Łukasz Piszczek przez 11 lat był piłkarzem Borussii Dortmund, w której dorobił się statusu wielkiej legendy. Kiedy wiadomo było, że Polak chce po odejściu z niemieckiej drużyny zakończyć karierę, polskie kluby wyczuły szansę, by skusić lewego obrońcę do spędzenia choć jednego sezonu w Ekstraklasie. Światło na tę sytuację po paru miesiącach rzucił sam zawodnik, w programie Sebastiana Staszewskiego „Po Gwizdku”.
Łukasz Piszczek: Kilka polskich klubów się do mnie odezwało
Łukasz Piszczek był z pewnością pożądanym piłkarzem na polskim rynku, kiedy ogłaszał, że odchodzi z Borussii Dortmund. Tę kwestię poruszył sam zawodnik. - Jak kończyłem, to zostało ogłoszone, że po sezonie odejdę z Dortmundu. I wtedy kilka polskich klubów się do mnie odezwało. Między innymi trener Michniewicz się odezwał. Ale miałem już plan na siebie i wszystkim osobom dziękowałem za zainteresowanie. Swoją drogę już wybrałem i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, nie przez przypadek - powiedział w rozmowie z Sebastianem Staszewskim.
Od początku wiadomo było bowiem, że Piszczek będzie chciał wrócić do swojego macierzystego klubu LKS Goczałkowice-Zdrój i pomóc w rozwoju tamtejszej drużynie. Były reprezentant Polski w swojej karierze w Borussii zdołał wygrać dwa mistrzostwa Niemiec i po trzy puchary i superpuchary tego kraju. Wcześniej w barwach Zagłębia Lubin obrońca sięgnął po jedno mistrzostwo Polski.
Czytaj też:
Vuković kontra Runjaić. Obecny trener Legii zagra przeciwko swojemu następcy