Dwóch rannych po hicie Ekstraklasy. Niedosyt lidera z Białegostoku

Dwóch rannych po hicie Ekstraklasy. Niedosyt lidera z Białegostoku

Jesus Imaz i Rafał Augustyniak
Jesus Imaz i Rafał Augustyniak Źródło:PAP / Leszek Szymański
Starcia Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok oznaczają duże emocje. Nie inaczej było tym razem. Na Łazienkowskiej nikt jednak nie zakończył spotkania wyraźnie zadowolony.

Jagiellonia Białystok to w ostatnich tygodniach najlepsza drużyna PKO Ekstraklasy. Tak przynajmniej wskazuje tabela. Zawodnicy Adriana Siemieńca przyjechali do stolicy po pełną pulę. Rywal nie należał do łatwych, bo Legia Warszawa cały czas marzy o odrobieniu wszystkich strat i mistrzostwie Polski. Na Łazienkowskiej w niedzielę doszło do podziału punktów (1:1). Trudno powiedzieć, kto po ostatnim gwizdku sędziego mógł się cieszyć z rezultatu.

Jedna akcja dała spokój Legii Warszawa

Jagiellonia spokojnie próbowała konstruować akcje na stronie Legii w pierwszych minutach meczu. Brakowało jednak dobrego wykończenia czy dobrego ostatniego przyjęcia. Pierwszą naprawdę poważną sytuację mieli jednak gospodarze. W 15. minucie Morishita zagrał do Tomasa Pekharta. Czech najpierw próbował przelobować bramkarza gości, a gdy to nie wyszło szukał dobitki. Tę głową powstrzymał Skrzypczak. W kolejnych minutach znowu do głosu doszedł lider Ekstraklasy. Warszawianie mniej lub bardziej poradnie, ale powstrzymywali wszelkie próby zagrań lub wejść w swoje pole karne.

W 31. minucie to oni cieszyli się jako pierwsi z gola. Marc Gual najpierw przechytrzył Skrzypczaka, a następnie z wielkim zamachem oddał techniczny strzał w kierunku dalszego słupka Zlatana Alomerovicia. Wypełniony stadion w stolicy eksplodował z radości. Legioniści chcieli pójść za ciosem, ale brakowało im dokładności. Jeszcze przed przerwą Jagiellonia mogła wyrównać za sprawą Afimico Pululu, lecz ten uderzył zbyt niecelnie.

Jagiellonia Białystok dogoniła warszawian

Drugie 45 minut hitu weekendu rozpoczęło się ponownie od większego posiadania piłki ze strony białostocczan. Aktywnie walczył Bartłomiej Wdowik, który często zmuszał defensorów Legii Warszawa do szybkiego biegu. To Jagiellonia była stroną przeważającą, lecz wynik mówił co innego. Obrońcy zespołu Kosty Runjaicia co chwile byli wystawiani na próbę. Jeśli nie Wdowik, to Marczuk lub inny gracz żółto-czerwonych ruszał z szybkim atakiem.

Wysiłki Jagiellonii przyniosły efekt w 83. minucie. Goście wykorzystali złe przyjęcie Bartosza Kapustki. Gdy Marczuk otrzymał piłkę, efektownie przedryblował rywali i zagrał na dalszy słupek. Tam przybiegł Jesus Imaz, który z paru metrów dokończył akcję, zamieniając ją na gola. Goście nadal nie przestawali atakować. Zależało im na pełnej puli, która utrzymałaby dotychczasową przewagę nad Śląskiem Wrocław. W doliczonym czasie gry do ataku rzuciła się Legia. Zarówno próby Josue, jak i Elitima nie przyniosły skutku. Arbiter zakończył mecz przy wyniku 1:1.

twitter

Zacięta walka o mistrzostwo Polski

Po remisie Jagiellonia Białystok pozostanie liderem PKO Ekstraklasy, lecz jej przewaga względem Śląska zmalała do dwóch punktów. Legia Warszawa pozostaje na piątym miejscu. Do zespołu z Podlasia traci siedem „oczek”.

Czytaj też:
Marek Papszun wróci do pracy? Święcił w tym klubie sukcesy
Czytaj też:
Reprezentant Polski trafi do utytułowanego klubu? Znana marka chce go wykupić

Opracował:
Źródło: WPROST.pl