Były reprezentant ostro o faworyzowaniu polskich siatkarzy. Mówił o „chorej” sytuacji

Były reprezentant ostro o faworyzowaniu polskich siatkarzy. Mówił o „chorej” sytuacji

Jakub Kochanowski (z numerem 15)
Jakub Kochanowski (z numerem 15) Źródło:WPROST.pl / Klaudia Zawistowska
Jednym z wiodących tematów podczas siatkarskich mistrzostw świata jest system dotyczący rozstawienia gospodarzy turnieju. Zasady wymyślone przez światową federację nie spodobały się Danielowi Plińskiemu, który szczerze przyznał, co sądzi o „faworyzowaniu” Polaków i Słoweńców.

Reprezentacje Polski i Słowenii, które są współgospodarzami tegorocznych mistrzostw świata w siatkówce, bez większych problemów awansowały do 1/8 finału turnieju. Biało-Czerwoni uzbierali dziewięć punktów za wygrane z Bułgarią, Meksykiem i Stanami Zjednoczonymi, z kolei wicemistrzowie Europy mieli na swoim koncie siedem „oczek” za wygrane z Kamerunem i Niemcami oraz urwanie dwóch setów Francuzom.

I chociaż obie drużyny w pierwszej fazie czempionatu potwierdziły sportową jakość, to wciąż trwają dyskusje na temat systemu opracowanego przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB). Na jego mocy Polacy i Słoweńcy są rozstawieni w 1/8 finału, gdzie zmierzą się z teoretycznie najsłabszymi drużynami w stawce. Podopieczni Nikoli Grbicia zagrają z Tunezją, a zespół prowadzony przez Gheorghe Cretu powalczy o awans z Niemcami.

Daniel Pliński: Ten system jest zły

Gorzkich słów na temat regulaminu mistrzostw nie szczędził Daniel Pliński, który w rozmowie z Interią dosadnie ocenił reguły rządzące tegorocznym turniejem. – System, który wymyśliła światowa federacja, jest dla mnie zły. Nie może być tak, że Polska i Słowenia mają automatycznie rozstawienie na dwóch pierwszych miejscach. Powinno decydować to, co się wydarzyło na turnieju. A tak mogliśmy przecież wyjść z trzeciego miejsca w grupie, a i tak bylibyśmy rozstawieni z numerem dwa. Dla mnie to troszkę chore – stwierdził.

Były reprezentant Polski zaznaczył, że nie trzeba faworyzować gospodarzy czempionatu, ponieważ oba zespoły „same sobie poradzą”. Pliński zauważył przy tym, że łatwiejszą drogę do półfinału mają Słoweńcy, którzy po ewentualnej wygranej z Niemcami zmierzą się z Holendrami lub Ukraińcami. Polacy z kolei po odprawieniu Tunezyjczyków prawdopodobnie powalczą o awans z Amerykanami. – Trzeba pamiętać, że to jeden mecz. Decyduje o wszystkim, nie ma gdzie odrobić strat – zastrzegł były siatkarz, który w 2009 roku wywalczył z kadrą złoto mistrzostw Europy, a siedem lat później sięgnął po wicemistrzostwo świata.

Czytaj też:
Karol Kłos ma nowe tatuaże. Siatkarz zdecydował się na mocny, polityczny przekaz