Obecny sezon nie jest idealny w wykonaniu Kamila Stocha, choć i tak o niebo lepszy od poprzedniego. Mimo że początkowo 36-latkowi brakowało odpowiedniego rymu, przez co jego wyniki przypominały sinusoidę, to z czasem rozkręcał się i stabilizował swoją dyspozycję. Szczególnie dobrze poszło mu w Turnieju Czterech Skoczni, który w klasyfikacji generalnej zakończył na piątym miejscu. Było to duże zaskoczenie in plus nie tylko w naszym kraju, lecz w całym świecie skoków narciarskich.
Martin Schmitt chwali Kamila Stocha za Turniej Czterech Skoczni
Dobra forma nie uszła uwadze Martina Schmitta. Między innymi on bardzo docenił pracę, którą w minionych tygodniach wykonał zawodnik pochodzący z Zębu. Cytowany przez portal n-tv.de wyjaśnił, skąd wzięła się znacznie lepsza forma Stocha niż w poprzednich konkursach.
Legenda nie miała w tym zakresie żadnych wątpliwości. Chodziło o presję, którą sportowcy często sami na siebie nakładają. Z Polakiem często bywało tak samo, co go blokowało. W Turnieju Czterech Skoczni jednak udało mu się tego wyzbyć.
– Podczas niemiecko-austriackiej imprezy Kamil Stoch w końcu spisał się dobrze. Jest trzykrotnym triumfatorem tego cyklu, a jednak przyjechał na tegoroczny TCS zupełnie innym nastawieniem. Był zadowolony z każdego skoku, robił regularne postępy. Nie skakał o zwycięstwo, tylko pracował nad stabilizacją formy – powiedział.
Skoki narciarskie. Co odróżnia Kamila Stocha od Karla Geigera?
W dalszej części rozmowy Schmitt porównał Polaka do swojego rodaka, czyli Karla Geigera, któremu występ w TCS wyjątkowo nie wyszedł. Niemiec zajął 23. miejsce, jedno za Pawłem Wąskiem. Skąd ta różnica w jakości obu skoczków? Według legendy chodziło po prostu o pokorę.
– Gdyby oczekiwania Stocha był tak wysokie, jak Karla Geigera, to on również byłby najprawdopodobniej zmuszony do ingerencji w swój system oddawania skoków. Czy takie działanie miałoby dla Stocha pozytywne skutki? Śmiem w to wątpić – zakończył.
Czytaj też:
Mocne słowa legendy w sprawie Piotra Żyły. „My byliśmy ku*** głupi”?Czytaj też:
Niewiele brakowało, a Thurnbichler nie trenowałby polskich skoczków. Byli inni kandydaci