Wszystkie patologie Radomiaka. Zwolnienie Banasika uruchomiło lawinę kontrowersji, co dalej z klubem?

Wszystkie patologie Radomiaka. Zwolnienie Banasika uruchomiło lawinę kontrowersji, co dalej z klubem?

Flaga Radomiaka Radom
Flaga Radomiaka Radom Źródło:Newspix.pl / Łukasz Laskowski / PressFocus
Zwolnienie Dariusza Banasika zszokowała polskie środowisko piłkarskie. Trener, który zrobił w Radomiaku najlepszy wynik w jego historii, wyleciał z hukiem, stając się ofiarą własnego sukcesu. Ta decyzja władz klubu jest jednak czymś więcej niż tylko zwyczajną zmianą personalną. Przeciwnie – każe stawiać znaki zapytania w kontekście przyszłości Zielonych na wielu płaszczyznach.

Fakt, iż Dariusz Banasik musiał odejść z Radomiaka mimo znakomitych rezultatów za jego kadencji to w zasadzie sensacja numer jeden w Ekstraklasie w sezonie 2021/22. Chyba nawet większa niż kryzys, w który popadła Legia Warszawa. W stołecznym klubie wszystko działo się jednak według pewnej logiki. W zespole Zielonych tej zdecydowanie zabrakło.

Pełne wsparcie kibiców Radomiaka dla Dariusza Banasika

Sytuacja była o tyle kuriozalna, że przecież jeszcze przed starciem z Cracovią sam szkoleniowiec mówił o poczuciu wsparcia ze strony przełożonych, które właśnie po nim się skończyło. Choć bogiem a prawdą skończyło się znacznie wcześniej. W środowisku kibiców Radomiaka od pewnego czasu spodziewano się, iż misja Banasika dobiega końca.

Gdyby nie to, pewnie podczas starcia z Pasami fani Zielonych nie skandowaliby nazwiska trenera już w drugiej minucie spotkania. Wymowne było też oświadczenie stowarzyszenia „Tylko Radomiak”, w którym padły jednoznaczne słowa poparcia dla człowieka, który wyciągnął drużynę z II ligi do Ekstraklasy.

– Wygląda na to, że ludzie naprawdę znają się na piłce i zdają sobie sprawę, ile pracy kosztowała budowa tej obecnej drużyny. Władzie klubu udowodniły natomiast, że w trudnym momencie trener wsparcia nie dostanie. To jest duży znak zapytania w kontekście przyszłości zespołu. A teraz to nie szkoleniowiec był problemem Radomiaka – mówi nam Robert Podoliński, znany ekspert i komentator piłkarski.

Podchody Radomiaka, czyli tajemnica poliszynela

Co ciekawe jednak sam Banasik spodziewał się, że niebawem zostanie bezrobotnym. – Sygnały o możliwym zwolnieniu docierały do mnie od pewnego czasu – stwierdził na łamach „Przeglądu Sportowego”. Jakkolwiek spojrzeć zatrudnienie Mariusza Lewandowskiego jako jego sukcesora przecież nie zostało dogadane w ciągu dwóch dni. Że coś jest na rzeczy, świadczyło już spotkanie, do którego doszło na loży… Legii Warszawa.

12 kwietnia zespół ten mierzył się z Dynamem Kijów (spotkanie charytatywne), a na stadionie pojawił się właśnie Lewandowski w towarzystwie między innymi Arcadiego Zaporojanu, menedżera ze wschodniej Europy, który od pewnego czasu utrzymywał kontakt ze Sławomirem Stempniewskim, prezesem Zielonych. Co prawda obie strony mogły bronić się, iż chodziło po prostu o spotkanie starych znajomych z czasów gry Lewandowskiego w Szachtarze Donieck. Z drugiej strony pojawienie się trenera wraz z ludźmi z otoczenia Octaviana Moraru wywołało spore poruszenie. Tego samego Moraru, który przecież odpowiada za kwestie transferowe Radomiaka.

