23 października zmierzyły się ze sobą Pogoń Szczecin i Jagiellonia Białystok. Mecz 12. kolejki Ekstraklasy zakończył się triumfem Portowców.
Pogoń – Jagiellonia. Żurawski i Cernych z bramkami
Po raz pierwszy mocno zakotłowało się w polu karnym Jagiellonii już w ósmej minucie. Dwie nieudolne interwencje Dziekońskiego sprawiły, że Portowcy bliscy byli objęcia prowadzenia. Młodzieżowca asekurował jednak Pazdan i swoją interwencją – wybił głową piłkę zmierzającą do pustej bramki – uratował swój zespół.
Znacznie lepszym refleksem popisał mniej więcej kwadrans później, kiedy instynktownie zainterweniował po tym jak piłka odbiła się od Bartkowskiego. Natomiast gdy minutę później Pogoń wykonała rzut rożny, był już bez szans. Strzał Zahovicia został zablokowany, lecz futbolówka spadła pod nogi Żurawskiego, a ten uderzył skutecznie obok bramkarza. Goście dość szybko wyrównali, a konkretnie zrobił to Cernych, który wykorzystał podanie nad głowami obrońców i strzelił z woleja z lewej nogi. Zaraz po tym wydarzeniu sędzia musiał na kilka minut przerwać grę ze względu na dym z fajerwerków, który zbytnio ograniczył widoczność.
Gol, kontuzja Kamila Grosickiego
To jednak nie był koniec strzelania w pierwszej części meczu. W 41. minucie swoje pierwsze trafienie w Pogoni i w Ekstraklasie zaliczył bowiem Grosicki. Były reprezentant Polski pokonał Dziekońskiego płaskim strzałem z lewej strony po podaniu od Zahovicia. Kiedy celebrował trafienie z kolegami, na jego twarzy wymalowało się ewidentne wzruszenie. Jeszcze przed przerwą musiał jednak zejść z boiska z powodu kontuzji.
Kontrowersyjny rzut karny i czerwona kartka dla Israela Puerto
Chwilę później białostoczanie mogli złapać kontakt z rywalami, lecz ta sztuka im się nie udała. Stipica obronił bowiem rzut karny wykonywany przez Imaza. Pytanie, czy „jedenastka” w ogóle należała się Jagiellonii? Zech blokujący strzał jednego z rywali najpierw odbił piłkę kolanem, a ułamek sekundy później futbolówka trafiła go w rękę. Zazwyczaj w takich sytuacjach sędziowie nie decydują się na podyktowanie rzutów karnych, tym razem było inaczej.
Z biegiem meczu problemy podopiecznych Ireneusza Mamrota tylko się spiętrzyły. Przez ostatnie 20 minut musieli bowiem grać w osłabieniu, po tym jak Puerto zobaczył czerwoną kartkę. Gdyby nie jego faul, jeden ze szczecinian wyszedłby sam na sam, więc sędzia Raczkowski nie mógł podjąć innej decyzji. Kilka minut później Pogoń wbiła czwarty gwóźdź do trumny Jagiellonii. Identyczny błąd co wcześniej Pazdan popełnił Kwiecień. Piłkę zabrał mu Kozłowski, a wynik na 4:1 ustalił Zahović.
Czytaj też:
Znakomita passa Lechii Gdańsk zakończona. Górnik Zabrze zremisował z Biało-Zielonymi