Kilka tygodni temu, podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Eugene, miejsce miała afera, która odbiła się szerokim echem w polskich mediach. Anna Kiełbasińska odmówiła startu w sztafecie mieszanej 4x400 metrów. Zawodniczka informowała, iż miała biec tylko w finale, omijając eliminacje. Tak obiecywał jej trener kadry Aleksander Matusiński. Decyzja 32-latki nie spodobała się pozostałym lekkoatletom, którzy mieli być z nią w drużynie.
Na szczęście konflikt w kadrze został szybko i sprawnie zażegnany i w trakcie mistrzostw Europy nie było już po nim zbytnio śladu. Anna Kiełbasińska była częścią sztafety 4x400 metrów, która w Monachium wywalczyła srebrny medal. Po swoim starcie biegaczki potwierdziły, że temat został dla nich zamknięty.
Anna Kiełbasińska o aferze z mistrzostw świata. Jakie ma relacje z trenerem?
Warszawianka postanowiła jednak jeszcze raz odnieść się do tego tematu. Lekkoatletka była bowiem gościem programu Sport.pl LIVE, w którym na wstępie przyznała, że starała się nie śledzić wszystkich medialnych doniesień dotyczących jej osoby. Jej zdaniem było tego zdecydowanie za dużo i gdyby nie potrafiła się od tego odciąć, mogłoby to się źle skończyć. – Trzeba było skupić się na tym, co było do zrobienia, a czytanie wszystkiego byłoby najgorszym z możliwych rozwiązań, dlatego starałam się tego unikać – powiedziała.
Po chwili dodała. – To była bardzo nieprzyjemna sytuacja. Nie tylko dla mnie samej. Media trochę za bardzo to rozbuchały. Za bardzo dostało się nam wszystkim w porównaniu do tego, jakie to było dla nas – stwierdziła.
32-latka została także zapytana, czy czuje się „Aniołkiem Matusińskiego”. Tak zwykło się określać kobiecą sztafetę 4x400 metrów. Zawodniczka zaskoczyła, odpowiadając, że bardziej czuje się aniołkiem Meuwly'ego i Skrzeszowskiego, czyli trenerów, którzy pracują z nią przez cały rok. To oni tak naprawdę wykonują praktycznie całą tzw. czarną robotę.
Nie zabrakło też pytania o relacje z Aleksandrem Matusińskim. Biegaczka musiała chwilę się zastanowić. Jej odpowiedź była przemyślana, wyważona. Według niej to relacja „czysto zawodowa”.
Czytaj też:
Zaskakująca i bardzo ryzykowna decyzja trenera polskiej sztafety. Poznaliśmy kulisy