– Octavian mówił mi, że wtedy nie toczyły się żadne negocjacje odnośnie stanowiska trenera Radomiaka – opowiada nam Szymon Janczyk, dziennikarz doskonale zorientowany w realiach tego klubu. – Niemniej w środowisku natychmiast pojawiły się plotki dotyczące tego, iż coś się święci. Nawet ludzie z Legii zastanawiali się, o co w tym wszystkim chodzi, bo wyglądało to dziwnie. Jakby Lewandowski już był pracownikiem Radomiaka i przyjechał z kolegami z pracy obejrzeć mecz ligowego przeciwnika. Tak to zostało odebrane na zewnątrz – mówi.

– Prezes Stempniewski zaprzeczał, że Octavian Moraru miał jakikolwiek wpływ na wybór nowego trenera, ale wszystkie logiczne przesłanki na to wskazują. Wiadomo, kto z kim dawniej pracował, kto się z kim zna… Gdyby Lewandowski obecnie nie był wolnym szkoleniowcem, a w klubie nie pracował Moraru, to z całą pewnością mogę założyć, iż do zmiany trenera by nie doszło, a Banasik dokończyłby sezon. Nie byłoby nerwowych ruchów na finiszu tych rozgrywek – twierdzi redaktor portalu weszlo.com.

Co ma Juergen Klopp do Dariusza Banasika i Radomiaka?

Główną wymówką, na którą powołał się prezes, były wyniki drużyny w ostatnim czasie. Rzeczywiście nie da się zaprzeczać faktom, Radomiak na wiosnę był jedną z najgorszych ekip w Ekstraklasie. Od wznowienia rozgrywek w lutym wygrał zaledwie raz na 11 meczów, kilka innych zremisował. Mimo tego jednak osunął się zaledwie na siódme miejsce z czwartego. Według Stempniewskiego istniało jednak zbyt wielkie ryzyko, że z Banasikiem za sterami w kolejnych rozgrywkach zespół uwikła się w nieudaną walkę o utrzymanie.

W tym momencie wypadałoby jednak zapytać, czy zatrudnienie jakiegokolwiek szkoleniowca sprawia, że taki scenariusz się nie ziści? Równie dobrze podobnie zarzut można byłoby wystosować na przykład wobec Juergena Kloppa w Liverpoolu. Być może w tym roku wygra Ligę Mistrzów, ale jest spora szansa, iż w kolejnym mu się nie uda. Dziwnym trafem jednak władze The Reds przedłużyły kontrakt z Niemcem o kolejne dwa lata, zamiast go zrywać.

Przytoczenie przykładu Kloppa nie jest zresztą przypadkowe. Ten w ekipie z Anfield pracuje już 6,5 roku – w skali Ekstraklasy wynik praktycznie nie do osiągnięcia. I w tym kontekście do akcji znów wkroczył Stempniewski… – Dla rozwoju zawodników też jest bardzo ważne, żeby wciąż nie pracować z tym samym trenerem – powiedział na antenie Kanału Sportowego, za co poważnie oberwało mu się między innymi w mediach społecznościowych. Nie tylko od fanów Radomiaka.

Czytaj też:
Trener zwolniony z Radomiaka przerwał milczenie. Mówił o problemach drużyny i wpływie Igi Świątek

Wymówki Sławomira Stempniewskiego i przerost oczekiwań nad treścią

I naszych rozmówców zapytaliśmy, czy ten strach prezesa przed spadkiem do I ligi w kolejnych rozgrywkach jest racjonalny.

– Gadanie dla gadania – twierdzi Janczyk. – Zatrudnienie Lewandowskiego przecież nie gwarantuje momentalnie tego, że ryzyko spadku znika. Jeśli sobie spojrzymy na jego dokonania w Ekstraklasie, to dostrzeżemy, iż na tym poziomie ma słabe wyniki. Banasik co prawda pracował w niej niepełny sezon, więc też nie jest wyjadaczem, który na pewno zapewniłby ligowy byt, lecz na ten moment wynikowo jest przepaść między oboma trenerami na niekorzyść Lewandowskiego. To, w jaki sposób prezes klubu argumentował zmianę szkoleniowca, jest dorabianiem teorii do czegoś, co się wydarzyło – mówi.

