Nieosiągnięcie celu będzie koszmarnym zakończeniem sezonu. W czym tkwi problem Sevilli?

Nieosiągnięcie celu będzie koszmarnym zakończeniem sezonu. W czym tkwi problem Sevilli?

Piłkarze Sevilli
Piłkarze Sevilli Źródło: Newspix.pl / ZUMA/NEWSPIX.PL
Już w niedzielę Sevilla podejmie lidera La Liga – Real Madryt. Hitowe starcie zapowiada się niezwykle emocjonująco. Jeszcze kilka tygodni temu Los Nervionenses byli blisko Królewskich, dziś walczą o utrzymanie miejsca na podium. Wszystko przez słabszy okres, który przytrafił im się w marcu. Jaka jest jego geneza?

W 32. kolejce La Liga dojdzie do hitowego starcia. Sevilla przed własną publicznością zmierzy się z Realem Madryt. Zespół Julena Lopeteguiego zajmuje obecnie trzecie miejsce, Królewscy zaś są liderami rozgrywek i pewnie zmierzają po mistrzostwo. Jeszcze kilka tygodni temu Andaluzyjczycy deptali madrytczykom po piętach, mając bezpieczną przewagę nad kolejnymi drużynami. Teraz muszą kurczowo bronić się przed wypadnięciem poza podium, a nawet poza pierwszą czwórkę, co byłoby koszmarnym zakończeniem sezonu. Wszystko przez marcowy kryzys, który dotknął ekipę z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan.

Styl Sevilli nie powala na kolana

Przed sezonem kadra Sevilli została wzmocniona. Dyrektor sportowy Monchi ponownie dokonał kilku bardzo dobrych ruchów transferowych. Dlatego nie dziwi fakt, że zespół ze stolicy Andaluzji znajduje się w czołówce La Liga. Natomiast zaskakiwać może to, w jaki sposób grają podopieczni Julena Lopeteguiego. Mając takich ofensywnych piłkarzy, jak Papu Gomez, Suso, Corona, który przyszedł zimą, Erik Lamela, Lucas Ocampos, Ivan Rakitić, Oliver Torres, czy też En-Nesyri, spodziewać się można efektownej gry.

Tymczasem futbol w wykonaniu Sevillistas charakteryzuje duży pragmatyzm i bardzo dobra gra w defensywie. Nie bez przyczyny obrona Los Nervionenses jest najlepszą w obecnych rozgrywkach ligi hiszpańskiej. Andaluzyjczycy stracili jedynie 22 gole w 31 meczach. I to właśnie na ten aspekt były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii kładzie największy nacisk. Julen Lopetegui stał się wyznawcą unocerismo, czyli stylu, który do perfekcji opanował Diego Simeone. Umówmy się, nie chodzi w nim o porywającą grę. Celem nadrzędnym jest korzystny wynik, a osiągnąć go można, robiąc krok po kroku. Jednakże jest jeden mały wyjątek. W porównaniu do ekipy z Madrytu, ich filozofia opiera się na krótkich podaniach i stosunkowo długim utrzymywaniu się w posiadaniu futbolówki, z którego niewiele wynika.

W tym sezonie zwykli kibice często mogli narzekać na sposób gry Sevilli. Spotkania z ich udziałem były po prostu nudne i mało atrakcyjne. Gracze z Andaluzji potrafią „zabijać” mecze i zdobywać cenne punkty. W pełni zadowala ich zachowanie czystego konta i zwycięstwo jedną bramką. Rezultatem 1:0 na korzyść Los Nervionenses zakończyło się aż sześć ligowych pojedynków z 16, które udało im się wygrać.

Pragmatyzm w ich poczynaniach szczególnie widoczny jest w starciach wyjazdowych. Dotychczas tylko raz strzelili więcej niż jednego gola, grając z rywalem na jego stadionie. Natomiast zdarzają się również wyjątki i prawdziwe szalone goleady. W spotkaniach z Levante i tym rozgrywanym przed tygodniem z Granadą udało im się zdobyć aż dziewięć bramek. Zwyciężyli odpowiednio 5:3 i 4:2.

Marcowy kryzys

Sevilla jest zespołem, który stosunkowo rzadko przegrywa. Obecnie tylko trzy razy musieli uznać wyższość przeciwnika w rozgrywkach La Liga. Do początku kwietnia i starcia z Barceloną podopieczni Julena Lopeteguiego mogli poszczycić się znakomitą passą 15 kolejnych meczów bez porażki. Jednak w decydującej fazie sezonu Sevillistas wpadli w kryzys, którego genezą stała się plaga kontuzji. W samym marcu trzon ekipy z Andaluzji był mocno przetrzebiony. Wielu kluczowych zawodników zmagało się z urazami, w konsekwencji czego Los Nervionenses zdobyli jedynie trzy punkty na dziewięć możliwych do zdobycia.

W tym czasie zaliczyli dwie wpadki w starciach, w których mimo wszystko byli wyraźnymi faworytami. Zremisowali bowiem z Deportivo Alaves (0:0) i Rayo Vallecano (1:1). Punktem kulminacyjnym, uwydatniającym skalę problemu było rewanżowe spotkanie w Lidze Europy z West Hamem United. Szkoleniowiec Andaluzyjczyków nie miał zbyt dużego wyboru i w decydującym o losach dwumeczu momencie wpuścił z ławki rezerwowych m.in. Miguela Hernandeza i Jose Carmonę, czyli dwóch 20-latków, którzy na co dzień występują w drugim zespole. Przypomnijmy, że stawką tego meczu był awans do ćwierćfinału. Ostatecznie musieli uznać wyższość londyńczyków, którzy pokonali ich po dogrywce 2:0.

