Projekt Warszawa postrachem PlusLigi? „Każdego rywala da się pokonać"

Projekt Warszawa postrachem PlusLigi? „Każdego rywala da się pokonać"

Projekt Warszawa
Projekt Warszawa Źródło:Newspix.pl / Adam Starszynski
Projekt Warszawa w ostatnich tygodniach hurtowo kolekcjonuje punkty w tabeli PlusLigi. Od wejścia nowego trenera, Piotra Grabana, klub ze stolicy przegrał tylko jedno spotkanie. Dobra forma całego zespołu widoczna jest również w skali pojedynczych zawodników. Jakub Kowalczyk, weteran klubu, opowiada o różnicach pomiędzy starą a nową odsłoną zespołu.

Kibice Projektu Warszawa najchętniej zapomnieliby o 2022 roku. Poprzedni sezon stanowił katorgę. Dziewiąte miejsce dla klubu, który wcześniej kolekcjonował medale PlusLigi odbierano jako blamaż. W obecny sezon podchodzono z nowymi nadziejami, lecz pierwsze tygodnie pokazały, że stary duch nadal krążył nad zespołem. Zmieniła to kolejna zmiana trenera. Dotychczasowy asystent Piotr Graban zastąpił Roberto Santilliego i praktycznie z marszu odmienił obraz gry Projektu.

Projekt Warszawa bez strachu przed najlepszymi

Warszawianie od momentu debiutu nowego trenera przegrali tylko raz, gdy w grudniu przed własną publicznością bolesną lekcję siatkówki dała im Asseco Resovia Rzeszów. To jednak cena, którą zespół był w stanie zapłacić, by móc później w wielkim stylu wygrywać z zespołami z Bełchatowa, Kędzierzyna-Koźla, Jastrzębia-Zdroju czy ostatnio z Indykpolem AZS-em Olsztyn.

Zespół znajduje się w znacznie lepszej sytuacji niż miało to miejsce jeszcze nieco ponad dwa miesiące temu. Ogólna forma udziela się również poszczególnym zawodnikom. Jakub Kowalczyk, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników klubu, przeżywa kolejną siatkarską młodość. Mecz z Olsztynianami zakończył z wyróżnieniem dla MVP meczu. W rozmowie z „Wprost” środkowy opowiada o zmianach w mentalności zespołu, wcześniejszych problemów, czy o… kwitnięciu niczym kwiat.

Rozmowa z Jakubem Kowalczykiem, siatkarzem Projektu Warszawa

Michał Winiarczyk, Wprost: Wiek to tylko liczba?

Jakub Kowalczyk: Zdaje się, że tak, ale tak naprawdę to wszystko jest w głowie. Ja w sumie nie wiem, ile mam lat, dlatego ostatnio idzie mi nieźle. Nie ma co się rozczulać, jeśli możemy to robimy dobre „granko”, a czy ktoś jest młodszy albo starszy, to nie ma większego znaczenia.

Jak wytłumaczyć fakt, że odejście jednej osoby, trenera, zmienia obraz zespołu o 180 stopni?

Można by powiedzieć, że to pytanie retoryczne, ale… ja tak nie powiem (śmiech). Po prostu bardzo dobrze pracujemy. Towarzyszy nam świeżość związana z nowym pomysłem na drużynę. Piotrek, to znaczy trener Graban, ma taki zestaw cech, który dobrze pasuje do naszych charakterów. Oprócz tego, że trzyma nas silną ręką, wie, co z nami robić, to – co ważne – bardzo dużo z nami rozmawia. To trener, który jest otwarty na dyskusje z zawodnikami. Nie jest autorytarny, dobrze wie, że w takich zespołach jak nasz, stojących na wysokim poziomie, trzeba rozmawiać z zawodnikami. Mógłbym mówić tutaj o współpracy z nim w samych superlatywach. Myślę, że nie tylko ja, ale i wszyscy koledzy z drużyny uważają podobnie. Każdy przychodzi na treningi z uśmiechem na twarzy. Jak robi się dobrą robotę i wygrywa, to trzeba to kontynuować, proste.

Kiedy poczułeś, że wejście nowego trenera zdało egzamin?

