Londynowi grozi olimpijski paraliż? Zarząd londyńskiego metra umywa ręce

Londynowi grozi olimpijski paraliż? Zarząd londyńskiego metra umywa ręce

Dodano:   /  Zmieniono: 
17 dni olimpiady może być dla londyńczyków prawdziwym komunikacyjnym koszmarem 
Brytyjskie media z każdym dniem coraz bardziej obawiają się chaosu komunikacyjnego podczas igrzysk olimpijskich. Spokój zachowuje natomiast zarząd Transport of London, który nie zamierza ponosić finansowej odpowiedzialności za spóźnienia pociągów Tube.
Bez gęstej siatki kilkunastu linii metra przecinających się w wielu miejscach sprawne podróżowanie po stolicy byłoby niemożliwe. Mimo to w godzinach szczytu w dni robocze kilkuminutowe opóźnienia są praktycznie normą, choć zazwyczaj z mikrofonów na zatłoczonych peronach można usłyszeć wówczas powtarzany do znudzenia komunikat: "Informujemy, że serwis na wszystkich odcinkach Tube przebiega bez zakłóceń". "Złe wieści" docierają do pasażerów tylko wtedy, gdy faktycznie dojdzie do awarii jakiegoś składu czy innych nieoczekiwanych zdarzeń zakłócających podróżowanie podziemnymi tunelami.

Komunikacyjna rzeczywistość podczas 17-dniowej rywalizacji olimpijczyków nie rysuje się już jednak tak różowo. Na potencjalne zagrożenie w postaci fali wniosków niezadowolonych pasażerów o zwrot pieniędzy za bilety czy karty miejskie w sytuacji niewłaściwego funkcjonowania środków transportu zarząd TfL odpowiedział wprowadzeniem aneksu do regulaminu podróżnych, który zwalnia miejską firmę od odpowiedzialności za możliwe opóźnienia i przestoje. Pierwsze plakaty informujące o znowelizowanych przepisach pojawiły się w tym tygodniu na najbardziej uczęszczanych stacjach przesiadkowych: King's Cross, Victoria, Holborn, Bank czy London Bridge, które - jak wynika z prognoz ekspertów od transportu - mogą być "wyjątkowo zajęte".

Według dziennikarzy "Evening Standard" w ubiegłym roku Transport of London musiał zapłacić ponad milion funtów w ramach refundacji biletów z tytułu spóźnień przekraczających 15 minut wobec oficjalnego rozkładu jazdy. Do jego biur wpłynęło wówczas 412 713 wniosków od niezadowolonych pasażerów.

Problem nadmiaru podróżujących oblegających stacje, perony i wagoniki metra może też mieć o wiele poważniejsze konsekwencje. Sporo osób może np. nie dotrzeć na czas udając się na Heathrow, jedno z najbardziej zatłoczonych lotnisk świata. Z centrum miasta łączy je granatowa Picadilly Line, jednak ona będzie w czasie igrzysk szczególnie oblegana. Osoby poszkodowane w ten sposób nie mogą liczyć na zwrot pieniędzy za niewykorzystane - nie z ich winy - bilety lotnicze. Te kwestie, czyli zwolnienie od odpowiedzialności cywilnej TfL, reguluje bowiem specjalna "ustawa olimpijska", przyjęta przez brytyjski parlament kilka lat temu.

PAP, arb