– Wydawało mi się, że to Darek wyznacza filozofię w dużej części, ale teraz okazało się, iż jest inaczej – uzupełnia Podoliński i kieruje rozmowę na nieco inne tory. – Kontekst odejścia Darka jest jednak dziwny. To chyba najlepsze określenie. On po rundzie jesiennej powinien mieć przedłużony kontrakt, a rozstał się z klubem przy pierwszym kryzysie. To jest znak zapytania, czego tak na dobrą sprawę się od szkoleniowca oczekuje. Być może dostał jasny cel: puchary albo cię nie ma i wtedy wyjdzie na to, że bijemy pianę. Tego nie wiemy, ale nie sądzę, że ktoś z władz Radomiaka byłby aż tak oderwany od rzeczywistości – przekonuje.

A jednak odlot najprawdopodobniej nastąpił. Jeszcze raz oddajmy głos Banasikowi. – Słyszałem z klubu, że piąte czy szóste miejsce na koniec sezonu to będzie katastrofa, nie mogę się z tym zgodzić – powiedział w ostatnim programie „Stan Futbolu”. Stempniewski też przyznawał otwarcie, iż kwalifikacja do pucharów to coś, co było w zasięgu i w pewnej chwili stało się głównym celem dla beniaminka Ekstraklasy.

Wielowymiarowa prowizorka Radomiaka

Żeby jednak osiągać tego typu sukcesy w tak krótkim czasie należy mieć jednak odpowiednie zaplecze, a tego (delikatnie rzecz ujmując) w Radomiaku na pewno brakowało. Pod względem organizacyjnym bowiem mnóstwo spraw pozostawia tam wiele do życzenia. Czy to możliwe, by Banasik wyleciał z pracy, bo zaczął głośno mówić o pewnych patologiach?

– Prędzej jestem w stanie uwierzyć, że według niektórych trener Banasik zaczął szukać wymówek dookoła siebie w kontekście słabych wyników na wiosnę – twierdzi Janczyk. Sam szkoleniowiec natomiast poszedł w tę retorykę. – Zaczęło się od sytuacji z boiskami treningowymi. Wypowiadałem się krytycznie na ich temat. Nie mogłem przeskoczyć pewnych problemów i to mnie denerwowało. Poza tym zawodnicy sami prosili mnie, bym interweniował w tej sprawie. Słyszałem, że władzom klubu to się nie podoba i prowadzą pewne rozmowy. Myślałem jednak, że zostanę rozliczony za pełen rok pracy – mówił na łamach „Przeglądu Sportowego”.

A to tylko wierzchołek góry lodowej. Kuriozalną rzeczą jest fakt, że dwóch asystentów Banasika pracowało w Radomiaku… Dorywczo. – Trener Lesisz pracował w szkolę, czasami nie mógł być na treningach. Trener Wachowicz też miał drugą pracę. Dopóki to funkcjonowało, panowała opinia, że nie należy nic zmieniać, ale wchodząc do Ekstraklasy czułem, że trzeba. W klubie twierdzą, iż nie chciałem większego sztabu? Musiałby być nienormalny […] Walczyłem, by trenerzy byli na etatach – powiedział w „Stanie Futbolu”.

– Analitykiem w Radomiaku jest natomiast ktoś, kto pracował ostatnio w Pilicy Białobrzegi. Nie odmawiam nikomu zacięcia, ambicji i wiedzy, bo to, że ktoś dotychczas nie pracował wyżej nie oznacza, że się nie zna, ale nie jednak nie mają doświadczenia, którym dysponują ludzie w innych klubach Ekstraklasy – dodaje Janczyk.

