Zaskakujące wsparcie dla prezesa PKOl. Doradzał mu były prezydent

Zaskakujące wsparcie dla prezesa PKOl. Doradzał mu były prezydent

Radosław Piesiewicz
Radosław Piesiewicz Źródło: Newspix.pl / Aleksander Majdanski
– Niestety jesteśmy narodem, który lubi hejtować i nie docenia dobrze wykonywanej pracy. Trzeba się z tym pogodzić – mówi „Wprost” prezes PKOl Radosław Piesiewicz. Działacz zdradził kulisy przygotowań do igrzysk olimpijskich i zdradził, który były prezydent mu doradzał.

tW piątek 26 lipca odbędzie się ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich. Łącznie w biało-czerwonych barwach zobaczymy grupę 213 osób. 113 kobiet oraz 100 mężczyzn, po raz pierwszy w historii pań będzie więcej na letnich IO niż panów w polskim zespole. Na temat przygotowań do IO wypowiedział się Radosław Piesiewicz w wywiadzie dla „Wprost”. Prezes PKOl zareagował również na różne doniesienia i plotki, np. o wejściu w politykę i wyjaśnił swoją obecność na bilbordach ze sportowcami.

Radosław Piesiewicz dla „Wprost”: Jesteśmy narodem, który lubi hejtować

Norbert Amlicki, „Wprost”: Jakie emocje panu towarzyszą przed pierwszymi igrzyskami. Jest to podekscytowanie, strach, albo ciekawość?

Radosław Piesiewicz, prezes PKOl: Chyba wszystkie naraz, bo jest to duża odpowiedzialność. Ale też ze względu na to, że PKOl naprawdę włożył wiele wysiłku, by zapewnić naszym olimpijczykom jak najlepsze warunki w wiosce olimpijskiej, począwszy od montażu klimatyzatorów, ekspresów do kawy, kamizelek chłodzących, rowerów do poruszania się po wiosce, czy łóżek dla fizjoterapeutów.

Organizacyjnych rzeczy jest bardzo dużo, bo po raz pierwszy w historii powstanie Dom Polski, czyli miejsce promujące Polskę poza granicami. Jest to miejsce, w którym sportowcy będą mogli spotkać się z rodzinami. Będą też mixzony dla dziennikarzy, miejsca dla sponsorów oraz będzie można posmakować przysmaków z województwa lubuskiego, które zostało naszym partnerem, za co zarządowi województwa, na czele panem marszałkiem Marcinem Jabłońskim bardzo dziękuję.

W związku z tym, że z natury jestem odpowiedzialnym człowiekiem, towarzyszy mi duża radość, ale też strach, by wszystko dobrze wypadło i nasi sportowcy mieli pełen komfort, bo to jest najważniejsze.

Do organizacyjnych spraw przejdę za chwilę, bo chciałem dopytać, czy to jest najważniejszy moment w pana kadencji, czy jednak ważniejsze było to „odgruzowywanie” PKOl, o którym opowiadał mi pan rok temu po wyborach na prezesa?

Każdy moment jest bardzo ważny i jest zupełnie inny. Kiedy wygrałem wybory, starałem się zmieniać PKOl i to był inny rodzaj pracy. Tuż przed igrzyskami olimpijskimi jest zupełnie inaczej. Jak obejmowałem stery 1,5 roku przed IO, było bardzo mało czasu, by przygotowywać się w odpowiedni sposób do tej imprezy. Zrobiłem wszystko z całym swoim zespołem, by te igrzyska olimpijskie były pod względem organizacyjnym dla naszych sportowców uznawane za najlepsze w historii.

Jak wyglądały kulisy przygotowań, czy potrzebował pan rady poprzedników? Mistrzostwa Europy były pierwszymi w karierze Michała Probierza. Selekcjoner zdradził, że kontaktował się z byłymi selekcjonerami i dopytywał o organizację, rady itd. Jak to wyglądało w pana przypadku?

Nie ukrywam, że dosyć często rozmawiałem z panem prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, który był prezesem PKOl. Dyskutowaliśmy o wielu aspektach i za każdym razem dawał mi dobrą radę, co warto robić i jak zrobić. Taki głos od osoby dobrze zorientowanej zawsze jest bardzo cenny.

