Pięć wniosków na ostatniej prostej przed igrzyskami. Kadra siatkarzy walczy z czasem

Pięć wniosków na ostatniej prostej przed igrzyskami. Kadra siatkarzy walczy z czasem

Paweł Zatorski i Tomasz Fornal
Paweł Zatorski i Tomasz Fornal Źródło: Volleyball World
Już 27 lipca reprezentacja Polski siatkarzy rozegra swój pierwszy mecz na turnieju olimpijskim w Paryżu. Jakie wnioski można wyciągnąć tuż przed IO 2024?

Biało-Czerwoni sięgnęli po 11. w historii zwycięstwo w szczególnej imprezie w reprezentacyjnym kalendarzu, czyli Memoriale im. Huberta Wagnera. Nieodżałowanej legendy polskiej siatkówki, trenera, który poprowadził polskich siatkarzy nie tylko do pierwszego w dziejach złota mistrzostw świata (1974), ale też do jedynego – i w dodatku złotego – medalu igrzysk olimpijskich (1976).

Co tu kryć, zespół prowadzony przez trenera Nikolę Grbicia zapewne sporo by dał, żeby powtórzyć sukces sprzed prawie pół wieku. Memoriałowe granie w Krakowie pozostawiło jednak kilka wątpliwości, pytań, które teraz warto zawrzeć w pięć istotnych wniosków.

1. Memoriał Wagnera, czyli „wymówka” w postaci siłowni

Krakowski turniej jest usytuowany w kalendarzu tak, że najczęściej jego termin wypada akurat na ostatniej prostej przed tzw. imprezami docelowymi. Tak bywało w przypadku mistrzostw Europy czy świata, inaczej nie jest z igrzyskami w Paryżu. W edycji XXI w Tauron Arenie pojawiły się zespoły, które miały swoje w nogach. O pracy na siłowni było głośno zarówno w kuluarach, jak i oficjalnych przekazach, bardziej bądź mniej bezpośrednio ze strony samych siatkarzy, w pomeczowych wypowiedziach.

Nie tylko Polacy ciężko trenują, przerzucając żelastwo. W Krakowie grała również trójka innych uczestników turnieju olimpijskiego, mianowicie: Niemcy, Egipcjanie i Słoweńcy. Ci pierwsi niemal utarli nosa Polakom, ale nie potrafili zamknąć meczu przy 2:0 w setach i 16:11 w trzeciej partii. Egipcjanie postanowili za to nie odkrywać swoich kart, przegrywając gładko w trzech setach. Słoweńcy? Najbardziej zmęczeni spośród wszystkich uczestników, mający w nogach bardzo trudną, ale zwieńczoną olimpijskim awansem, Ligę Narodów.

I takie to było granie memoriałowe. Widać to było również w statystykach. Polacy może i przyjmowali nieźle, ale to nie był fundament pod skuteczny atak. Wręcz przeciwnie, to gorsze dogranie często dawało więcej profitów przy skuteczności w ofensywie. Delikatnie rzecz ujmując, nie był to jednak ten moment, obrazowo określany, momentem świeżości.

2. Drugie odbicie, czyli Marcin Janusz pod lupą

W nawiązaniu do punktu pierwszego, w grze Polaków było jak w znanym utworze, falowanie i spadanie. O dokładność przy trudnościach fizycznych łatwo nie jest, a bez tej swojego największego argumentu pozbawiony jest Marcin Janusz. Rozgrywający, który kiedy ma dobry dzień, potrafi wejść w buty niekwestionowanego numeru 1. w kadrze, bez żadnej dyskusji. W Krakowie Janusz musiał jednak liczyć na pomoc w postaci m.in. Grzegorza Łomacza, odgrywającego dużą rolę w odwróceniu losów wspomnianego meczu z Niemcami. Janusz wydaje się potwierdzać, że trudny sportowo sezon klubowy w szeregach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, wymieszany z kontuzją – a tych wcześniej siatkarz nie miał zbyt wiele – odbił się na efekcie, który jest obecnie.

twitter

A gra Janusza, a dokładniej jego… dokładne odbicie, ma kluczowe znaczenie przy ofensywie takich zawodników, jak np. Bartosz Kurek czy Łukasz Kaczmarek. Te dwa przykłady pokazują również, jak różnych atakujących ma do dyspozycji w kadrze Grbić. I jak nastawiony na granie z jednym i drugim musi być Janusz. Wysoka piłka do „Kurasia”, a z drugiej strony bardziej cwaniackie, również przyspieszone granie ze „Zwierzakiem”. Jeśli dołożyć do tego jeszcze różnych skrzydłowych, można zrozumieć, jak trudny egzamin czeka rozgrywającego kadry w Paryżu. Poprawa gry powinna jednak tak, jak w przypadku innych siatkarzy, być widoczna na weekendowym turnieju w Ergo Arenie.

3. Bartosz Kurek plus dwóch atakujących w kadrze na IO 2024

Kurek jest nie tylko szefem #ganguŁysego, ale przede wszystkim postacią, bez której trudno jest sobie wyobrazić reprezentację Polski. Wydaje się, że „Kuraś” również próbuje wskoczyć na wyższe, jakże potrzebne w grze Polaków, obroty. Choć kapitan kadry na pewno męczy się przy niektórych zagraniach, dając sporo znaków zapytania.

