Podopieczni trenera Andrei Anastasiego przegrali w poniedziałek z Australijczykami 1:3 i stracili szanse na pierwsze miejsce w grupie A turnieju olimpijskiego. O tym, z kim zagrają w ćwierćfinale - zdecyduje losowanie.
- Nie ma jednej przyczyny tego, co się stało. Siatkarze pokazali, że nie radzą sobie w trudnych sytuacjach. Do tego doszła ogólna apatia, brak koncentracji i złości sportowej. Zabrakło też chyba chłodnej oceny umiejętności i możliwości przeciwnika - powiedział Bosek.
Jego zdaniem biało-czerwoni w pewnym momencie... poddali się. - Rywale bronili wszystkie ataki, a naszym nie wystarczyło siły, aby stawić im czoła i wyglądali na zrezygnowanych. To niezdrowy symptom - dodał.
Mistrz świata z 1974 roku zaznaczył, że w całym meczu nie funkcjonował blok. - Polacy w tym elemencie nie istnieli, ale podkreślam, że jest to też kwestia słabej zagrywki - zauważył. Pytany o zmiany, które przeprowadził włoszki szkoleniowiec Polaków, ocenił, że z najlepszej strony pokazał się Jakub Jarosz.
- Tylko co z tego skoro zespół na to w ogóle nie zareagował. A jeśli całemu zespołowi nie idzie, to nie ma o czym mówić - podkreślił Bosek. Jego zdaniem, nie ma znaczenia, z kim Polacy zagrają w ćwierćfinale.
- To ma znaczenie drugorzędne. Teraz trzeba zapomnieć o wszystkim, zrelaksować się i nie stwarzać jeszcze większego ciśnienia. Siatkarze muszą skoncentrować się tylko na zbliżającym się meczu. Wierzę, że tym razem zagrają lepiej, "na poważnie", bo tego, co w poniedziałek oglądaliśmy nie można już nazwać drobnym wypadkiem przy pracy - podsumował Bosek.mp, pap