W sumie to już od pierwszego meczu. W sytuacji takich zmian szybko odczuwa się ulgę. Zwłaszcza że więcej przegrywaliśmy, niż wygrywaliśmy. Umówiliśmy się z chłopakami, że to nowy start, nowy kierunek, którym idziemy. Zaczęliśmy od zera, po to, by spokojnie i z nadzieją podejść do nadchodzących spotkań. Od tamtej pory nie zwalniamy tempa. Przegraliśmy tylko jeden mecz z Rzeszowem, gdzie jeszcze nie byliśmy gotowi na takie widowiska. Teraz wygraliśmy trzy mecze z klubami ze szczytu tabeli. Może nie pniemy się dynamicznie, ale sumiennie pracujemy na każdy punkcik.

Jaki jest największy sportowy atut obecnego Projektu Warszawa?

Może to się wyda dziwne, co powiem, ale uważam, że obecnie w każdym elemencie gry jesteśmy dobrzy. Dużo blokujemy, zawsze mamy ich więcej niż przeciwnik. Oczywiście, w secie przegranym z Olsztynem, to rywal był w tamtym czasie lepszy, tym bardziej że solidnie wychodziła im zagrywka. Ale w pozostałych partiach czy w poprzednich meczach byliśmy odrobinę lepsi od rywali w każdym aspekcie. To widać np. poprzez fakt, że nie tracimy tak wielu setów.

Wydaje się, że teraz każdy rywal dla was jest taki sam, niezależnie od jego miejsca w tabeli czy gwiazd, jakie naprzeciw was stają.

Masz rację, to też nasza duża siła. Siatkówka, siatkówką, ale mocno skupiamy się na dobrym mentalnym podejściu do meczów. Widać po nas, że nie boimy się żadnego zespołu. Wychodzimy z założenia, że każdego rywala da się pokonać. Nawet jeśli przegrywamy dwoma, trzema punktami w secie, to i tak tkwi w nas przeświadczenie, że na koniec meczu to my będziemy górą. Mam nadzieję, że ten mental, że możemy wygrać wszystko, szybko się nie zmieni.

Grasz już w Warszawie wiele lat. Pamiętasz sukcesy, ale i np. problemy z ubiegłego sezonu. Teraz, gdy wygrywacie mecz za meczem, czujesz, że szczęście znowu do was przyszło?

Ponoć życie toczy się falami, tak? (śmiech)

Byliśmy przyzwyczajeni do regularnych występów w Lidze Mistrzów i medali PlusLigi. Zeszły rok był totalną katastrofą. Powiedzmy wprost, to wyglądało bardzo słabo. Dziewiąte miejsce było miernym wynikiem. Bardzo rzadko wygrywaliśmy spotkania. Można to nazwać degrengoladą. Pamiętam też początek obecnego sezonu. Również szło nam słabo. Pomyślałem sobie: „O nie, ciągniemy tę smugę”. Muszę przyznać, to było dobijające. Teraz wreszcie kwitniemy niczym kwiaty, więc nie ma co wspominać kiepskich czasów.

Wiadomo, że każdy klub ma jakieś mniejsze lub większe problemy. U nas to trwało chwilę, ale na ogólną sytuację złożyło się wiele różnych aspektów, nie tylko sportowych. Trudno było czasem skupić się na grze w siatkówkę. Nie ma co rozdrapywać ran. Dziś wszystkie elementy układanki składają się w wielkie puzzle.

Czy w związku z dobrą formą w ostatnim czasie, twoje indywidualne plany sportowe się zmieniły?

Raczej nie. Dalej chcę grać w siatkówkę, bo jak idzie dobrze, to nie potrzeba zmian. Jestem w formie i co ważne, zdrowy. Nie ma co kombinować. Chcę występować, ile tylko mogę, bo siatka to dla mnie najfajniejsza rzecz na świecie. Nie widzę powodu, by teraz szukać sobie innego zajęcia.

Czytaj też:
QUIZ siatkarski. Jeśli nie zdobędziesz 10/10, to nie nazywaj się kibicem
Czytaj też:
Trudne początki Zhanga Jingyina w Polsce. „Byłem zaskoczony atmosferą w Gdańsku”