Wieczorem 23 stycznia nad siedzibą PZPN-u w końcu pojawił się biały dym – habemus selekcjoner! Niemal równo miesiąc po ogłoszeniu zakończenia współpracy z Czesławem Michniewiczem dowiedzieliśmy się, kto przejmie stery w naszej ekipie narodowej. Nie Vladimir Petković, nie Paulo Bento, lecz Fernando Santos. Doświadczony trener, który do niedawna prowadził reprezentację Portugalii i wygrał z nią Euro 2016, staje przed trudnym zadaniem stworzenia z Polaków drużyny z prawdziwego zdarzenia. Ta sztuka nie udała się nikomu od czasów Adama Nawałki, co pokazuje, na jak trudne wyzwanie się porwał. Oto lista rzeczy, na których musi się skupić.
1. Trzeba wydobyć z reprezentacji Polski jej ofensywny potencjał
Ktoś powie, że skrajne nastawienie na defensywę i bazowanie na kontrach czy stałych fragmentach to też styl. Błąd. To, co pokazywaliśmy na mundialu nie miało nic wspólnego z żadnym stylem. Oglądaliśmy desperację, poniżającą dla każdego, kto gra na poziomie wyższym niż okręgówka.
Dlatego od następcy Michniewicza należy wymagać, aby podszedł do tej kwestii w bardziej racjonalny sposób. Oczywiście on też nie jest szkoleniowcem-romantykiem, dla którego ofensywa i piękna gra liczy się ponad wszystko. Aby jednak osiągnąć cokolwiek sensownego, musi wydobyć z naszej kadry więcej ikry w grze do przodu. Mamy tam zawodników z FC Barcelony, Napoli, Wolfsburga, Romy czy Lens, więc nie ma się co biczować na zapas – tak, z tymi piłkarzami możemy i powinniśmy grać odważniej. Nie zapominać o tyłach, dalej bazować na błyskawicznych atakach, ale jednocześnie wyzbyć się głęboko zakorzenionych w naszej mentalności kompleksów. Nikt nie oczekuje tiki-taki, lecz nawet w grze z kontry mamy gigantyczne rezerwy i musimy sporo nadrobić.
Na pewno więc Biało-Czerwoni nie staną się nagle dominatorami, nie zaczną wygrywać każdego starcia z teoretycznie mocniejszym rywalem, ale muszą przestać nastawiać się jedynie na najniższy wymiar kary w każdym takim starciu. Jeśli czasem przegrają, lepiej niech polegną po walce jak z Francją, niż w tak urągający godności sposób, jak z Argentyną.
Czytaj też:
Legenda zostanie asystentem Fernando Santosa. Dwóch Polaków znajdzie się w jego sztabie
2. Fernando Santos musi być prawdziwym przywódcą
Napisanie, że w ostatnich latach w naszej kadrze mieliśmy do czynienia z dyktatem naszych największych gwiazd, to byłaby jawna przesada. Z drugiej strony trudno nie odnieść wrażenia, iż momentami niektórzy mieli zbyt dużo do powiedzenia w kwestii narzucania swoim przełożonym własnej woli. Nie chodzi już nawet o sytuacje typu milczenie Lewandowskiego, jego wymowne wywiady czy historie pokroju „odejdę z kadry, jeśli Michniewicz w niej zostanie”, lecz również wiele mniej widocznych dla kibicowskiego oka sytuacji. Psuć zaczęło się jeszcze za Nawałki, a ostatnio zrobiło się nieznośnie. Nie non stop, ale zdarzały się sytuacje, gdy ogon kręcił psem.
Dlatego dobrze się stało, że Cezary Kulesza postawił na trenera, który ma bardzo duże doświadczenie w pracy selekcjonerskiej, odnosił w niej sukcesy, a przede wszystkim potrafił zarządzać zespołem, w którym stężenie wielkiego ego na metr kwadratowy było ogromne. Portugalczyk nie wahał się odstawić od wyjściowej jedenastki samego Cristiano Ronaldo, kiedy uznał, że będzie to z korzyścią drużyny. Oczywiście nie chodzi tu o dokonywanie jakichś herezji i odsyłanie Lewandowskiego na ławkę, tylko o to, by jasno zaznaczyć: przywódcą w reprezentacji jest jeden – selekcjoner i nawet największe gwiazdy mają się go słuchać. Santos powinien to potrafić.
