Komunikacyjna rzeczywistość podczas 17-dniowej rywalizacji olimpijczyków nie rysuje się już jednak tak różowo. Na potencjalne zagrożenie w postaci fali wniosków niezadowolonych pasażerów o zwrot pieniędzy za bilety czy karty miejskie w sytuacji niewłaściwego funkcjonowania środków transportu zarząd TfL odpowiedział wprowadzeniem aneksu do regulaminu podróżnych, który zwalnia miejską firmę od odpowiedzialności za możliwe opóźnienia i przestoje. Pierwsze plakaty informujące o znowelizowanych przepisach pojawiły się w tym tygodniu na najbardziej uczęszczanych stacjach przesiadkowych: King's Cross, Victoria, Holborn, Bank czy London Bridge, które - jak wynika z prognoz ekspertów od transportu - mogą być "wyjątkowo zajęte".
Według dziennikarzy "Evening Standard" w ubiegłym roku Transport of London musiał zapłacić ponad milion funtów w ramach refundacji biletów z tytułu spóźnień przekraczających 15 minut wobec oficjalnego rozkładu jazdy. Do jego biur wpłynęło wówczas 412 713 wniosków od niezadowolonych pasażerów.
Problem nadmiaru podróżujących oblegających stacje, perony i wagoniki metra może też mieć o wiele poważniejsze konsekwencje. Sporo osób może np. nie dotrzeć na czas udając się na Heathrow, jedno z najbardziej zatłoczonych lotnisk świata. Z centrum miasta łączy je granatowa Picadilly Line, jednak ona będzie w czasie igrzysk szczególnie oblegana. Osoby poszkodowane w ten sposób nie mogą liczyć na zwrot pieniędzy za niewykorzystane - nie z ich winy - bilety lotnicze. Te kwestie, czyli zwolnienie od odpowiedzialności cywilnej TfL, reguluje bowiem specjalna "ustawa olimpijska", przyjęta przez brytyjski parlament kilka lat temu.
PAP, arb