Ma pan jakieś obawy o pobyt w samej Francji? AFP informowało o sporze pracowników lotnisk, po ataku islamistów na salę koncertową w Moskwie Francja wysyła na ulice więcej żołnierzy i rekrutuje do wojsk specjalnych, bo poważnie obawia się zamachów. Mocno się to kłóci z hasłem „Igrzyska szeroko otwarte”.

Na to już ja nie mam wpływu. My mamy wpływ na to, w jakich warunkach sportowcy będą spędzali wolny czas i co będą mieli do dyspozycji. Też mogę poinformować, że nasi sportowcy polecieli 22, 23 i 25 lipca samolotami rządowymi, dzięki uprzejmości pana prezydenta Andrzeja Dudy.

Wracając do tematu klimatyzacji, jak pan ocenia przygotowania Francuzów do IO? Tomasz Majewski w rozmowie ze SportowymiFaktami WP powiedział, że brakuje podstawowego wykończenia w pokojach. Czy tak to powinno wyglądać?

Nie mi to oceniać. Taką decyzję podjął MKOl i komitet organizacyjny igrzysk. My się do tego dostosowaliśmy i robimy wszystko, by nasi sportowcy mieli jeszcze lepszy komfort, niż to, zapewniają organizatorzy.

Zakładam, że nie miał pan tylu klimatyzatorów w domu, więc to były dodatkowe koszty. Czy budżet mocno ucierpiał?

To nie jest kwestia cierpienia, to jest kwestia podejmowania decyzji, raz lepszych, raz gorszych, ale nie można się ich bać. PKOl niemal od razu zaczął działać, gdy dowiedział się, że nie ma w pokojach m.in. klimatyzatorów.

Zobaczymy, czy one będą potrzebne. Jednak chcemy, żeby nasi sportowcy mieli poczucie, że faktycznie są pod odpowiednią opieką, mają wszystko i mogą odpoczywać w komfortowych warunkach. To, czy oni ich użyją, już jest wtórne. Dla nas najważniejsze było to, żeby te klimatyzatory tam stanęły i by była możliwość obniżenia temperatury.

Zostając w tematach „mieszkalnych”, jak wielu wolontariuszy zgłosiło się do pomocy w Domu Polskim?

Ponad 300.

Skąd pomysł na organizację, bo pojawiły się też komentarze, że Dom Polski zapewnia wyżywienie transport, a noclegu już nie.

Niestety widzę, że mało osób rozumie, co to jest w ogóle Dom Polski. Bardzo dużo osób uważa, że to jest dom, w którym można spać, jeść i tak dalej. Komitety olimpijskie innych państw od lat organizują takie miejsca spotkań ze sportowcami. Samo wejście do takich domów jest bardzo drogie. Najbardziej rozpoznawalnym takim domem jest, chociażby włoski. Dostałem bardzo wiele zaproszeń do innych domów, np. kanadyjskiego, amerykańskiego, belgijskiego czy czeskiego. Państw, które organizują taki narodowy dom jest bardzo wiele, a my po raz pierwszy zrobiliśmy tak duży projekt.

Jest to przede wszystkim promocja Polski za granicą. Oprócz tego, że nasi sportowcy mają możliwość spotkania się ze swoimi rodzinami czy kibicami. Trzeba pamiętać, że do wioski olimpijskiej nikt z zewnątrz nie ma prawa wejścia. To jest specyfika igrzysk olimpijskich i tego, by nikt niepowołany tam się nie kręcił.

Dom każdego komitetu narodowego polega na tym, by sportowcy mieli możliwość spotkania się, odpoczynku i relaksu. Tam też będzie mieszała się kultura, sztuka, będzie można spróbować smaków Lubuskiego, będzie miejsce pracy dla dziennikarzy, którzy przyjadą do Paryża bez akredytacji, a będzie ich bardzo dużo.

Tam będą mogli w bardzo dobrych warunkach dotrzeć do sportowców i porozmawiać z nimi. W Domu Polskim będzie działo się bardzo dużo, program artystyczny mamy rozpisany i to będzie nasze miejsce w Paryżu.

Anita Włodarczyk i Przemysław Zamojski będą chorążymi podczas ceremonii otwarcia igrzysk. Ciężko było znaleźć chętnych, bo mówi się o słynnej „klątwie” osoby, która przewodzi, wtedy nie zdobywa medalu?

Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego zawsze decydował, kto jest chorążym. Dwiema pierwszymi osobami, które przyszły mi do głowy, byli właśnie Anita Włodarczyk i Przemysław Zamojski.

Jak wykonałem telefon do Anity, powiedziała, że się zastanowi i oddzwoni. Zrobiła to następnego dnia i się zgodziła. Tamtego dnia byłem najszczęśliwszą osobą na świecie. Z kolei Przemek Zamojski odpowiedział mi od razu, że będzie to dla niego zaszczyt.

Dopowiem, że Anita Włodarczyk również powiedziała, że to dla niej ogromny zaszczyt, ale musiała uzgodnić wszystkie rzeczy związane z lotami, treningami, bo do igrzysk przygotowuje się na ostatnim etapie w Polsce. Rywalizacja w rzucie młotem zaczyna się później, więc po ceremonii otwarcia wróci do kraju, by dalej trenować.

Nie obawiali się tej słynnej „klątwy”?

W historii polskiego sportu siedmiu chorążych zdobywało medal. Ostatnim takim medalistą jest judoka Waldemar Legień, który wywalczył złoty krążek w Barcelonie. Trzeba brać z niego przykład. Była taka sytuacja, kiedy Przemysław Zamojski był w PKOl na ślubowaniu, powiedziałem do niego, żeby złapał za ramię naszego attache olimpijskiego, by osiągnął, to samo, co on w 1992 roku, czyli złoty medal olimpijski.

Teraz przejdziemy do różnych kontrowersji. Głośno się zrobiło o strojach dla olimpijczyków, które podzieliły społeczeństwo, jednym się podobają, innym nie. Dużo się mówiło o tym, że to nie polska firma, tylko niemiecki adidas odpowiada za stroje dla polskich sportowców na IO. Pani Katarzyna Kochaniak-Roman skomentowała we „Wprost”, że sportowcom się one podobają i zebrały pozytywne recenzje. A jak wygląda pański pogląd na to?

Jestem dumny ze strojów, które otrzymali nasi olimpijczycy. Mam nadzieję, że nasi sportowcy to docenią i będą się w nich dobrze czuli. Postanowiliśmy to podzielić, bo na ceremonii otwarcia z kolei wystąpią w strojach Bizzu, a wszystko upiększy kolekcja talizmanów marki Lilou. Staramy się dbać o każdy szczegół. Śmiem twierdzić, że będziemy najlepiej ubraną reprezentacją. Na koniec podkreślę, iż cieszę się, że to adidas nas ubiera.

PKOl jest stowarzyszeniem niezależnym od MSiT, co reguluje Karta Olimpijska i Ustawa o Sporcie. Jednak po różnych kontrowersjach ze strojami ministerstwo opublikowało wpis, iż „dokłada i będzie dokładać wszelkich starań, aby współpracować z polskimi firmami”. Czuć delikatne napięcie na linii PKOl – MSiT, czy źle to odbieram?

Może powiem trochę przewrotnie, ale jeżeli przedstawiciele ministerstwa chcieliby, żebym wybrał inną ofertę, to nie wiem, czy zdają sobie z tego sprawę, ale złamałbym prawo. Był konkurs ofert, propozycja 4F była dużo gorsza od oferty adidasa. To nas zmobilizowało, by wybrać akurat tę markę.

Z mojego punktu widzenia ten temat jest zamknięty. W prezydium zasiada 19 osób. Osiemnaście było za, a jedna się wstrzymała.

Teraz przejdę do bardziej aktualnej sprawy, bo dużo mówi się o bilbordach reklamowych z pana udziałem i sportowców, którzy jadą na igrzyska olimpijskie. Czyj był to pomysł i jak do tego doszło?

Piękne bilbordy. Jestem dumny, że mogę być na nich razem z naszymi sportowcami. Nie widzę nic w tym złego. Jesteśmy jednym wielkim #TeamPL, który wspiera polskich sportowców. Jestem prezesem PKOl, zadbałem o to, by sportowcy z zespołem mieli wszystko zapewnione i dbam o to, by czuli się komfortowo.

Jeżeli jestem na bilbordach, jestem z tego bardzo dumny.

