Real Madryt rozgromił Celtic w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. To był koncert drużyny Carlo Ancelottiego, która ostatnio zawodziła i w Europie, i w rodzimych rozgrywkach.
Trzy rzuty karne w pierwszej połowie meczu Real Madryt – Celtic FC
Mecz rozpoczął się od szturmowych ataków drużyny ze Szkocji, lecz w tych kilku akcjach zabrakło im ostatniego podania i wykończenia. Zemściło się to na drużynie gości bardzo szybko, bo jeden z jej zawodników sprokurował rzut karny już w 6. minucie starcia. Jenz zagrał wtedy ręką i choć gorączkowo protestował, nie przekonał sędziego, by zmienił decyzję. Modrić podszedł do piłki i nie pomylił się, wyprowadzając Los Blancos na prowadzenie.
Kilkanaście minut później powinno być 2:0 dla podopiecznych po tym jak w dobrej sytuacji znalazł się Vinicius. Czego jednak nie udało się osiągnąć się Brazylijczykowi, to jeden z graczy z Celticu… Sprezentował rywalom. Kolejne zagranie ręką we własnej „szesnastce” zaliczył O’Riley. Tym razem do futbolówki podszedł Rodrygo i z łatwością pokonał Harta. Aż trudno uwierzyć, że za moment nie zrobiło się 3:0, kiedy w bardzo dogodnej sytuacji skiksował „Vini”.
Niedługo potem refleksem musiał wykazać się Courtois, gdy sprawdzał go Furuhashi. Mniej więcej po dwóch kwadransach kolejny zuchwały wypad Celticu w pole karne Realu zakończył się trzecim już rzutem karnym w tym starciu. Był to efekt faulu Mendy’ego na Abadzie. Trzecia bramka jednak nie padła, ponieważ Juranović nie dał rady pokonać bramkarza gospodarzy.
Liga Mistrzów. Królewscy kontynuowali strzelaninę
Niedługo po wznowieniu gry Królewscy kontynuowali napór na bramkę Harta i bardzo szybko im się to opłaciło. W jednej z akcji zabłysnął szarżujący prawą stroną Carvajal. Hiszpan na wślizgu zdołał dośrodkować futbolówkę w kierunku Asensio, a ten nie namyślał się, uderzył bez przyjęcia i zrobiło się 3:0. Na tym strzelanina bynajmniej się nie skończyła. Po godzinie gry gospodarze prowadzili już czterema bramkami po centrze Valverde do Viniciusa, który uciekł spod krycia Starfelta.
To było nadal za mało dla zespołu Ancelottiego, który najpierw wybronił się z małego oblężenia bramki Courtoisa, a następnie odpowiedział kolejnym golem. Tym razem na listę strzelców wpisał się Valverde uderzeniem zza szesnastki. Asystę zaliczył natomiast Vazquez. The Bhoys stać było na tylko jedną odpowiedź – gdy w 83. minucie na 1:5 strzelił Jota. Właśnie takim wynik zakończył się ten mecz. Real awansował do fazy turniejowej Champions League, natomiast Celtic odpadł z tych rozgrywek.
Czytaj też:
Kolejny reprezentant Polski trenuje w klubie z Ekstraklasy. Walczy o wylot na mundialCzytaj też:
Jakub Świerczok pokłócił się z dziennikarzem. Takiej riposty się nie spodziewał