Prezes Jastrzębskiego Węgla dla „Wprost”: Tomasz Fornal to udowodnił. Biły się o niego wszystkie kluby

Prezes Jastrzębskiego Węgla dla „Wprost”: Tomasz Fornal to udowodnił. Biły się o niego wszystkie kluby

Tomasz Fornal
Tomasz Fornal Źródło:WPROST.pl / Klaudia Zawistowska
Ten sezon był historyczny dla Jastrzębskiego Węgla, co potwierdza również prezes tego klubu Adam Gorol. Szef klubu w wywiadzie dla "Wprost" wypowiedział się m.in. na temat zatrudnienia Marcelo Mendeza, nagrody dla Tomasza Fornala, porażki w Lidze Mistrzów, czy formatu ligi.

Miniony sezon był dla Jastrzębskiego Węgla bardzo udany. Klub zakończył go triumfem w Superpucharze Polski, mistrzostwem kraju, wicemistrzostwem Europy, oraz finałem pucharu. W wywiadzie dla „Wprost” prezes zespołu podsumował ostatnie wydarzenia.

Norbert Amlicki "Wprost": Podczas gali Polskiej Ligi Siatkówki Jastrzębska Spółka Węglowa otrzymała diament, trenerem sezonu został Marcelo Mendez, a siatkarzem sezonu został Tomasz Fornal. Czy jest pan zadowolony?

Adam Gorol, prezes Jastrzębskiego Węgla: Te nagrody znaczą dla mnie bardzo dużo. Polska Liga Siatkówki liczy już ponad 20 lat i ciągle się rozwija, czy to w kwestii klubów, czy reprezentacji, czy nawet szkolenia młodzieży. Bez tego nie byłoby sportu zawodowego. Przez ten cały okres, o którym mówię pojawili się wielcy sponsorzy, którzy finansują projekty siatkarskie. Nagrodzona Jastrzębska Spółka Węglowa jest kluczowy dla nas partnerem pod względem rozwoju organizacyjnego i sportowego Jastrzębskiego Węgla.

Jastrzębska Spółka Węglowa jest z nami prawie 20 lat i ten diament na gali PLS dowartościowuje naszego sponsora. Nie tylko za finansowanie, ale też wsparcie długofalowe. Tylko taka pomoc mocnego partnera daje szanse budowania stabilnych podwalin klubu.

Nagrody dla Marcelo Mendeza czy Tomasza Fornala również mają ogromne znaczenie. Dynamiczny rozwój klubu w kwestii organizacji sportowej, czyli szkoleniowej i trenerskiej w ostatnich 5-6 latach był bardzo wymagający. Jastrzębski Węgiel potrzebował szkoleniowca z ogromnym doświadczeniem w prowadzeniu klubu, ale i zdobywania trofeów najwyższych rangi.

W ostatnich latach zawsze miałem konkretne wymagania przed kolejnymi trenerami Jastrzębskiego Węgla – klub ma walczyć o najwyższe cele. W tej sytuacji doświadczenie jest niezbędne, a Marcelo Mendez takowe posiada. Ponadto doświadczony trener umie zapanować nad zespołem od strony mentalnej, a ponadto potrafi przygotować zawodników pod względem fizycznym i zdrowotnym do tych najważniejszych momentów, czyli finałów PlusLigi lub Ligi Mistrzów. Marcelo Mendez nie dostał tej nagrody przypadkowo. Pokazał, że potrafi nadążyć za dynamicznym rozwojem sportowym Jastrzębskiego Węgla. Dla mnie to szczególnie istotne, że trener na którego postawiłem został wybrany trenerem sezonu.

Z kolei jeśli chodzi o Tomka Fornala, to również jestem szczęśliwy, bo kiedy podpisywałem z nim kontrakt, był bardzo młodym i nieogranym zawodnikiem. Wszystkie polskie kluby walczyły o niego, a ja tę rywalizację wygrałem. Tomek miał potencjał i po latach dowiódł, że bardzo szybko dojrzewa siatkarsko. To potwierdza, że warto było na niego wówczas postawić.

Czy w ramach dodatkowej nagrody od klubu dostanie w prezencie garnitur? Gdyby nie Boyer, nie mógłby odebrać tej statuetki

W ogóle pierwszy raz widziałem go w garniturze (śmiech). Nie wiem, czy stawia sobie za cel kupno dobrego garnituru, ale dostaje wielkie laury ze strony klubu za to, co robi. Robi to nie tylko dla siebie, ale i dla klubu, czy polskiej siatkówki. Moim zdaniem Fornal będzie podstawowym zawodnikiem reprezentacji i tylko mogę się cieszyć, że mam go w klubie.