Rola Grzegorza Gilewskiego skazanego za korupcję

W międzyczasie w mediach pojawiła się jeszcze dyskusja na temat niejakiego Grzegorza Gilewskiego, przed laty skazanego za korupcję. Wynik dla byłego sędziego brzmiał: 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz zakaz zajmowania stanowisk związanych z organizacją i uczestnictwem w profesjonalnych zawodach sportowych na dwa lata. Decyzja ta zapadła w listopadzie ubiegłego roku. Mimo tego Gilewski nadal zdaje się aktywny w sprawach Radomiaka, choć oficjalnie zrezygnował z udziałów w klubie w 2019 roku.

Co na to Stempniewski? Na zarzuty odpowiadał na kanale youtube’owym portalu meczyki.pl. – On jest moim wspólnikiem biznesowym, sponsorem klubu, a także moim przyjacielem. Nic dziwnego, że jest jego głos w klubie. Ale nie istnieje pojęcie takie jak „szef Gliewski” – powiedział kontrowersyjnie prezes Radomiaka. Co ciekawe był sędzia pojawił się na konferencji powitalnej nowego trenera drużyny, Mariusza Lewandowskiego. Dlaczego? – Jest współwłaścicielem hotelu, w którym ta konferencja się odbyła. To dziwne? – odparł Stempniewski.

Prezes nie miał za to nic do powiedzenia na temat zatrudnienia lekarza Alexa Buzy, sprowadzonego do Radomiaka przez Moraru. Co ciekawe ten dawniej nie dostał pozwolenia na pełnienie takiej roli w Rumunii, a cała sprawa wiązana była z nielegalnym przemytem ludzi do Strefy Schengen w 2009 roku. Jedną z trzech osób zamieszanych w ten proceder miał być właśnie Buza. – Nie będę tego komentował, po prostu nie wiem – odpowiedział Stempniewski.

Jak rosła frustracja

Wracając do spraw bliższych sportu... – Oni jeździli po całej Polsce, widzieli lepsze warunki w każdym klubie i rosła w nich frustracja. Nie wszystko można tym tłumaczyć, ale nie oszukujmy się, takie rzeczy też mają wpływ na mentalność zawodników czy generalnie pracę trenerską, którą jesteś w stanie wykonać z zespołem. I kiedy ci nie idzie, a wszystko się zwala na raz, rośnie zdenerwowanie, nakłada się. Może gdyby Radomiak wygrał ze dwa mecze więcej, może te głosy narzekające na stan boiska byłyby cichsze, a że jest jak jest, to nawet najmniejsze detale wywołują frustrację. Małe rzeczy nagle stają się wielkie – opowiada Janczyk.

Podoliński poniekąd podziela jego zdanie. – Sam byłem przez chwilę w Radomiaku i doskonale zdaję sobie sprawę, jak trudne są tam warunki do pracy trenerskiej. Trzeba się nieźle nagimnastykować, by mieć gdzie trenować, czym trenować... Problem z obiektami jest, był i będzie – mówi nam.

Transfery Radomiaka – broń obosieczna na Octaviana Moraru

Oprócz tego wypada zwrócić uwagę na problemy kadrowe, które od początku zimy trapiły Zielonych. Jak to się mówi: „z gówna bata nie ukręcisz”.

– Trener Banasik zawsze grał 4-2-3-1 z dziesiątką jako główną postacią, a takiej brakowało w składzie po odejściu Kozaka. On się na to irytował, później został wyrzucony ze względów dyscyplinarnych. Tym samym Radomiak stracił skrzydłowego do rotacji. Ponadto odszedł Mateusz Grudziński, który był rezerwowym lewym obrońcą, tak samo Artur Bogusz. Długo nie było dla nich zastępców i w końcu na doczepkę przyszedł Jo Santos. Do Piasta Gliwice przeniósł się Michał Kaput i pojawiła się kolejna luka załatana dopiero pod koniec lutego. Z kolei po wypadnięciu Nascimento zrobiła się dziura na „ósemce”. Napastnicy? Trzecim snajperem jest gość, który nawet w II lidze rezerwowym – wylicza dziennikarz weszlo.com.

