W ostatnich dniach bardzo głośno było na temat pobicia bramkarza Puszczy Niepołomice Kewina Komara. Według wstępnych spekulacji piłkarz miał zostać pobity na festynie w Wiśniczu Małym przez pseudokibiców. Te doniesienia zdementowała policja, badająca różne tropy, z których wynikało, że zdarzenie nie miało podłoża kibicowskiego. Z kolei RMF FM dotarł do informacji, według których piłkarz pobił się z byłym chłopakiem swojej obecnej partnerki.
Kewin Komar przerwał milczenie
Golkiper zdecydował się udzielić serwisowi meczyki.pl jedynego wywiadu w tej sprawie. Komar wyjawił, że po meczu z ŁKS Łódź rodzice jego dziewczyny zadzwonili do niego i zapytali, czy nie odbiorą ich z festynu. Kiedy byli na miejscu grupa osób musiała go rozpoznać, bo zaczęła śpiewać przyśpiewki Wisły Kraków.
Chwilę później do bramkarza podeszli dwaj mężczyźni – były chłopak partnerki Komara oraz jego kolega. – Tak jakby mnie otoczyli. Jeden z nich, ten po prawej stronie, trzymał w ręce piwo. Na pewno był pod wpływem alkoholu. On zapytał mnie: „Co ku**o teraz?” – zrelacjonował. W pewnym momencie bramkarz został zaatakowany.
– Trwało to może kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Zacząłem wymachiwać lewą i prawą ręką, żeby ich odgonić – kontynuował.
Co się działo później?
Wtedy miał trafić jednego z napastników, który się przewrócił. Komar wyjawił również, że chwilę po tym zdarzeniu grupa około 20 osób ruszyła w jego stronę, bramkarz próbował uciekać, ale nie dał rady i został zasypany gradem ciosów i kopnięciami. Po wszystkim miał sine ucho, bolała go głowa i żebra. To wtedy musiało dojść do złamania kciuka. Z festynu bramkarz wraz z partnerką trafili na SOR, gdzie był już jeden z napastników.
– Odwrócił się do mnie i pokazał mi gest poderżnięcia gardła i jak do mnie dwa razy strzela z pistoletu. Dominik W. Był jednym z tej dwójki, która mnie na początku zaatakowała – poinformował.
Kewin Komar: Straciłem wszystko, co kochałem
Po wszystkim, kiedy bramkarz był już w domu i przygotowywał się do snu przez uchylone okno usłyszał, jak zbiera się tam grupa osób. W pewnym momencie ktoś krzyknął „wjeżdżamy mu na chatę”. – Szybko wstałem z łóżka i po domu biegłem do wszystkich mieszkańców, żeby zapalili światła w pokojach i na zewnątrz – poinformował i dodał, że wtedy te osoby uciekły w las.
W niedzielę Kewin Komar zdecydował się zgłosić tę sprawę na policję. Wyznał, że po tym zdarzeniu czuje się bardzo słabo psychicznie i fizycznie. – Teraz... po prostu... wszystkiego się obawiam. Jestem pierwszy raz w takiej sytuacji. Pod względem kariery jestem najbardziej załamany. Straciłem wszystko, co kochałem. Kochałem trenować, grać mecze w ekstraklasie. Każdy chłopak za dzieciaka o tym marzył – zakończył.
Czytaj też:
Oficjalnie: Kamil Glik ma nowy klub! Wielki powrót do PolskiCzytaj też:
Mateusz Wieteska przeniósł się do Serie A. Miliony zapłacone za Polaka