Wcześniej pan również wspomniał, że postawił na Marcelo Mendeza. Jak w ogóle doszło do jego zatrudnienia, bo sezon wcześniej miał trudne zadanie w wymagającym Rzeszowie, gdzie ostatecznie zajął piąte miejsce? Nie miał pan żadnych obaw?

Nie. Obserwowaliśmy Mendeza już jakiś czas. Nie kierowałem się wynikiem z Rzeszowa, tylko moją wiedzą na temat jego sukcesów, doświadczenia i osobowości. Nie miałem żadnych wątpliwości w momencie podpisywania kontraktu ani w momencie, kiedy ponosiliśmy porażki na etapie ligi.

Jak wiele o nim mówi też fakt, iż to jest pierwszy trener od paru lat, który przetrwał cały sezon w klubie?

Jastrzębski Węgiel przez ostatnie sześć lat przechodził metamorfozę. Dynamicznie się rozwijamy i pniemy się do góry. Jesteśmy trzeci raz w finale PlusLigi, teraz zadebiutowaliśmy w finale Ligi Mistrzów. To pokazuje progres, a Marcelo Mendez jest przygotowany na taki poziom funkcjonowania zespołu i dlatego sobie poradził z ogromną presją.

Potencjał, jaki dostał w zawodnikach był ogromny, ale musiał też umieć go wykorzystać. Miał za zadanie również poukładanie drużyny od strony motorycznej, fizycznej i mentalnej do tych najważniejszych meczów.

Czy po takim sezonie ma pan obawy że trener Mendez i Tomasz Fornal odejdą z klubu?

Zawsze jest tak, że jak ktoś się pokaże z dobrej strony, pojawia się zainteresowanie. My będziemy walczyli, by ci najlepsi pozostali w Jastrzębiu.

W takim raziemoże pan zadeklarować, że Marcelo Mendez i Tomasz Fornal na 100 procent zostaną na przyszły sezon?

W najbliższych dniach będziemy finalizować sprawy transferowe i będziemy o tym informowali. Jest trochę za wcześnie, by się na ten temat w tym momencie wypowiadać.

Triumf w Superpucharze Polski, finał krajowego Pucharu, zwycięstwo w PlusLidze i finał Ligi Mistrzów. Czy pana zdaniem to był najlepszy sezon Jastrzębskiego Węgla za pana kadencji, jak nie w historii?

To był nie tylko najlepszy sezon za mojej kadencji, w historii Jastrzębskiego Węgla, ale też całej 70-letniej historii jastrzębskiej siatkówki męskiej. Tak to należy klasyfikować, bo po raz pierwszy zagraliśmy w finale Pucharu Europy. Ponadto dotarliśmy w jednym sezonie do wszystkich finałów, w których osiągnęliśmy dwa sukcesy.

Osiągnęliśmy też trzeci z rzędu finał PlusLigi oraz zanotowaliśmy awans w tabeli wszechczasów z czwartego miejsca na trzecie. Mogę przyznać, że jest to bezwzględnie najlepszy sezon w całej historii męskiej jastrzębskiej siatkówki.

Było blisko, a zespół skończyłby ze zwycięstwem również w Lidze Mistrzów.

Na początku był smutek, bo rozpoczynając te rozgrywki, chcieliśmy znaleźć się w finale, a następnie walczyliśmy by w nim wygrać. Niestety się nie udało i po ludzku czuliśmy pewien niedosyt. Trzeba też oddać ZAKSIE, że po trzech porażkach w fazie finałowej play-off PlusLigi, szczególnie po trzecim dotkliwie przegranym meczu, potrafiła podnieść się mentalnie.

Czego zabrakło? Przeanalizowaliście już to spotkanie?

Rozmawialiśmy o tym, czego zabrakło. Na tym szczeblu rozgrywek w decydującym meczu zdecydowały detale. W tym dniu nasz rywal był po prostu lepszy.

Czy mogło być tak, że po zwycięstwie w PlusLidze, szczególnie po tym trzecim meczu zawodnicy poczuli się zbyt pewnie? Większość kibiców i ekspertów stawiało pana zespół w roli faworyta.

Podstawa do takich wniosków wynikała z walki o mistrzostwo Polski. Oglądając tamte mecze były podstawy, by stawiać Jastrzębski Węgiel w roli faworyta. My patrzyliśmy na to realnie. Rozgrywaliśmy tylko jeden mecz, a ZAKSA wielokrotnie pokazała, że potrafi się zmotywować na konkretne spotkanie.

