Raków Częstochowa dopełnił formalności. Podopieczni Marka Papszuna awansowali do kolejnej fazy eliminacji Ligi Konferencji Europy

Raków Częstochowa dopełnił formalności. Podopieczni Marka Papszuna awansowali do kolejnej fazy eliminacji Ligi Konferencji Europy

Wladysław Koczerhin
Wladysław Koczerhin Źródło:PAP / Waldemar Deska
Po zwycięstwie w pierwszym meczu 3. rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy, piłkarze Rakowa Częstochowa dopełnili formalności i pewnie awansowali do kolejnej fazy turnieju. Gospodarze pokonali w rewanżu zespół Spartaka Trnawa 1:0.

W trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy Raków Częstochowa trafił na słowackiego Spartaka Trnawa. Wicemistrzowie Polski zostali postawieni przez ekspertów w roli faworytów do awansu do fazy play-off i musieli to udowodnić w dwumeczu. Przypomnijmy, podopieczni Marka Papszuna pewnie awansowali do tej fazy eliminacji, pokonując FK Astana 6:0 w dwumeczu.

W pierwszym starciu piłkarze Rakowa Częstochowa pokonali 2:0 słowackiego Spartaka, dzięki czemu jedną nogą byli już w 4. rundzie eliminacji. Bohaterem tego spotkania był Ivi Lopez, który dwiema bramkami przybliżył swoją drużynę do upragnionego awansu. W rewanżu na własnym boisku musieli tylko dopełnić formalności.

Eliminacje Ligi Konferencji Europy. Bezbramkowy remis po pierwszej połowie

Od pierwszej minuty gospodarze wysoko wyszli na swoich rywali. Widać było, że podopieczni Marka Papszuna byli zmotywowani, aby jak najszybciej strzelić gola i zamknąć rywalizację w dwumeczu ze Spartakiem Trnawa. Jednak pierwszą dogodną okazję do otwarcia wyniku mieli Słowacy. W 6. minucie niebezpiecznie dośrodkowywał Erik Daniel, ale Kacper Trelowski skutecznie wyszedł do piłki i wypiąstkował ją przed pole karne. Futbolówka trafiła pod nogi zawodnika gości, który posłał ją wysoko nad poprzeczką. W 10. minucie Medaliki przeprowadziły szybką akcję. Ivi Lopez podał do Frana Tudora, który wpadł w pole karne i strzelił tuż obok lewego słupka Dominika Takaca.

W 25. minucie piłkarze Rakowa Częstochowa mieli doskonałą sytuację do wyjścia na prowadzenie. Z kontratakiem ruszył Ivi, który mimo nacisków ze strony trzech rywali utrzymał się przy piłce i zagrał na prawe skrzydło do Tudora. Ten zdecydował się na dośrodkowanie w pole karne do Patryka Kuna. Na nieszczęście dla gospodarzy, obrońca Spartaka ubiegł Polaka i wybił futbolówkę na rzut rożny. Niespełna pięć minut później idealną okazję do strzelenia na 0:1 miał Milan Ristovski, który stanął oko w oko z Trelowskim. Macedończyk posłał piłkę w środek bramki, czyli tam, gdzie stał bramkarz Medalików. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.

Liga Konferencji Europy. Raków Częstochowa dopiął swego

Druga połowa gry rozpoczęła się od żółtej kartki dla piłkarza Spartaka Trnava. Goście od początku rzucili się do odrabiania strat z pierwszego meczu, co prawda zepchnęli gospodarzy do głębokiej defensywy, ale podopieczni Marka Papszuna stawiali skuteczny opór. Wraz z upływem czasu, zawodnicy Rakowa Częstochowa odzyskiwali pole gry i zaczęli dominować na boisku.

W 54. minucie świetną sytuację miał Ristkovski. Niekryty Macedończyk dostał piłkę na jedenastym metrze i mógł zrobić z nią, co chciał, na szczęście dla piłkarzy Rakowa, zawodnik Spartaka uderzył wysoko nad poprzeczką. Trzy minuty później Kelvin Boateng dostał futbolówkę na prawym skrzydle. Udało mu się minąć szesnastkę i kiedy chciał dośrodkować w pole karne Trelowskiego, nieczysto trafił w piłkę i ta wyszła za linię końcową boiska.

W 67. minucie kibice Rakowa Częstochowa mogli odetchnąć z ulgą. Gutkovskis podał futbolówkę na skraj pola karnego do Iviego Lopeza, ten odegrał do Wladysława Koczerhina, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce między nogami bramkarza i na tablicy widniał wynik 1:0, a w dwumeczu było już 3:0 dla Medalików. Jak się później okazało, to był jedyny gol w tym spotkaniu. W kolejnej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy podopieczni Marka Papszuna zmierzą się ze zwycięzcą dwumeczu Slavia Praga – Panathinaikos Ateny.

Czytaj też:
Jakub Rzeźniczak dla „Wprost”: W Wiśle Płock zaczęło wszystko nieźle hulać