Problemy z kontuzjami zbiegły się z niemocą strzelecką. Skuteczność to kolejna pięta achillesowa podopiecznych byłego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Obecnie, po 31 spotkaniach, mają na swoim koncie 44 strzelone gole, co jest najgorszym wynikiem spośród ekip znajdujących się w pierwszej piątce. Najlepszym strzelcem w La Liga jest Rafa Mir, który zdobył zaledwie dziewięć bramek. Co więcej, oddał on zaledwie 45 strzałów, co daje średnio 1.61 na mecz. Statystyki pozostałych napastników są jeszcze gorsze. Podczas letniego okna transferowego priorytetem powinno być zakontraktowanie snajpera z prawdziwego zdarzenia.

Cel jest tylko jeden

Od dekady faworytami do zdobycia mistrzostwa Hiszpanii są trzy drużyny – Real Madryt, Atletico Madryt i Barcelona. Co ciekawe, od sezonu 2012/2013 tylko te zespoły znajdują się na ligowym podium. Zatem przedsezonowy cel Sevilli wydaje się jasny. Zajęcie miejsca w pierwszej trójce La Liga byłoby dla klubu z Andaluzji nie lada sukcesem. Szczególnie że po raz ostatni dokonali tego w rozgrywkach 2008/2009. Wówczas zakończyli zmagania na trzeciej pozycji.

Przez długi czas obecnego sezonu Sevillistas znajdowali się tuż za plecami liderującego Realu Madryt. Jednocześnie mieli sporą przewagę nad pozostałymi zespołami w stawce. Dlatego też część kibiców zaczęła marzyć o mistrzostwie i trzeba przyznać, mieli ku temu solidne podstawy. Niestety kryzys, który dotknął ekipę Julena Lopeteguiego oraz bardzo dobra gra Barcelony, a także pozostałych przeciwników, sprawiły, że Andaluzyjczycy wcale już nie są tacy pewni tego, czy zakończą rozgrywki w pierwszej trójce.

Gdyby wypadli poza ligowe podium, wszyscy związani z Sevillą byliby bardzo rozczarowani. Z pewnością uznano by ten sezon za koszmarny. Klub z Andaluzji musi więc jak najszybciej wrócić do regularnego wygrywania, ponieważ tuż za ich plecami znajduje się Atletico Madryt, Real Betis oraz Real Sociedad San Sebastian. Drużna z Kraju Basków, zajmująca po 31. kolejkach szóste miejsce, traci do Sevillistas tylko sześć punktów. Na ten moment wiele wskazuje na to, że wszystko rozstrzygnie się w połowie maja. Los Nervionenses zmierzą się wtedy na wyjeździe ze wciąż aktualnymi mistrzami Hiszpanii. Jeśli do tego czasu nie wypracują sobie solidnej przewagi, mogą na ostatniej prostej stracić szanse na największy od 13 lat sukces na krajowym podwórku.

Andaluzyjskie piekło. Sevilla – Real Madryt

Niedzielne spotkanie odbędzie się na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli. Gra na tym obiekcie nie należy do najprzyjemniejszych. Piłkarze gospodarzy czują się na tym boisku jak ryby w wodzie. Wspierani przez kilkadziesiąt tysięcy wiernych kibiców doskonale potrafią wykorzystać wszystkie atuty wynikające z gry u siebie. Świadczą o tym rezultaty osiągane przez drużynę Julena Lopeteguiego w obecnych rozgrywkach La Liga.

Na ten moment Sevilla rozegrała 15 domowych meczów i ani jednego z nich nie przegrała. Zwyciężyła zaś jedenaście razy i czterokrotnie dzieliła się punktami. Obok Realu Madryt klub z Andaluzji jest najlepiej punktującym zespołem grającym przed własną publicznością (po 37 punktów). U siebie piłkarze Los Nervionenses przywdziewają inną maskę. Pokazują swoje drugie, zdecydowanie piękniejsze oblicze.

Obiekt Sevilli jest bardzo trudnym do zdobycia terenem. Często, nawet te największe hiszpańskie zespoły, regularnie traciły w przeszłości punkty w Andaluzji. Królewscy nie są wyjątkiem, o czym przekonują nas statystki. Dotychczas Sevillistas grali w roli gospodarza z Los Blancos w 77. ligowych starciach. Los Nervionenses wygrali 37 meczów, 15 razy zremisowali i 25-krotnie ulegali graczom Realu Madryt. Natomiast ostatnie dwa spotkania w La Liga na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan kończyły się zwycięstwami gości ze stolicy Hiszpanii (dwa razy po 1:0). Co ciekawe, po raz ostatni obie drużyny podzieliły się ze sobą punktami w maju 2005 roku. Mecz zakończył się wówczas wynikiem 2:2. Jak będzie tym razem?

Czytaj też:
Nie żyje były piłkarz Realu Madryt. Zmarł w wyniku tragicznego wydarzenia

Źródło: WPROST.pl