Nie da się zatem mówić, by Radomiak miał odpowiednio zbilansowaną kadrę.

Czytaj też:
Kazimierz Węgrzyn dla „Wprost” przed derbami Krakowa: Atakowali mnie i fani Cracovii, i Wisły

W tym miejscu wypada powrócić do osoby Octaviana Moraru, bo to właśnie Mołdawianin jest odpowiedzialny za to, jak pod tym względem wygląda i radzi sobie Radomiak. Na tego transferowego działacza po zwolnieniu Banasika wylała się fala krytyki i to nie tylko w kontekście zmiany szkoleniowca.

– Według mnie należy mu się krytyka za styl, w jakim to został rozwiązane, albo za część transferów, chociaż nie wszystkie. Robienie z niego „persona non grata” w mieście to spora przesada. Nie zgadzam się z narracją, że on wszystko zawala w Radomiaku – mówi Janczyk.

Rzeczywiście pod tym kątem trudno się z nim nie zgodzić. Gdyby nie Moraru, ani Banasik, ani Lewandowski nie miałby w składzie takich graczy jak Raphael Rossi, Filipe Nascimento, Maurides czy Goncalo Silva. To bez wątpienia udane ruchy. Z drugiej strony jednak trzeba pamiętać, że do Radomiaka trafili też tacy gracze jak Rhuan, Thabo Cele czy Mario Rondon, którzy nie sprawdzają się zupełnie.

Jak oceniać Octaviana Moraru, szarą eminencję Radomiaka?

– Nie do końca wiem, jak wygląda sposób zasilania drużyny nowymi zawodnikami, jak funkcjonuje ta grupa menedżerska... Nie muszę o tym wiedzieć, ale w pewnej chwili pojawiły się głosy, że równowaga w zespole została zachwiana. Pojawiło się w drużynie wielu obcokrajowców, ale nie znam ustaleń między Darkiem a klubem. Z tego co słychać mieli to być zawodnicy, którzy pokażą się w Polsce, ale skierują się na rynki wschodnie, a te się obecnie zamknęły. Być może zrobiło się tam „zbyt duszno” – zaznacza Podoliński.

W obronie Mołdawianina w pewnym stopniu staje Janczyk. – Nie powinno się mówić, że to gość, który niszczy klub i nigdy nie zrobił dla niego nic dobrego. Moraru i jego świta może nie są bardzo wpływowi na rynku europejskim, ale mają swoje kontakty w Rumunii, znają sporo osób w Portugalii, bywają na meczach Ligi Mistrzów – opowiada redaktor weszlo.com.

Jest jednak pewna rzecz, która mocno martwi naszego rozmówcę. – Nie podoba mi się tylko to, że ta decyzja o zwolnieniu Banasika wygląda trochę tak, jakby oni chcieli przejąć kontrolę nad klubem w całości. Już teraz decydują o transferach, biorą swojego trenera, za moment zatrudnią swoich ludzi do sztabu... Będą mieli ogromny wpływ na funkcjonowanie klubu w wielu sferach – i na boisku, i w sztabie, i w gabinetach. To jest niepokojące – zauważa Janczyk.

– Gdyby Lewandowski obecnie nie był wolnym szkoleniowcem, a w klubie nie pracował Moraru, to z całą pewnością mogę założyć, iż do zmiany trenera by nie doszło, a Banasik dokończyłby sezon. Nie byłoby nerwowych ruchów na finiszu tych rozgrywek – dopowiada.

Dariusz Banasik ofiarą własnego sukcesu

Zwolniony trener jest jednak świadom, że również popełnił błędy. – Rozmawiałem z Darkiem o tym i on zdaje sobie z tego sprawę. Radomiak poczuł się bardzo pewnie. Rzeczywiście też inne zespoły zaczęły łatwiej odczytywać to, co Radomiak chce grać. Pamiętajmy też, że ta drużyna od dawna nie przegrywała, był awans z II ligi, awans z I, w Ekstraklasie kapitalna jesień... I nagle po 2,5 roku nieustających zwycięstw to się zmieniło. Tutaj chyba faktycznie Radomiak padł ofiarą własnego sukcesu z pierwszej części sezonu – twierdzi Podoliński.