3. Reprezentacja Polski potrzebuje świeżej krwi
To może być trudniejsze, niż się wydaje. Niebawem trzeba będzie zastąpić niektórych liderów nowymi zawodnikami. Wojciech Szczęsny, Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak czy nawet Robert Lewandowski mają już sporo wiosen na karku i Euro 2024 zapewne będzie ich ostatnim turniejem.
Już teraz natomiast mamy do dyspozycji kilku młodych i obiecujących graczy, których możliwości nie umieliśmy wykorzystać. Zwyczajnie nie było pomysłu na to, jak zagospodarować niektórych z pożytkiem dla zespołu. Zgodzimy się chyba, że na przykład Jakub Kamiński ma potencjał ogromny i w Bundeslidze udowadnia, iż jest w stanie grać świetnie na wysokim poziomie. W kadrze zaś jeszcze nie pokazał nic ciekawego. Podobnie rzecz ma się z Nicolą Zalewskim i jeszcze paroma innymi zawodnikami.
Dobrze byłoby nie zmarnować tego pokolenia oraz sprawić, by w reprezentacji młodzież nie wyglądała na tak przestraszoną, jak zazwyczaj dotychczas. Skoro w klubach pokazują inne, lepsze oblicze, to i z orzełkiem na piersi też mogą to robić.
Czytaj też:
Ujawniono pensję Santosa w Polsce. Media: Zarobi najwięcej w historii
4. Fernando Santos powinien postawić na komunikację
Straszne było to życie w oblężonej twierdzy zarówno ze strony Jerzego Brzęczka, jak i Czesława Michniewicza. Wręcz nie do zniesienia. Owszem, dziennikarze wobec nich też czasem zachowywali się niegodnie, czepiali się nadmiernie. Z drugiej strony przyjęcie narracji „my albo oni” sprawiło, że wielu przeciętnym kibicom drużyna Biało-Czerwonych zwyczajnie obrzydła. A przecież mówimy o zespole, który w pewnym sensie jest dobrem narodowym.
Na szczęście zatrudnienie zagranicznego selekcjonera sprawia, że jest on z definicji odciążony z całego tego balastu, który wcześniej ciążył Brzęczkowi czy Michniewiczowi. Nie ma na koncie żadnych zatargów z poszczególnymi dziennikarzami, nie ciągną się za nim konflikty, nie jest częścią układów i układzików. W związku z tym liczymy, iż jako selekcjoner reprezentacji Polski podejdzie do komunikacji z resztą świata w bardziej otwarty sposób niż jego poprzednicy. Kolejnego „Niekochanego” nikt nie zniesie.
5. Celem Euro 2024 i mundial 2026
Szczerze mówiąc trudno sobie wyobrazić inny scenariusz niż brak awansu na najbliższe mistrzostwa Europy, skoro w grupie eliminacyjnej mamy Czechy, Albanię, Mołdawię oraz Wyspy Owszem. Zdaje się, że z takimi przeciwnikami poradziły sobie każdy, kto zdobył minimum doświadczenia w samym Football Managerze.
Trzeba więc spojrzeć dalej. Nie wiadomo jeszcze, jak długi będzie kontrakt Fernando Santosa, lecz zakładamy, że popracuje on u nas na tyle długo (z pozytywnymi efektami oczywiście), by poprowadzić Biało-Czerwonych również w kwalifikacjach do kolejnego mundialu. Wtedy już tak prosto nie będzie, być może na samej imprezie również. Nawet mimo powiększenia mistrzostw świata z 32 do 48 zespołów. Nie ma co teraz stawiać konkretnych celów, ale docelowo to właśnie osiągnięcie zadowalającego rezultatu na amerykańsko-meksykańsko-kanadyjskim mundialu powinno być naszym celem. W ciągu czterech lat można wypracować wiele, aby to osiągnąć.
Czytaj też:
Oficjalnie: Jakub Kiwior ma nowy klub! Wydano oświadczenieCzytaj też:
Boniek zaskakująco powitał Santosa. Wiceprezydent UEFA się postarał