kapitalnymi interwencjami wielokrotnie ratował zespół przed stratą gola. Teraz to Sławomir Szmal potrzebuje pomocy swoich kolegów i trenera – Bogdana Wenty. Zapowiedzieli oni, że wspierają Sławomira Szmala i chcą razem z nim przeprowadzić zmiany w polskiej piłce ręcznej.
– Sytuacja wygląda bardzo źle i zebraliśmy się, żeby wesprzeć Sławomira Szmala, by piłka ręczna w Polsce się rozwijała. Jesteśmy grupą ludzi, która kiedyś razem grała, a teraz zbiera się, by coś zbudować – powiedział Karol Bielecki.
– Będziemy pomagać Sławkowi, ja w niego wierze. Przyszedł czas na zmiany – zapewnił Grzegorz Tkaczyk.
Gdzie został popełniony błąd i czy uda się nadgonić stracony czas?
Czy ten stracony czas da się w ogóle nadgonić? O to „Wprost” zapytał m.in. Artura Siódmiaka. – Oczywiście, upowszechniając sport i przygotowując plan na rozwój dzieci i młodzieży. To jest baza do wszystkich reprezentacji seniorskich. Jest dużo pracy do wykonania, ale uważam, że przy współpracy z np. ministerstwem sportu da się to zrobić. Ja od ponad 10 lat działam, jeśli chodzi o popularyzację tego sportu, więc mam ogromne doświadczenie – powiedział.
– Przez dekadę praktycznie nie wykonywało się tej pracy u podstaw i szkolenia młodzieży. O piłce ręcznej mówiło się od imprezy do imprezy, od medalu do medalu. Nie wykonywało się nic. Byliśmy trochę zaślepieni tym sukcesem i to nas – jako dyscyplinę sportu – zgubiło – kontynuował.
– Większość z nas („Orłów Wenty” – przyp. red.) została przy piłce ręcznej, więc swoimi osobami chcemy zapewnić wiarygodność i wspomóc Sławka. Nie tylko słowem, ale i czynem – zaznaczył.
Tego samego zdania, co Artur Siódmiak jest kandydat na prezesa ZPRP, który na pytanie, gdzie został popełniony błąd, odparł: „Przede wszystkim w promocji dyscypliny”. Sławomir Szmal zapewnił w rozmowie z „Wprost”, że jeśli zostanie wybrany nowym szefem związku, to zacznie właśnie od tego i... od szkoleń dla trenerów. – Musimy też skupić się na programach, które już mamy i je rozwinąć, żebyśmy więcej z nich wyciągali – podkreślił.
– Pieniądz jest bardzo ważny w sporcie, bo chcąc wykonywać wiele działań, trzeba mieć finansowanie. Związek musi je znaleźć i możemy wykorzystać różne formy do pozyskania środków zewnętrznych – kontynuował.
Sławomir Szmal na razie nie ma kontrkandydata, ale to nie znaczy, że wygra
Wszyscy zdają sobie również sprawę, że bez sukcesów nie da się zachęcić kibiców do oglądania. – Zainteresowanie jest wprost proporcjonalne do sukcesu. Jeśli są one mniejsze, osób chcących uprawiać ten sport, również jest mniej – mówi „Wprost” Artur Siódmiak i dodaje jeszcze jedną ważną rzecz:
– Warto wspomnieć, że z podstawy programowej wypadła piłka ręczna, co bardzo mnie martwi. Chcielibyśmy, żeby obecne władze zwróciły na to uwagę i ta dyscyplina wróciła. To oczywiście zwiększy możliwości zachęcenia do tego sportu, oprócz sukcesów – podkreślił.
W polskiej piłce ręcznej potrzeba zmian, to nie ulega wątpliwości. Czy tę dyscyplinę sportu uda się przywrócić do łask? Będzie to bardzo trudne, co podkreślali wszyscy byli szczypiorniści. Podjęcia rękawicy – jak to się mówi w żargonie bokserskim – nie obawia się Sławomir Szmal, który zapowiedział start w wyborach na prezesa ZPRP. Czy przy wsparciu kolegów z kadry uda mu się wygrać wybory? Tego przekonamy się 26 października 2024 roku, bo wtedy odbędą się wybory na szefa federacji podczas Walnego Zgromadzenia Wyborczego ZPRP. Na razie Sławomir Szmal nie ma żadnego kontrkandydata, ale to nie znaczy, że zatriumfuje. Legendarnego bramkarza musi poprzeć Walne Zgromadzenie, w którym swoich delegatów mają kluby Orlen Superligi kobiet i mężczyzn (9 + 14), wojewódzkie związki (16) oraz kluby niższych lig (39).
Czytaj też:
Wielka impreza zagości w Polsce. Wspaniała wiadomość dla kibicówCzytaj też:
Dramat reprezentanta Polski. Koszmarnie to wyglądało