Wczesnym rankiem 24 lipca do rywalizacji w igrzyskach olimpijskich przystąpili nasi koszykarze. Mimo że emanowali pewnością siebie, prawdopodobnie właśnie to zgubiło ich w spotkaniu z Łotwą. Po meczu zdenerwowania nie kryli poszczególni gracze, w szczególności Michael Hicks.
Mecz, który powodował frustrację
Biało-Czerwoni tylko na początku spotkania spisywali się zgodnie z przewidywaniami, a bardzo dobrze prezentował się Przemysław Zamojski. Niestety agresywna gra naszych rywali sprawiła, że nie udało nam się utrzymać tej dominacji do samego końca. Wręcz przeciwnie, to Łotysze w pewnej chwili prowadzili aż dziewięcioma punktami. Ostatecznie starcie zakończyło się wynikiem 21:14.
Podczas meczu w oczy rzucały się dwie rzeczy – bezradność Polaków oraz frustracja wspomnianego Hicksa, który często bardzo ekspresyjnie gestykulował w kierunku swoich kolegów, bo wszyscy trzej wydawali się zupełnie zagubieni. Później o błędach mówił też w wywiadzie dla TVP Sport. – Po co robiliśmy przedmeczową analizę? Zupełnie nie realizowaliśmy założeń, nie kryliśmy odpowiednio naszych przeciwników, nie przekazywaliśmy sobie ich – wymieniał.
Na koniec Hicks obiecał, że w kolejnym starciu Biało-Czerwoni wypadną znacznie lepiej. Kolejny mecz rozegrają 24 lipca o godzinie 12:05. Naszymi rywalami będą Japończycy.
Czytaj też:
Tokio 2020. Nie było kontynuacji dobrej passy wioślarzy. O finały Polacy powalczą w repasażach