Mecz Young Boys Berno – Manchester United był jednym z dwóch, które rozpoczynały Ligę Mistrzów w sezonie 2021/22. Wydawać by się mogło, że goście nie będą mieli większych kłopotów z pokonaniem ekipy ze Szwajcarii, ale ta zupełnie nie przestraszyła się teoretycznie mocniejszego rywala.
Piękna asysta i czerwona kartka
To gospodarze lepiej rozpoczęli mecz – od dwóch groźnych akcji Elii – ale nie minął kwadrans i to Czerwone Diabły prowadziły jeden do zera. Takich sytuacji Cristiano Ronaldo nie zwykł marnować i tym razem również pokonał bramkarza. Portugalczyk wykorzystał dośrodkowanie od Fernandesa w stylu Quaresmy i w zasadzie tylko dołożył nogę. Miał też trochę szczęścia, ponieważ bramkarz interweniował fatalnie, puszczając strzał pod sobą.
Zamiast pójść za ciosem, podopieczni Ole Gunnara Solskjaera sami sobie sprawili ogromny problemy. Wan-Bissaka otrzymał bowiem czerwoną kartkę za brutalny faul na Martinsie (trafił go w kostkę). Piłkarzowi Young Boys nic się nie stało, ale obrońca w pełni zasłużył na tę karę. Niedługo potem gospodarze byli bliscy wyrównania, ale po dośrodkowaniu Garcii, Fassnacht uderzył minimalnie niecelnie, choć nikt go nie krył.
Gospodarze nie złożyli broni
Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy wydawało się, że Manchester podwyższy prowadzenie. Ronaldo wygrał fizyczną walkę o pozycję, wyszedł sam na sam, ale nie zdołał nawet oddać strzału. Camarze udało się go dogonić i przepchnąć, odbierając futbolówkę. Portugalczyk upadł na murawę, ale o faulu nie było mowy.
To był jednak tylko jeden przebłysk Czerwonych Diabłów, bo cały czas to Young Boys mieli inicjatywę. W końcu dopięli swego – była 66. minuta, kiedy piłkę na prawym skrzydle dostał Elia i dośrodkował do Ngamaleu, który pokonał De Geę. W tej sytuacji fatalnie zachowali się stoperzy drużyny gości. Maguire minął się z piłką, a Varane nie upilnował strzelca gola. Do samego końca to drużyna Davida Wagnera przeważała i w 94. minucie strzeliła zwycięskiego gola – źle do bramkarza podawał Lingard, a Siebatcheu dopadł do piłki i ustalił wynik starcia na 2:1.
Czytaj też:
Michniewicz zdradził cel Legii na Ligę Europy. „To najbardziej realne”