Nadchodzi rewolucja w Formule 1. Jest nieoficjalne poparcie kierowców i ekip

Nadchodzi rewolucja w Formule 1. Jest nieoficjalne poparcie kierowców i ekip

Bolid Lewisa Hamiltona
Bolid Lewisa Hamiltona Źródło:PAP/EPA / Andre Pichette
Według najnowszych doniesień w Formule 1 już niebawem może dojść do rewolucji. Wszystko za sprawą tego, że nowym dostawcą opon dla bolidów ma zostać firma Bridgestone. Poszczególne ekipy wyraziły poparcie dla tej decyzji.

Już niebawem w Formule 1 ma dojść do niezwykle ważnej zmiany. Najnowsze medialne spekulacje sugerują, że do królowej motosportu powinna powrócić znana firma odpowiedzialna za dostarczanie opon. Chodzi o przedsiębiorstwo Bridgestone, o którym bardzo korzystnie wyrażają się największe gwiazdy. W artykule opublikowanym przez BBC dowiadujemy się, iż niektóre ekipy dały już zielone światło na tę roszadę.

Bridgestone ma zostać nowym dostawcą opon Formuły 1

Wszystko rozstrzygnie się jeszcze zanim końca dobiegnie obecny kontrakt Formuły 1 z włoską firmą Pirelli. Umowa z nią wygasa po sezonie 2024 i jest spora szansa, że nie zostanie przedłużona. Ma to związek między innymi z faktem, iż niektórzy zawodnicy są wyraźnie sfrustrowani jakością ogumienia dostarczanego przez producenta z Italii. Jedną z jego wad jest bardzo szybkie przegrzewanie się go podczas jazdy na limicie czy w trakcie wyprzedzania.

W związku z tym sami kierowcy z dużą nadzieją patrzą na potencjalną zmianą. Według BBC pozytywne opinie na temat opon Bridgestone wyrazili już takie gwiazdy jak Lewis Hamilton czy Fernando Alonso – chociaż oczywiście nieoficjalnie, głównie w prywatnych rozmowach. Oni oraz Nico Hulkenberg mogą jednak pamiętać czasy, gdy firma ta była wyłącznym dostawcą ogumienia dla F1 w latach 2007-2010. Na bazie dobrych wspomnień kibicują więc tej zmianie.

Wątpliwości co do Bridgestone też jednak są. W dawnych czasach bolidy były bowiem znacznie lżejsze (bo zezwalano na tankowanie ich w trakcie wyścigów), a do tego same pojazdy miały mniejsze rozmiary. To wszystko znacznie zmieniało pracę opon i tym razem trzeba będzie je dostosować w nieco inny sposób. Dodatkowo, biorąc pod uwagę termin (18 miesięcy), japoński producent będzie miał stosunkowo mało czasu na przeprowadzenie testów i zaangażowanie do nich kierowców.

Czytaj też:
Max Verstappen zrobił to w imponującym stylu. Klasyfikacja generalna Formuły 1 po GP Hiszpanii
Czytaj też:
Marc Surer dla „Wprost”: W historii Roberta Kubicy dostrzegam siebie. Wypadki wiele nas nauczyły

Źródło: BBC