– Darek też pewnie błędy popełnił, aczkolwiek on i kilku graczy Radomiaka w tym sezonie wygrali zdecydowanie więcej niż dobre miejsce w tabeli – podkreśla komentator. – On zawdzięcza Radomiakowi to, iż dostał szansę, ale Radomiak zawdzięcza mu miejsce w tabeli, stworzenie kilku mocnych nazwisk w drużynie, fajną współpracę z obcokrajowcami pozyskiwanymi przez zarząd... Trener dobrze wkomponował się w to wszystko. Pokazał, że umie i za chwilę dostanie kolejną pracę w Ekstraklasie – przekonuje ekspert.

Prawdziwe oblicze Zielonych

Z tej perspektywy wypada jednak zapytać, które oblicze Radomiaka jest tym właściwym? Jesienne, kiedy zespół zaliczał jeden z najlepszych startów w historii ligi, jeśli chodzi o beniaminków, czy wiosenne, kiedy niemal zupełnie nie potrafił wygrywać?

– Radomiak to nie jest klub, który regularnie będzie w czołówce, choć niby taki jest plan Moraru, prezes również to potwierdził na konferencji – mówi Janczyk. – Moim zdaniem trzeba mierzyć siły na zamiary. Z drugiej strony na pewno nie jest to ekipa, którą stać na jedno zwycięstwo w rundzie, jak obecnie. Aktualny kryzys wynika z wielu czynników – zaznacza.

– Prawda lezy pośrodku – dodaje nasz drugi rozmówca. – To nie jest drużyna na miejsce, które zajmowała po pierwszej rundzie. Zrobili wynik ponad stan i chwała im za to. Później zaczęły się różne kłopoty – stwierdza. Podoliński sądzi jednak, że lista zasług Banasika dla Radomiaka jest znacznie dłuższa niż przewin. – Duża część z tych zawodników, którzy stanowi o sukcesie Radomiaka, to są piłkarze przez Banasika zbudowani, albo odkurzeni, albo wyjęci gdzieś z szafy. To jest fajne, że im się udało zrobić coś takiego na wysokim poziomie. Tego nikt trenerowi nie zabierze – podkreśla.

Trudna misja Mariusza Lewandowskiego w Radomiaku

Pytanie, jak teraz poradzi sobie jego następca. Mariusz Lewandowski już zdążył zadebiutować w Ekstraklasie jako sternik radomian. Kto oglądał starcie tej ekipy z Górnikiem Zabrze, ten na pewno sporo prawidłowości wyłapał. Zieloni pragnęli dłużej utrzymywać się przy piłce, chcieli grać futbol mniej reaktywny, a częściej samemu narzucać rytm i ton spotkania. Dało się jednak dostrzec, że atak pozycyjny, to nie jest to, co radomskie tygryski lubią najbardziej.

Czytaj też:
Nie było efektu nowej miotły w debiucie Mariusza Lewandowskiego. Festiwal zmarnowanych okazji

– Nie chcę skreślać Lewandowskiego na wstępie, jakieś argumenty na swoją korzyść. Mówiono, że on jako szkoleniowiec z młodej fali będzie bardziej wykorzystywał nowoczesne technologie w swojej pracy, do tego ma większy autorytet, bo zrobił sporą karierę piłkarską, będzie potrafił współpracować z zagranicznymi zawodnikami, ściągnąć ciekawych fachowców do sztabu z zagranicy... Ale czy i trener Banasik by się na coś takiego nie zdecydował? – pyta retorycznie Janczyk.

