Męczarnie na Narodowym. Polacy wygrali, choć kompromitacja była blisko

Męczarnie na Narodowym. Polacy wygrali, choć kompromitacja była blisko

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski Źródło:PAP / Leszek Szymański
Reprezentacja Polski wróciła do gry po blamażu z Mołdawią. Podczas wrześniowego zgrupowania Biało-Czerwoni najpierw wyszli na Wyspy Owcze, a trzy dni później zmierzą się z Albanią w el. do Euro 2024. W tym spotkaniu podopieczni Fernando Santosa mieli coś do udowodnienia.

By awansować na Euro 2024, polscy piłkarze muszą wygrać pozostałe pięć spotkań w eliminacjach. Pierwsze zadanie wydawało się dużo łatwiejsze, bo Wyspy Owcze nie są rywalem z najwyższej półki. Tym meczem o ogromnym ciężarze gatunkowym Biało-Czerwoni musieli udowodnić, że taka sytuacja jak z Mołdawią już się nie powtórzy. Fernando Santos w bój posłał sprawdzonych kadrowiczów, z powiewem młodości na skrzydłach. W pierwszej jedenastce wyszli Szczęsny – Kędziora, Bednarek, Kiwior, Bereszyński – Skóraś, Krychowiak, Zieliński, Kamiński – Lewandowski, Milik.

Niemrawe otwarcie przez polskich piłkarzy

Od pierwszych minut to goście ruszyli z animuszem na bramkę Wojciecha Szczęsnego. W pierwszej minucie zawodnicy Wysp Owczych wywalczyli aut na wysokości pola karnego. Mogły się przypomnieć demony z meczu z Czechami, ale na szczęście wykonujący ten stały fragment gry nie rzucił piłki tak daleko. Po dobrym fragmencie inicjatywę przejęli Biało-Czerwoni, ale grali bardzo zachowawczo. Ta pasywna gra była spowodowana głęboką defensywą rywali.

Polacy raz po raz szukali sposobu, by zagrozić bramce rywali. Biało-Czerwoni albo próbowali dośrodkowań, albo prostopadłych podań. Jedna z takich akcji była bliska finalizacji w 12. minucie. Grzegorz Krychowiak zaskoczył przeciwników podaniem zewnętrzną częścią stopy do wbiegającego w pole karne Zielińskiego. Pomocnik próbował zgrać piłkę na piąty metr, ale niestety nikt nie przeciął tego zagrania. W 18. minucie dość niespodziewanie z kontrą ruszyli piłkarze Wysp Owczych. Rywale wrzucili piłkę na pole karne Wojciecha Szczęsnego. Najwyżej do piłki wyskoczył Joan Simun Edmundsson, ale na szczęście nasz bramkarz był na posterunku. Warto odnotować, że to był pierwszy celny strzał w tym meczu.

Pierwszy celny strzał Polaków i tyle

W 25. minucie Robert Lewandowski otrzymał bardzo dobre zagranie z głębi pola. 35-latek zdążył podbić piłkę nad bramkarzem, który trącił naszego napastnika. Kapitan padł na murawę, ale sędziowie nie zdecydowali się odgwizdać „jedenastki”. Cztery minuty później Biało-Czerwoni oddali groźny i celny strzał na bramkę Wysp Owczych. Z prawego skrzydła dośrodkował Bartosz Bereszyński, a bramkarza próbował pokonać głową Arkadiusz Milik. Niestety dobrze interweniował Mattias Lamhauge.

Dziesięć minut później Bartosz Bereszyński ponownie popisał się celną wrzutką, ale tym razem Piotr Zieliński nie był w stanie głową pokonać bramkarza rywali. Goli w tej połowie nie oglądaliśmy, a przypomnijmy, że gramy ze 129. drużyną rankingu FIFA. Grę Biało-Czerwonych ocenili kibice po gwizdku na przerwę, kiedy zaczęli wygwizdywać naszych piłkarzy.

Polscy piłkarze w końcu wpakowali piłkę do bramki

Drugą połowę zaczęliśmy od zmiany Michała Skórasia na Pawła Wszołka. Tym razem Polacy wyszli agresywniej na swoich rywali. W 49. minucie Robert Lewandowski zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce i dośrodkował na głowę Arkadiusza Milika, ale ten nie trafił w światło bramki. W 51. minucie kapitan reprezentacji Polski zgubił rywali i wyskoczył najwyżej do zagrania Piotra Zielińskiego. Niestety 35-latek trafił tylko w poprzeczkę.

W 71. minucie Polaków uratowała ręka jednego z defensorów Wysp Owczych w polu karnym. Ta sytuacja była sprawdzana przez sędziów VAR i ostatecznie została podyktowana „jedenastka”. Na bramkę zamienił ją Robert Lewandowski. W 82. minucie napastnik FC Barcelony dobił rywala mierzonym strzałem z miejsca w kierunku długiego słupka. Ten mecz zakończył się wynikiem 2:0 i podopieczni Fernando Santosa co prawda uciekli spod topora, ale zadanie wykonali.

Czytaj też:
Miliony euro za sukces reprezentacji Polski. Kadra Santosa ma o co walczyć
Czytaj też:
Fatalne wieści dla polskich kibiców. Chodzi o mecze siatkówki i piłki nożnej