Łukasz Wolsztyński ma 27 lat i wciąż może jeszcze wiele osiągnąć. Wydaje się jednak, że mógł i powinien zrobić większą karierę. Niestety, nie miał szczęścia. Problemy zdrowotne pokrzyżowały mu plany. Pomocnik Chojniczanki Chojnice musiał zrobić dwa kroki wstecz i teraz wrócił silniejszy. Jak sam przyznał, żyje piłką 24 godziny na dobę, ale na pierwszym miejscu zawsze stawia rodzinę. Czy otrzymał już oferty z mocniejszych polskich klubów? I jakie ma relacje ze swoim bratem bliźniakiem? Który z nich jest tym spokojniejszym?
Michał Król, Wprost.pl: W 2012 roku trafiłeś do Górnika Zabrze. Na poziomie pierwszej ligi spisywałeś się naprawdę dobrze. Zdobyłeś siedem bramek, które przyczyniły się do awansu. Wydawało się, że czeka cię przyzwoita kariera. Co się stało, że jesteś teraz na tym etapie, na którym jesteś? Czy to przez te nieszczęsne więzadła?
Łukasz Wolsztyński: Tak, to zdecydowanie. Kontuzje pokrzyżowały wiele planów i zatrzymały moją karierę. Nie ma tutaj chyba innego wytłumaczenia. Zdrowie u piłkarza jest bardzo ważne. Istotne jest, aby w młodym wieku cały czas można było grać, bo dzięki temu zawodnik się rozwija. Lata lecą, a u mnie ten czas stracony na kontuzje odegrał swoją rolę, ale tak to się potoczyło. Szczerze jednak nie ma co do tego wracać. Dzisiaj jest to, co jest i trzeba walczyć dalej.
Piłkarze wracają po takich kontuzjach, ale bardzo często, nie do takiego poziomu, na jakim byli wcześniej. Czy uważasz, że zrobiłeś wszystko, aby wrócić do tej swojej najlepszej dyspozycji, czy jednak patrząc z perspektywy czasu, mogłeś zrobić coś więcej?
Myślę, że zrobiłem wszystko. Po pierwszych zerwanych więzadłach krzyżowych znów bardzo dobrze grałem i było naprawdę blisko, żeby tę umowę z Górnikiem przedłużyć. Potem niestety przydarzyła się ta nieszczęsna druga kontuzja i pandemia, co na dodatek wszystko utrudniło. Później skończył się kontrakt i choć była propozycja jego przedłużenia, ja nie chciałem się na nią zgodzić.
Chodziło chyba o znaczne obniżenie zarobków, prawda?
Tak, tak.
A pamiętasz swoją pierwszą reakcję, gdy się dowiedziałeś, że jednak zerwałeś więzadła? Wydaje mi się, że dla piłkarzy jest to, jak wyrok.
Oj, na pewno tak. Byłem wówczas w bardzo dobrym momencie swojej kariery. To był ten sezon, gdzie Górnik walczył w pucharach, a ja byłem młody i liczyłem, że może po sezonie odejdę. Życie jednak szybko sprowadziło mnie do parteru i trzeba było zacząć walczyć na rehabilitacji o swoje zdrowie.