Mimo że w ostatnim czasie Aleksander Zniszczoł prezentuje się najlepiej ze wszystkich polskich skoczków narciarskich, Adam Małysz martwił się o niego w trakcie konkursów w Willingen. Docenia wyniki, jakie na trudnej skoczni uzyskał 29-latek, lecz jednocześnie powiedział, co ten musi zrobić, aby zacząć osiągać jeszcze większe sukcesy.
Małysz widzi problem Zniszczoła
Przypomnijmy – w sobotnim konkursie indywidualnym Zniszczoł zajął 8. miejsce i podobnie było w niedzielnych zawodach. Za drugim razem jednak miał nawet szansę na zwycięstwo, ponieważ po pierwszej serii był na fotelu lidera, a nawet Ryoyu Kobayashim i Lovro Kosem miał sporą przewagę punktową. Ostatecznie jednak żaden z nich nie wygrał. Zrobił to Andreas Wellinger, a Polak osunął się aż o 7 pozycji.
W związku z tym prezes PZN czuł rozczarowanie. – Nie jakieś wielkie, ale jest – przyznał na łamach „Przeglądu Sportowego”. Dodał również, że dostrzega, iż forma 29-latka stabilizuje się na wysokim poziomie, lecz widzi, czego mu jeszcze brakuje, by triumfować. Chodzi o pewność siebie. Zdaniem żywej legendy skoków narciarskich urodzony w Cieszynie zawodnik wciąż nie wierzy, że w drugiej serii da radę powtórzyć rewelacyjny skok. To stało się już niemal schematem, iż świetnie rozpoczyna on konkursy, a zawodzi przy kolejnym podejściu.
– Wiesz, że za chwilę może wydarzyć się coś, co zmieni twoją karierę. Myśli naprawdę gdzieś tam buzują – dodał Małysz jednoznacznie. Co ciekawe sam Zniszczoł inaczej podszedł do tematu, gdy stanął przed kamerami Eurosportu. Wspomniał wówczas, iż jego zdaniem wytrzymał presję, tylko po prostu oddał gorszy skok i nie było to związane ze stresem.
Dlaczego Małysz się obawiał?
– Bałem się skoku Olka – dodał szef naszej federacji. To dlatego, że nie sam skoczek nie wiedział, jak świetnie spisali się niektórzy jego przeciwnicy, choć słyszał aplauz. Nie było to coś pomocnego w sytuacji, kiedy Polak prowadził i to od niego zależało, kto wygra zawody.
W rozmowie padł również wątek Borka Sedlaka, który dał zielone światło na start Zniszczoła w chwili, kiedy warunki wietrzne były dalekie od zadowalających i mogły mieć duży wpływ na ostateczne rozstrzygnięcia w konkursie. – Mógł poczekać, jak robił to z innymi zawodnikami – przyznał Małysz. Dowiedzieliśmy się od niego także tego, że Thomas Thurnbichler był bardzo rozgoryczony decyzją Sedlaka.
Czytaj też:
Fatalny sezon polskich skoczków. Dane mówią za siebieCzytaj też:
Dobra rada dla Thomasa Thurnbichlera. Musi podjąć trudną decyzję