Fakty są jednak takie, że póki co dokonania Lewandowskiego w Ekstraklasie są dalekie od pozytywnych. Na najwyższym poziomie rozgrywkowym prowadził dwie drużyny: Zagłębiem Lubin oraz Termalicę Bruk-Bet Nieciecza. W obu zawiódł. Jego średnia punktów w ekipie Miedziowych wynosi 1,29, a w ekipie Słoni (licząc samą Ekstraklasę) zaledwie 0,72. Dla porównania u Banasika ten sam współczynnik jest na poziomie 1,43 punktu na mecz.

Robert Podoliński trzyma kciuki za Mariusza Lewandowskiego

Mimo tego Podoliński stara się patrzeć optymistycznie na kwestię pracy Lewandowskiego w Radomiaku. – Ja go obserwowałem bardzo długo w Termalice. Jego drużyna w I lidze długo utrzymywała się przy piłce, kreował dużo sytuacji. Wyglądali bardzo dobrze, ale zupełnie inaczej niż Radomiak. Ich mecze na zapleczu to były zderzenia dwóch styli. Może właśnie filozofia Lewandowskiego przekonała szefów klubu z Mazowsza? Dla mnie to jest fajny człowiek z otwartą głową – opisuje komentator.

– Trenera Lewandowskiego jednak bardzo cenię, ale jemu pewnie też daje do myślenia sytuacja z Darkiem, że jeżeli on traci prace w takim momencie, to czego będzie się oczekiwało od niego? Sam jestem ciekaw, jak mu pójdzie. Nie mam pojęcia, jak to będzie. Gdyby kilkanaście miesięcy temu zapytał mnie pan, czy trener Banasik zajmie z Radomiakiem czwarte miejsce w Ekstraklasie po pierwszej rundzie, to z ręką na sercu powiedziałbym, że nie. A przecież mieliśmy takie przyjemne zaskoczenie. Tu może pójść zarówno w jedną i drugą stronę. Football, bloody hell – podsumowuje Podoliński.

– Nie wykluczam, że walka o utrzymanie w sezonie 2022/23 się przydarzy, aczkolwiek nie sądzę, by miało to wyglądać tak, iż Radomiak zacznie przegrywać wszystko jak leci w stylu, nomen omen, Termaliki z rundy jesiennej – kończy Janczyk.

Kto za kim zatęskni szybciej?

Biorąc wszystko powyższe pod uwagę wydaje się, że rozstanie Banasika z klubem faktycznie było wydarzeniem, do którego musiało dojść. Bynajmniej jednak nie z winy samego szkoleniowca, lecz wszystkich jego przełożonych, którzy albo kopali pod nim dołki, albo przynajmniej nie pomogli mu z poszczególnych wychodzić. Mowa zarówno o tych sportowych jak i organizacyjnych.

Słusznie też trener odrzucił propozycję, którą złożył mu Stempniewski zaraz po zwolnieniu go. Prezes wyszedł z inicjatywą zatrudnienia byłego już szkoleniowca w roli doradcy zarządu. Brzmiało to kuriozalnie, bo jednym z obowiązków Banasika byłoby ocenianie pracy Lewandowskiego. Konflikt interesów widoczny jest gołym okiem.

Inna sprawa, że przyjęcie jej byłoby po prostu upokarzające dla trenera, który wykręcił najlepszy wynik w historii Radomiaka, a w nagrodę zostałby, paradoksalnie, zdegradowany do wątpliwej roli doradcy. Jasno stwierdził jednak, iż zdecydowanie bardziej woli kontynuować karierę zawodową w jako trener. Intuicja podpowiada nam, że na propozycje nie będzie długo czekał, choć na razie chce spędzić więcej czasu z rodziną i odpocząć.

Coś nam jednak mówi, że za kilka miesięcy to Radomiak prędzej zatęskni za Banasikiem, niż Banasik za Radomiakiem, ale szefostwo klubu za nic w świecie się do tego nie przyzna. Nawet jeśli jego przyszłość stoi dzisiaj pod znakiem zapytania na wielu płaszczyznach.

Czytaj też:
Ofiary na ołtarzu rozwoju. Oto największa przewaga Rakowa Częstochowa nad resztą Ekstraklasy