Kurek jest jednak legendą, która wydaje się mieć kilka rozwiązań, nawet wtedy, kiedy reszta coraz bardziej nerwowo spogląda w stronę kwadratu dla rezerwowych. Ogromne doświadczenie „Kurasia” pozwala sądzić, że ważne piłki będą po stronie punktowej na korzyść Polaków, kiedy znajdą się nad głową „Łysego”. Kurek ma też dwójkę wspierających w kadrze olimpijskiej, wspomnianego Kaczmarka (forma konsekwentnie idzie w górę) oraz tzw. dżokera w rozumieniu FIVB i MKOl, czyli Bartłomieja Bołądzia.

Grbić najwyraźniej chciał i chce być gotowy na różne warianty i potrzeby w Paryżu. Serb zapowiadał, jeszcze zanim doszło do ostatnich zmian charakteru „dżokera” przez FIVB, że raczej nie będzie korzystał z numeru 13., jeśli nie zajdzie taka zdrowotna potrzeba. Pozostaje zatem, z całym szacunkiem do zdolności Bołądzia, trzymać kciuki za złapanie odpowiedniej dyspozycji fizycznej przez Kurka i Kaczmarka. Jeśli mają dobrą formę, wielokrotnie potrafili zamknąć temat atakującego reprezentacji Polski między sobą.

4. Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek duetem środkowych?

Norbert Huber ma za sobą świetny sezon, zarówno w PlusLidze, jak i europejskich rozgrywkach, gdzie oprócz mistrzostwa Polski, dorzucił finał Ligi Mistrzów. Co więcej, w trakcie sezonu 2023 stał się bardzo ważną postacią w reprezentacji Polski. Huber wrócił po poważnej kontuzji, stawiającej pod znakiem zapytania jego dalszą grę w siatkówkę i stworzył świetny duet z Jakubem Kochanowskim.

Zdrowotnie roku 2023 w kadrze dobrze nie wspominał Mateusz Bieniek. „Bieniu” wyleczył jednak swoje problemy i teraz daje poważne argumenty za tym, żeby wywalczyć miejsce w podstawowym składzie reprezentacji. Czy kosztem Hubera? Nie jest to wykluczone, po turnieju w Krakowie wydaje się, że Kochanowski jest nieco wyżej w kontekście duetu z Bieńkiem. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że Huber i Bieniek to zdecydowanie wysoka ściana, która może się przydać w trakcie meczów z rywalami, mającymi spory potencjał „na wysokościach”. Kochanowski to rozwiązanie na starcia z bardziej kombinacyjną siatkówką po drugiej stronie. Trener Grbić ma w kim wybierać, niekoniecznie dokonując gradacji na tego „pierwszego”, „drugiego” czy „trzeciego”.

A gdyby musiał? Niewykluczone, że postawiłby na duet Kochanowski-Bieniek.

5. Tomasz Fornal i Wilfredo Leon, kto będzie „trójką”?

W Krakowie kolejny raz z dobrej strony pokazał się lider tego sezonu wśród przyjmujących reprezentacji, a może i bez podziału na pozycje, Tomasz Fornal. Podczas turnieju finałowego VNL w Łodzi trener Grbić zestawiał go z Wilfredo Leonem. Ten duet wydawał się być podstawowym, wybranym przez serbskiego selekcjonera Polaków.

Krakowski memoriał nie dał jednak okazji do ponownego zobaczenia na boisku zestawu Fornal-Leon, a to ze względu na drobne problemy zdrowotne tego drugiego. Oficjalnie zaprezentowany siatkarz Bogdanki LUK Lublin był z drużyną, ale w żadnym z trzech spotkań nie ściągnął dresu i nie wszedł na boisko. Pod nieobecność Leona próbowano wariantów z Aleksandrem Śliwką i Kamilem Semeniukiem.

twitter

„Semen” został nawet wybrany MVP całego turnieju w Krakowie. Nagrody to kwestia mocno indywidualna, trudna do miarodajnej oceny. Semeniuk z pewnością im dalej w granie, tym więcej dawał okazji do zadowolenia. Śliwka? Również swoje dokładał, choć w obu przypadkach na pewno brakuje jeszcze stabilizacji. W tych przypadkach warto spojrzeć na punkt pierwszy, o okresie „memoriałowym”. O ile zdrowie Leona pozwoli, wydaje się, że za Leona wyborem będzie Semeniuk, a za Fornala Śliwka.

Każdemu z nich pozostaje jednak życzyć tego, żeby kolejne akcje – czy to w Łodzi, Krakowie i na końcu w Trójmieście – przekładały się na późniejszą wartość, w kluczowych momentach. Przy turnieju rangi IO właśnie te pojedyncze będą mieć największy ciężar.

Czytaj też:
Nikola Grbić wskazał mankamenty w grze polskich siatkarzy. „To jest klucz”
Czytaj też:
Michał Winiarski ujawnił plany Niemców. „Mamy tę przewagę”