Po sobotnim występie Brazylijczyka Allisona kibice Liverpoolu mogą sądzić, że nad ich klubem ciąży jakaś klątwa. Fani piłki nożnej doskonale pamiętają koszmarne i fatalne w skutkach wpadki Lorisa Kariusa w tegorocznym finale Ligi Mistrzów. To głównie dzięki dramatycznie słabej postawie golkipera, Real Madryt mógł wygrać z Wyspiarzami aż 3:1.
Wszystko miało się zmienić, kiedy tego lata trener Juergen Klopp wydał 75 milionów euro z klubowej kasy, aby do Liverpoolu sprowadzić bramkarza reprezentacji Brazylii Alissona. Zawodnik ten nienagannie spisywał się zarówno w Serie A, reprezentując barwy AS Romy, jak i w reprezentacji, podczas mundialu w Rosji. Kto by się spodziewał, że w czwartym meczu Premier League, zaliczy tak wstydliwą wpadkę.
Na powtórkach możemy zobaczyć, że rozluźniony prowadzeniem swojego zespołu Alisson próbuje kiwać się z przeciwnikiem. Robi to jednak na tyle niezgrabnie, że po chwili traci kontrolę nad sytuacją. Spanikowany pozwala odebrać sobie piłkę, a później zawodnicy Leicester pakują ją do pustej bramki, mimo rozpaczliwych wślizgów obrońców. Na szczęście dla Alissona, trafienie Rachida Ghezzala nie pokrzyżowało planów Liverpoolowi. Gole Sadio Mane i Roberto Firmino dały mu czwarte już zwycięstwo w tym sezonie. Razem z Chelsea są to jedyne drużyny, które mają po 12 punktów.
Czytaj też:
Ronaldo kupuje hiszpański klub Real Valladolid. Zapłaci od 25 do 30 mln euro?