Zaskoczeni sukcesem
Śledztwo prowadzone było w sprawie nieprawidłowości w prowadzeniu spraw majątkowych PZN w latach 1998-2005 i dotyczyło obrotu prawami reklamowymi, tj. zawierania, wykonywania i rozwiązywania umów m.in. z firmami byłego austriackiego skoczka Ediego Federera. W listopadzie 2005 r. prokuratura postawiła ówczesnemu prezesowi PZN Pawłowi W. zarzuty działania na szkodę związku oraz wspólnie z pośrednikiem Piotrem M. zarzut oszustwa. Zarzuty dotyczyły m.in. tego, że Paweł W. nie wyegzekwował dla PZN 408 tys. zł od komitetu organizacyjnego Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem w 2002 r., narażając PZN na wysoką stratę. Także tego, że pośrednik Piotr M. przy podpisywaniu umowy sponsorskiej pomiędzy PZN i Lotosem wziął za to aż 600 tys. zł.
Prokuratura w toku śledztwa badała tysiące dokumentów, korzystała z pomocy prawnej w Austrii i Niemczech oraz opinii biegłych, m.in. z zakresu marketingu sportowego i reklamy. Jak ustaliła na tej podstawie, wartość marketingowa PZN pod koniec lat 90. XX wieku była bliska zeru. Związek nie dysponował funduszami ani transportem na zawody, Adam Małysz wyjeżdżał prywatnym samochodem działacza dzięki składkom innych działaczy na benzynę, a trener Pavel Mikeska pracował bez pensji. Nie było żadnego sponsora, dopiero nakłoniony przez Mikeskę b. austriacki skoczek Eddi Federer podpisał ryzykowną dla siebie umowę sponsorską.
Sukces, który wkrótce przyszedł w ślad za osiągnięciami sportowymi Adama Małysza, ściągnął innych sponsorów. PZN nie był jednak na taką sytuację przygotowany technicznie ani organizacyjnie. Natomiast sponsor, zdaniem biegłego ds. marketingu sportowego, odbierał zyski ze swoich inwestycji.
Korzyści, których mogło nie być
Prokuratura stwierdziła, że działacze usiłowali renegocjować umowy z Federerem, nie mogli ich jednak zerwać wobec stanowiska samego Małysza, który podkreślał publicznie, że nie widzi możliwości zerwania współpracy z Federerem. W wyniku renegocjacji odzyskali jednak cześć powierzchni reklamowej, dzięki czemu mogli zawrzeć korzystną umowę z Pocztą Polską ("Leć z Adamem Małyszem").
W przypadku umowy sponsorskiej z Lotosem, biegły ds. reklamy z UJ stwierdził, że rynek reklamowy w sporcie jest osobnym segmentem rynku, na którym muszą działać wyspecjalizowane firmy, a prowizja jest standardowo przyjęta. Według biegłego, istnieje nawet prawdopodobieństwo, że PZN samodzielnie w ogóle nie uzyskałby reklamodawcy. W tym aspekcie – uznała prokuratura - trudno w ogóle mówić, że doszło do szkody, jeżeli jest ona określana jako "szkoda w utraconych korzyściach", skoro takich korzyści w ogóle mogłoby nie być.
Prokuratura pochwala "małyszomanię"
Prokuratura wzięła także pod uwagę fakt, że związki sportowe są stowarzyszeniami kultury fizycznej i ich nadrzędnym celem jest promowanie sportu, szkolenie młodzieży i sukces sportowy, a nie osiąganie jak największych zysków gospodarczych. W ocenie prokuratury działacze słusznie zdecydowali się na dobro Małysza i utrzymanie społecznego zjawiska "małyszomanii", nie zrywając umów.
W grudniu ubiegłego roku prokuratura przesłuchała także obecnego prezesa PZN Apoloniusza Tajnera. Z przedstawionej przez niego relacji wynikało, że obecnie PZN działa modelowo, będąc wzorem dla innych związków sportowych w rozwiązywaniu trudnych spraw. Posiada niewątpliwe sukcesy sportowe – dzięki Justynie Kowalczyk i następcom Adama Małysza – oraz w płaszczyźnie organizacyjnej. Dysponuje m.in. 21 nowoczesnymi busami do obsługi zawodników, 8 samochodami osobowymi, posiada własną siedzibę, a śledztwo i liczne kontrole wykazały prawidłowy obieg dokumentów. Obecnie obsługą prawną PZN zajmuje się profesjonalna kancelaria. - Również te okoliczności brała pod uwagę prokuratura, podejmując decyzję o umorzeniu - podkreślił prok. Kosmaty. Dodał, że nie każde zachowanie, zwłaszcza w obrocie gospodarczym, które jest chybione lub niezrealizowane jest przestępstwem karnym.
ja, PAP