Czy w naszych głowach było przekonanie, że finał sam się wygra? Sądzę, że nie, bo każdy z zawodników, sztab i ja wiedzieliśmy, że ten mecz sam się nie wygra. Zabrakło niewiele, może trochę szczęścia i dzięki temu ZAKSA wygrała.

Dla ZAKSY to był trzeci finał LM z rzędu, a dla was pierwszy w historii.

Na pewno doświadczenie w rozgrywaniu finałów Ligi Mistrzów miało wpływ na końcowy wynik. Mental zespołu buduje się podczas najtrudniejszych meczów o najwyższą stawkę. W tym elemencie była przewaga ZAKSY.

Z drugiej strony my też mieliśmy swoje walory sportowe, by ten mecz zwyciężyć. Dziś trudno jest stwierdzić, co zadecydowało. Tak to bywa w siatkówce, że ktoś wygrywa, ktoś przegrywa, ale my na pewno nie byliśmy słabsi sportowo od Kędzierzyna. Stawiam nasze zespoły na równi. Zaważyła tu dyspozycja dnia.

Finał PlusLigi, czy finał Ligi Mistrzów, który mecz dla pana był większym przeżyciem?

To była zupełnie inna skala emocji. Już od pierwszego meczu o złoto PlusLigi towarzyszyły wielkie emocje, bo wiedzieliśmy, że triumf w pierwszym starciu u siebie stawia nas w dobrej pozycji, a przegrany w bardzo trudnej.

W momencie kiedy wygraliśmy pierwszy mecz i jechaliśmy na drugi do Kędzierzyna-Koźla, pojawiły się myśli, że jak wygramy, możemy to skończyć u siebie. Z kolei w przypadku przegranej zaczynamy od początku. Trzecie spotkanie było tak zdecydowane po naszej stronie, że tak naprawdę tylko naturalny rozsądek nakazywał myśleć, że może się jeszcze coś zmienić. Jednak boisko zweryfikowało.

Tegoroczny finał Ligi Mistrzów był dla mnie również wielkim przeżyciem. Potężna hala w Turynie wypełniona kibicami, przygotowana odpowiednia scenerię i w połączeniu z rangą spotkania robiło ogromne wrażenie. 20 maja mieliśmy wielkie święto polskiej siatkówki.

W finale Ligi Mistrzów była inna skala emocji niż w PLusLidze i nie da się ich porównać. Każdy mecz miał swoją historię i atmosferę. Te cztery spotkania rozegraliśmy przy pełnej hali, więc wspomnienia są fantastyczne.

Czy złoty medal za PlusLigę smakował inaczej niż przed dwoma laty, skoro kilka dni później pana drużyna walczyła w pierwszym finale LM w historii?

Patrząc pod tym kątem, to na pewno smakował inaczej. Tegoroczny finał był potwierdzeniem, że Jastrzębski Węgiel nie wygrał w ostatnim czasie srebra i złota przez przypadek, tylko że jesteśmy topową drużyną w kraju. Zdobywając złoto w tym roku nie patrzyliśmy przez pryzmat zbliżającego się finału w Turynie. Udowodniliśmy, że nie wskoczyliśmy na podium tylko na chwilę.

W ostatnim czasie rozegraliście wiele spotkań z ZAKSĄ, czy ten zespół śnił się panu czasem po nocach?

Na pewno mieliśmy szczególny wymiar rywalizacji bezpośredniej tych dwóch zespołów (śmiech). Przed finałem PlusLigi ktoś mi mówił, że dobrze by było ominąć tę ZAKSĘ. Ja jednak mówiłem odwrotnie, że jak już wygrać mistrzostwo Polski, to tylko z nimi, bo ten triumf będzie smakował szczególnie.

Nigdy nie obawiałem się rywalizacji z ZAKSĄ na najwyższym szczeblu, mimo że są trzeci raz z rzędu najlepszą drużyną w Europie. Jak wygrywać i zdobywać trofea, to tylko z najlepszymi.

Dla ZAKSY był to trzeci finał z rzędu i trzecie zwycięstwo. Czy Jastrzębski Węgiel ma podobne plany i ambicje na podbój Ligi Mistrzów, a nie tylko krajowego podwórka?

Tak do tego nie podchodzimy, bo to bardzo trudne i ambitne zadanie. Postawienie sobie teraz celu, jakim jest wygranie kolejnej edycji Ligi Mistrzów może być nawet zbyt ambitne. Tak na to nie patrzymy. Oczywiście chcemy zdobywać wszystko, co możliwe w danym czasie.

