Po zimowych wzmocnieniach stołeczną Legię zaczęto nazywać FC Hollywood. - Jak ktoś ma ochotę, to niech sobie nas nazywa jak chce. Ci, co tak mówią, zazdroszczą nam albo chcą rzucać nam kłody pod nogi - ripostuje w rozmowie z "Super Expressem" napastnik Legii Warszawa, Marek Saganowski.
Brakuje mi jeszcze trochę zgrania z kolegami z drużyny. W sparingach nie strzelałem za dużo goli, ale jestem na tyle doświadczony, że zdawałem sobie sprawę, że dopiero z meczów o stawkę będę rozliczany. Nie piję tutaj do nikogo, ale są piłkarze, którzy błyszczą w sparingach, gdy nie ma presji - mówi o swoim przygotowaniu do sezonu Saganowski. Napastnik przyznaje, że w Legii jest duża konkurencja, a trener ma różne wizje i czasami trzeba czekać na swoją szansę.
Reprezentant Polski docenia "edukacyjny" walor porażki z Koroną w Kielcach. - Taki prztyczek w nos na pewno nam się przyda. Lepiej dostać go na początku wiosennej rundy niż na końcu, bo im później, tym bardziej boli.
pr, "Super Express"
Reprezentant Polski docenia "edukacyjny" walor porażki z Koroną w Kielcach. - Taki prztyczek w nos na pewno nam się przyda. Lepiej dostać go na początku wiosennej rundy niż na końcu, bo im później, tym bardziej boli.
pr, "Super Express"