Bayern Monachium przed rewanżem na własnym stadionie miał utrudnione zadanie, ponieważ pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów zakończył się wygraną Villarreal 1:0. Wydawało się jednak, że mistrzowie Niemiec przed własną publicznością nie powinni mieć problemów z odrobieniem strat, szczególnie że byli faworytami całego dwumeczu.
Liga Mistrzów. Bramka Lewandowskiego nie wystarczyła
Wprawdzie na początku drugiej połowy wynik spotkania otworzył Robert Lewandowski, który doprowadził do wyrównania stanu dwumeczu, ale tuż przed końcem regulaminowego czasu gry trafieniem odpowiedział Samuel Chukwueze. Wynik 1:1 premiował podopiecznych Unaia Emery'ego, którzy tym samym zameldowali się w półfinale rozgrywek.
Rozczarowania takim obrotem spraw nie krył Julian Nagelsmann, który przy okazji wskazał zaskakującą przyczynę odpadnięcia jego drużyny z Ligi Mistrzów. Według szkoleniowca mistrzów Niemiec kluczowy był pierwszy mecz. Jest to o tyle zaskakujące, że Villarreal wygrało na własnym stadionie „tylko” 1:0, chociaż gdyby nie rażąca nieskuteczność w ataku, Bawarczycy mogliby stracić więcej bramek.
Dzisiaj poszło nam dobrze. Taktycznie, ale też z perspektywy intensywności, rozegraliśmy jeden z naszych najlepszych meczów w ciągu ostatnich miesięcy – stwierdził Nagelsmann.
Liga Mistrzów 2022. Neuer i Mueller rozczarowani
Manuel Neuer zwrócił z kolei uwagę, że Bayern nie przegrał wtorkowego spotkania. – Dzisiaj mieliśmy cztery dobre okazje. Niestety, nie strzeliliśmy drugiej bramki. Zasadniczo dominowaliśmy, a wszyscy na boisku dali z siebie wszystko – ocenił bramkarz ekipy z Monachium.
O tym, że gospodarze zagrali dobry mecz, mówił też Thomas Mueller. Niemiecki napastnik, podobnie jak Nagelsmann, ocenił jednak, że w perspektywie całego dwumeczu kluczowe było pierwsze spotkanie. – Jeśli weźmiemy pod uwagę dzisiejszy mecz, to zdecydowanie zasłużyliśmy na awans. Jeśli weźmiemy pod uwagę spotkanie w Villarreal, to możemy się cieszyć, że przegraliśmy tam tylko 0:1 – zaznaczył.
Czytaj też:
Wspaniałe show Realu Madryt i Chelsea! Rozstrzygnięcie przyniosła dopiero dogrywka