Teraz skupiamy się na tym, żeby skompletować możliwie jak najlepszy skład na przyszły sezon, a później rzeczywistość nas zweryfikuje. W trakcie sezonu potrzeba również odrobiny szczęścia, by kontuzje nas omijały. Bardzo wiele czynników nie zależy od nas i deklarowanie chęci triumfu w przyszłej edycji Ligi Mistrzów jest przedwczesne. Oczywiście chcielibyśmy jak najdłużej walczyć o zwycięstwo, czy to w krajowych, czy europejskich rozgrywkach.

A propos przygotowania składu, czy w związku z tym szykują się jakieś znaczne wzmocnienia?

W tej chwili finalizujemy pewne kwestie kontraktowe, następnie podziękujemy zawodnikom (wywiad był przeprowadzony przed informacją o odejściu sześciu zawodników Jastrzębskiego Węgla – przyp. red.). Później będziemy ogłaszać zawodników, kiedy podopinamy wszystkie kwestie kontraktowe. Mogę zapewnić, że się nie osłabiamy, a wzmacniamy!

Powiedział pan wcześniej, że to był najlepszy sezon w historii jastrzębskiej siatkówki, a gdyby miał pan go ocenić w skali od 1 do 10, to...

Ja bym dał „dziewiątkę” dlatego, że nie osiągnęliśmy wszystkiego w tym sezonie. Jestem zadowolony ze zdobycia dwóch trofeów, a przede wszystkim cieszy mnie to, że zespół był optymalnie przygotowany na fazę kulminacyjną. „Dziesiątki” nie daję, bo nie udało się postawić kropki nad „i” w finale Ligi Mistrzów w Turynie.

A jak oceni pan trudy tego sezonu? Był on rekordowy pod względem liczby rozegranych meczów. Wyliczyłem, że zagraliście ich łącznie 54, czyli trzy mecze mniej niż ZAKSA.

Każdy sezon jest trudny i mocno obciąża zawodników. Następny będzie trochę krótszy, ale my będziemy walczyć na wszystkich frontach – PlusLiga, Liga Mistrzów, Puchar Polski, a zaczniemy od Superpucharu.

Kolejna kampania będzie równie wymagająca jak ta, albo nawet bardziej. Mamy rezerwy w składzie i myślę, że jesteśmy w stanie pokonać wszystkie przeciwności i trudy.

Ten sezon był także historyczny, bo powiększony o dwa zespoły. Co pan sądzi o tym formacie większej PlusLigi? Bardzo dużo grania, a siatkarze rozgrywali mecze nawet w święta. Miało to swoje konsekwencje w kontuzjach, np. tej Łukasza Wiśniewskiego. Niektórzy zawodnicy, trenerzy czy prezesi pozwalali sobie na krytyczne komentarze względem tej zmiany.

Rozszerzenie ligi było decyzją wspólną wszystkich prezesów i ustalaliśmy to razem, a nie jednostronnie. Każdy system ma swoich zwolenników, ale także przeciwników. Biorąc pod uwagę duże natężenie, pojawiały się momenty, kiedy wydawało się, że jest za dużo tego grania.

Rozmawiamy już na ten temat i wyciągamy kolejne wnioski. Wspólnie podejmiemy kolejne decyzje, które pozwolą w optymalny sposób rozgrywać sezony, jednocześnie utrzymując jakość sportową naszej ligi. Obciążenie klubowe to jedno, a reprezentacyjne, to drugie. Wielu siatkarzy to dotyczy i musimy wszystko wziąć pod uwagę, także względy zawodników.

Gdyby mógł pan podjąć suwerenną decyzję, wróciłby pan do poprzedniego formatu?

Rozważałbym to. Uważam, że można o tym pomyśleć, ale na pewno nie należy takich decyzji podejmować z dnia na dzień. Wszystko wymaga przygotowania organizacyjnego, bo niesie też skutki w niższych klasach rozgrywkowych. Ten temat jest w kształcie – że tak powiem – „obróbki” i na pewno podejmiemy odpowiednie decyzje.

Na koniec hipotetyczne pytanie, gdyby Jastrzębski Węgiel otrzymał możliwość występu w Klubowych Mistrzostwach Świata rozgrywanych w Indiach to...

Jeżeli dostaniemy taką propozycję, głęboko ją przeanalizujemy uwzględniając kwestie finansowe. Taki wyjazd wiąże się z dużymi kosztami oraz koniecznością zmian w terminarzu i przekładania meczów. Jest za wcześnie, by podjąć taką decyzję. Na pewno dla nas najważniejszymi rozgrywkami są PlusLiga i Liga Mistrzów.

Czytaj też:
Wzruszające pożegnanie z Jastrzębskim Węglem. „Część mnie zostanie na zawsze”
Czytaj też:
Czołowy klub PlusLigi przedłużył kontrakt z trenerem. Wszystko jest już jasne

Źródło: WPROST.pl