- Tytuł mistrza olimpijskiego nic nie zmieni. Wracam do restauracji prowadzonej przez rodziców, wszak jest letni sezon. Nadal będę zakładał fartuch i zarabiał jako kelner. Mój medal zawiśnie w gablocie w miejscu pracy. Ale na razie nie mogę uwierzyć, że tyle osób mnie wita - powiedział Cernogoraz po przylocie do Chorwacji. Na lotnisku czekali na niego najbliżsi, w tym żona z dziećmi i przyjaciele oraz 200-osobowa grupa kibiców. Od krajowej federacji dostał w prezencie tort.
Na co dzień Cernogoraz trenuje w Velikiej Goricy. - Zajęcia mam od godz. 9 do 13, a potem od 15 do 18. Wieczorami idę popracować u mamy i taty. I tak od 12 lat - stwierdził chorwacki sportowiec. - Dobrze, że mam pracę, to stać mnie na strzelbę, która kosztuje 9000 kun (5,4 tys. złotych) oraz amunicję. Odkąd zająłem się tym sportem, zawsze śniłem o olimpiadzie. A może teraz dostanę posadę w policji. Miałbym zapewnioną godną przyszłość - dodał.
PAP, arb