Hit kolejki nie zawiódł. Zacięty bój w meczu Lecha z Legią

Hit kolejki nie zawiódł. Zacięty bój w meczu Lecha z Legią

Lech Poznań – Legia Warszawa
Lech Poznań – Legia Warszawa Źródło:Newspix.pl / Rafał Barański
Kibice mogli cieszyć się prawdziwą piłkarską ucztą. Lech zacięcie walczył o zajęcie pozycji lidera Ekstraklasy, a Legia robiła wszystko, aby pokrzyżować plany rywali. Zwłaszcza w drugiej połowie nie brakowało ciekawych akcji.

Mimo iż Legia Warszawa nie ma już szans na obronę tytułu, to nadal walczy o poprawę lokaty w tabeli Ekstraklasy. Na mistrzostwo kraju bardzo duże szanse ma za to Lech, który przed własną publicznością mógł w sobotę wykonać duży krok w kierunku zdobycia tytułu.

Między zawodnikami Lecha i Legii nie raz zaiskrzyło

Mimo iż emocje zawodników mógł studzić zimny deszcz padający przez całe spotkanie, to między zawodnikami regularnie dochodziło do starć. Agresywnych wejść nie unikali zawodnicy obu drużyn, co szybko przyniosło efekt w postaci żółtych kartek. Pierwszą w 7. minucie zobaczył Mattias Johansson. Kolejny żółty kartonik trafił do Bartosza Slisza w 29. minucie, a już w doliczonym czasie gry do rywali dołączył Mkikael Ishak.

Od początku spotkania inicjatywę zdecydowanie częściej przejmował Lech Poznań. Gospodarze raz za razem konstruowali ciekawe akcje pozycyjne, jednak do tego, aby zagrozić bramce rywala, brakowało dobrego ostatniego podania. Wynik został otwarty dopiero w 31. minucie. Gospodarze wykorzystali zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Kownacki głową odegrał do Satka, a ten wpakował piłkę do bramki.

Podrażniona Legia ruszyła do ataku, ale miała problemy z przeprowadzeniem skutecznej akcji. Co nie udało się podczas budowania akcji pozycyjnej, udało się w 40. minucie po stałym fragmencie gry. Bramka wyrównująca padła w niemalże bliźniaczej sytuacji, co ta na 1:0. Z rzutu wolnego w pole karne zagrywał Josue, a piłkę do siatki efektowną główką skierował Rafael Lopes.

twitter

Lech Poznań bombarduje bramkę Legii Warszawy

Na drugą połowę Lech Poznań wyszedł bardzo zmotywowany i już w pierwszych minutach kilka razy zagroził bramce Legii. Już na samym początku strzał Ishaka wybronił jednak Strebinger. W 51. minucie szansę na trafienie miał Kamiński, ale odbił się od obrońców.

Po bardzo intensywnym kwadransie gry sytuacja na murawie ponownie się uspokoiła. Lech nadal utrzymywał się przy piłce, jednak miał spore problemy z oddaniem celnego strzału. W 79. minucie bramce Lecha mogła zagrozić Legia. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego goście dwukrotnie skierowali piłkę w kierunku bramki, jednak żaden z zawodników nie znalazł drogi do siatki.

W ostatnich minutach spotkania na boisku znów zrobiło się ciekawiej. W 89. minucie gospodarze mogli stracić bramkę po błędzie bramkarza przy linii końcowej, jednak zagrożenie udało się oddalić. Już w doliczonym czasie gry Ba Loua uciekł z piłką, a ale od tyłu zaatakował go Charatin. Za faul otrzymał najpierw żółtą kartkę, a po wideo weryfikacji czerwoną. Legia kończyła mecz w dziesiątkę. Lech miała wielką szansę na wyjście na prowadzenie, ale piłka uderzona z rzutu wolnego przez Kwekweskiriego trafiła w słupek.

Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. To wystarczyło Lechowi na zrównanie się punktami z Pogonią i zajęcie pozycji lidera dzięki korzystniejszemu bilansowi bramkowemu. Sytuacja może zmienić się jednak błyskawicznie, ponieważ już w niedzielę Raków zagra ze Śląskiem Wrocław. Jeżeli wygra, obejmie prowadzenie w tabeli.

Czytaj też:
Legię czeka prawdziwa rewolucja. „Klub, jako organizacja, wymaga remontu kapitalnego”

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl