Raków Częstochowa doskonale radzi sobie w tegorocznych eliminacjach Ligi Mistrzów. Medaliki pokonały już dwóch przeciwników, znalazły się w trzeciej rundzie, a co za tym idzie, mają już zapewnioną możliwość gry w fazie grupowej jednych z europejskich rozgrywek. Pytanie, do której się dostaną? Celem mistrzów Polski jest oczywiście Champions League, ale aby do niej przejść, najpierw trzeba poradzić sobie z Arisem Limassol. Podopieczni Dawida Szwargi udali się na Cypr z minimalną przewagą – w pierwszym meczu wygrali 2:1 po golach Władysława Koczerhina i Fabiana Piaseckiego.
Aris Limassol zdominował Raków Częstochowa
Mało brakowało, a Raków straciłby bramkę zaraz po pierwszym gwizdku. Po przegranym pojedynku do pozycji strzeleckiej doszedł Mariusz Stępiński. Były gracz Widzewa Łódź czy Ruchu Chorzów uderzył zza pola karnego bardzo mocno, aczkolwiek nieco niecelnie. Niedługo potem szczęścia szukał Mayambela, czyli ten, który zaskoczył Medaliki w końcówce pierwszego spotkania. Ten sam zawodnik był bliski zaskoczenia mistrzów Polski po rzucie wolnym w 21. minucie.
Czas upływał, a Medaliki nie potrafiły się odgryźć. Wręcz przeciwnie, oglądaliśmy kolejne groźne akcje gospodarzy. Jeden z nich, a konkretnie Caju, huknął na przykład ze skraju „szesnastki” Rakowa i gdyby zrobił to celnie, Kovacević nie miałby wiele do powiedzenia. Stępiński również pokazał się tuż przed przerwą, gdy uderzył z powietrza, aczkolwiek Medaliki uratował słupek. Niedługo potem sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy. Warto zauważyć, że w jej trakcie częstochowianie nie oddali ani jednego strzału.
Fran Tudor bohaterem Rakowa Częstochowa
Ze względu na trudne warunki atmosferyczne mistrzowie Polski mieli dość tego meczu już po 45 minutach gry. – Mam mroczki przed oczami – mówił Piasecki na antenie TVP Sport w krótkiej rozmowie. W Limassolu było bowiem ponad 30 stopni oraz więcej niż 75 proc. wilgotności. Na szczęście podopiecznych Dawida Szwargi było stać na ukąszenie rywali tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą partię. Wtedy Tudor idealnie przymierzył i wyprowadził Raków na prowadzenie 1:0.
Po chwili mogło być już 2:0, ponieważ Aris ruszył do ataku i nadział się na kontrę. Niemalże oko w oko z bramkarzem stanął Koczerhin. Ukrainiec miał mnóstwo miejsca i czasu, by zdecydować, jak pokonać golkipera i chyba właśnie to go zgubiło. Ofensywny pomocnik ostatecznie uderzył prosto w oponenta. Przed upływem godziny gry natomiast w polu karnym Cypryjczyków padł Cebula. Wychowanek Korony Kielce sugerował, że jego drużynie należy się jedenastka, lecz sędzia pozostał głuchy na jego protesty. Na kwadrans przed końcem potyczki świetnymi interwencjami popisywał się Kovacević, ratując Raków przed utratą bramki.
Świetny wynik meczu Aris Limassol – Raków Częstochowa
W ostatnich minutach Raków bronił się wręcz desperacko. Zawodnicy trenera Szwargi byli kompletnie wycieńczeni, mimo iż szkoleniowiec przeprowadził kilka zmian. Były momenty, gdy częstochowianie po prostu wybijali futbolówkę byle dalej, ponieważ nie mieli energii na rozegranie akcji.
W końcu jednak sędzia zagwizdał po raz ostatni. Mistrzowie Polski wygrali 1:0, a w całym dwumeczu 3:1. Dzięki temu zameldowali się w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Nawet jeśli w niej przegrają, jesienią zobaczymy ich w fazie grupowej Ligi Europy.
Czytaj też:
Mateusz Musiałowski znalazł się na zakręcie. Chcą go kluby z Polski, ale jest jeden haczykCzytaj też:
Właściciel Wisły Kraków podjął decyzję ws. Radosława Sobolewskiego. Wszystko jasne!