Pan pozował z naszymi sportowcami, czy to było dodane w obróbce? Radosław Leniarski z Gazety Wyborczej napisał: Ewidentnie AI domalowuje prezesa PKOl Radosława Piesiewicza na billboardach obok Igi Świątek i Wilfredo Leona. Znam go, sam by tego nie zrobił. Jest zbyt skromny i nieśmiały. Też dodaje, że to jest próba ośmieszenia prezesa PKOl.

Każdy może mieć swoje zdanie. Niestety jesteśmy narodem, który lubi hejtować i nie docenia dobrze wykonywanej pracy. Trzeba się z tym pogodzić.

Jak pojawiła się taka możliwość, by znaleźć się na bilbordach z naszymi sportowcami, skorzystałem z niej i jestem z tego dumny.

Jest też druga strona medalu. Szymon Jadczak z WP napisał w serwisie X, iż miał usłyszeć, że ma być pan szykowany przez PiS jako kandydat w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Łukasz Cegliński ze sport.pl również miał to usłyszeć.

Dlaczego akurat przez PiS, a nie Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę, czy Lewicę? Nie mam z tym problemu, bo każdy może sobie dopowiadać, sugerować, co chce. Ja na razie nie myślę o polityce.

„Na razie”?

Tak, jak powiedziałem.

Przechodząc stricte do igrzysk olimpijskich, Hubert Hurkacz ogłosił, że rezygnuje z wyjazdu do Paryża. Jak pan na to zareagował?

Szanuję tę decyzję i przyjąłem ją do wiadomości.

A jak wygląda sytuacja z Dorotą Borowską? W jej organizmie wykryto niedozwoloną substancję. Sama tłumaczy że jest niewinna, bo nic nie brała. Z tego, co wiem, sytuacja ma się do końca lipca rozwiązać. Ma pan jakieś informacje?

Cały czas czekamy, a decyzja powinna zapaść lada moment. Mam nadzieję, że będzie ona pozytywna dla zawodniczki, polskiego związku kajakowego, prezesa Grzegorza Kotowicza no i oczywiście samego PKOl. Liczę, że wszystko dobrze się zakończy i Dorota Borowska będzie mogła walczyć o medale dla Polski.

Jak bolesna była porażka z Finlandią, z którą prowadziliśmy 13 punktami, a ostatecznie skończyliśmy z porażką 88:89? Dla pana ta dyscyplina jest bliska sercu, bo pełni pan funkcję prezesa PZKosz.

Bardzo bolesna. Nie do opisania.

Czego zabrakło, bo na pewno nie można zarzucić im braku zaangażowania naszym koszykarzom.

Koszykarzom na pewno nie...

Zatrzymując się na moment w temacie koszykówki, mój redakcyjny kolega porozmawiał z Maciejem Lampe w „Michał Winiarczyk Podcast”. Zawodnik w dość ostrych słowach ocenił pana pracę. – Mam bardzo złe relacje z nim. Nie sądzę o nim niczego pozytywnego. Niektórzy ludzie [mówią], że on im podobno pomógł. Ale jak on podchodził do sportu, jakie on ma widzenie – ja nie mam w ogóle do tego szacunku, bo on nic nie wie o koszykówce. To się widzi od razu. Ze mną ma problem. Jeżeli go zobaczę, to ja mu pokażę, raz, dwa, trzy. Jak on ze mną postąpił, to nie było „correct” – powiedział.

Mam ogromny szacunek do każdego. Takie proste słowa jak „ja mu pokażę” nie przystają Maćkowi. Pragnę przypomnieć tak naprawdę, o co chodzi. Pan Maciej Lampe w kluczowym momencie, kiedy mieliśmy przed sobą mecz z Holandią w Gdańsku i chcieliśmy wspólnie świętować awans na mistrzostwa świata po 52 latach, postanowił wyjechać.

Zostałem wezwany przez sztab szkoleniowy, gdzie usłyszałem, że Maciej Lampe opuszcza zgrupowanie. Zadałem pytanie: „czy jest tego jakiś powód”? Odpowiedział, że rozbolała go noga. Próbowałem z nim rozmawiać, prosiłem go, by został na ławce rezerwowych. Ostatecznie wyszliśmy w 11-osobowym składzie, za co musieliśmy zapłacić karę do FIBA.

Myślę, że ma do mnie żal o to, że nie byłem w stanie zrozumieć jego bólu, a on nie był w stanie zrozumieć tego, że chciałem, by był w trakcie tego świętowania. Wylot Maćka różnił się o 16 godzin, czyli tyle musiałby zostać dłużej w Polsce. Nie chciał, jego decyzja. Trochę jej nie rozumiem, ale szanuję i nie będę się więcej na ten temat wypowiadał.

Jeśli Maciej uważa, że może zwrócić na siebie uwagę, atakując mnie, to trzymam za niego bardzo mocno kciuki, ja złego słowa na niego nie powiem. Jeżeli moja osoba ma wielbicieli i takie osoby, u których budzi skrajne emocje, to znaczy, że praca, którą wykonuję, jest wykonywana bardzo dobrze.

Stawiacie sobie jakieś cele na te igrzyska olimpijskie? W Tokio Polacy zdobyli 14 medali, w tym cztery złote.

Zawsze staram się przekazać naszym sportowcom, by wierzyli w siebie, spełniali marzenia, zdobywali medale.

Przy wejściu do PKOl z lewej strony jest ściana z mistrzami olimpijskimi. Czy już myślał pan o znalezieniu dodatkowego miejsca?

Jest już nawet projekt, by ją przebudować. Ta ściana zmieni się i będzie zupełnie inaczej wyglądała. Mamy nadzieję, że po tych igrzyskach polskich mistrzów olimpijskich będzie dużo więcej.

W tym roku nagrody dla medalistów olimpijskich będą najbardziej prestiżowe w dziejach PKOl. Mieszkania, duże premie, obrazy, wakacje. Jak udało się zdobyć takie finansowanie?

Było to możliwe dzięki pracy wszystkich ludzi. Przede wszystkim zmieniliśmy całkowicie podejście i myślenie o tym, jak chcemy, by wyglądał PKOl. Chcemy pomagać polskim związkom sportowym i to jest istotne.

Mamy bardzo duży ekwiwalent reklamowy i przekazujemy bardzo dużo środków do innych związków sportowych. Ponadto budujemy budżet i z przyszłych przychodów od naszych sponsorów, będziemy w stanie wypłacić wspomniane nagrody naszym medalistom. Taka jest filozofia, że z jednej strony PKOl odgrywa kluczową rolę dla polskiego sportu, a z drugiej pomaga związkom sportowym.

Dla mnie najważniejszą kwestią jest docenienie polskich sportowców, bo nie każdy zarabia duże pieniądze. Trzeba pamiętać, jak ciężka jest praca na zgrupowaniach i treningach. To kosztuje ich wiele wyrzeczeń, często muszą walczyć sami ze sobą po to, by jechać na igrzyska i walczyć o medal.

Każdy o tym marzy, ja sam w przeszłości o tym marzyłem, by być sportowcem, ale te marzenia przerwała kontuzja i nie ukrywam, że w taki sposób staram się realizować moją wrodzoną miłość do sportu.

Czy jak ktoś zdobędzie dwa medale, to dostanie dwa mieszkania, czy to tak nie działa?

Tak nie działa, dostanie jedno. Na naszej stronie internetowej jest to wszystko bardzo dokładnie rozpisane. Znajdują się tam wszystkie szczegóły.

Ma pan jakieś marzenia w stosunku do tych igrzysk albo obawy?

Wierzę we wszystkich zawodników i zawodniczki. Wierzę, że jadą ze swoimi marzeniami o wywalczeniu upragnionego medalu na IO. Będę im bardzo mocno kibicował. Chcę, żeby nasi sportowcy czuli wsparcie Polskiego Komitetu Olimpijskiego i jeśli tylko będą czegoś potrzebowali, jesteśmy do ich dyspozycji.

Na koniec, czego można życzyć sportowcom, PKOl-owi i panu przed tymi igrzyskami?

Żebyśmy zdobyli bardzo dużo medali, ponad dwadzieścia i 10 złotych, bo to by oznaczało, że dziesięciokrotnie wysłuchaliśmy „Mazurka Dąbrowskiego”. No i także tego, żeby wszyscy wrócili zdrowi.

Czytaj też:
Ulubienica polskich kibiców mówi „dość”. Szokująca decyzja przed igrzyskami
Czytaj też:
Córka rosyjskiego oligarchy wystartuje na igrzyskach. Jest znana ze… stron dla dorosłych

Źródło: WPROST.pl